niedziela, 27 października 2013

I wanna save your heart tonight - Epilog

Spojrzenia wszystkich obecnych w salonie momentalnie skierowały się na Louis’a, który oniemiały wpatrywał się w Perrie. Szczerze mówiąc, chyba nie byłam tak bardzo zdziwiona tym, co przed chwilą powiedziała Perrie. Okej, może nie podejrzewałam, że za tym wszystkim stoi Eleanor, bo w końcu jaki miała by powód, żeby krzywdzić Harry’ego, ale jakby się nad tym zastanowić to ma to sens, biorąc pod uwagę fakt, że Eleanor już od dawna zachowywała się dziwnie.

- Dlaczego mnie to nie dziwi. – burknęła Sara, jakby czytała w moich myślach.

- Ale to nie możliwe. – wymamrotał Louis. – Eleanor nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego. Nie miała nawet powodu żeby… żeby… on wiecie. – wyjąkał.

- Naprawdę w to wierzysz? – spytała Sara potrząsając głową.

Louis spuścił głowę, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Perrie otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, jednak speszona natychmiast je zamknęła.

- Chciałaś coś jeszcze powiedzieć? – zwróciłam się do niej.

- Bo wydaje mi się, że nie wiecie też, że to przez Eleanor pojawił się u was James i… stało się to co się stało. – mruknęła cicho. – Chciała was rozdzielić. – powiedziała patrząc na Louis’a, potem na Sarę. – Ona wciąż darzy cię ogromnym uczuciem Louis. Wręcz obsesyjnym.

- Od początku wiedziałam, że to wariatka! – krzyknęła Sara.

Położyłam dłoń, na ramieniu przyjaciółki, chcąc ją w ten sposób trochę uspokoić. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i przetarła twarz, czując zmęczenie, które było widoczne w jej oczach.

- W porządku. – zaczęłam. – Miło, że nam to wszystko mówisz, ale dlaczego Eleanor miałaby coś robić Harry’emu skoro to Louis’a kocha. To trochę nie ma sensu, chociaż Eleanor faktycznie zachowuje się jak niezrównoważona psychicznie.

Dziewczyna zrobiła się cała czerwona.

- Bo to moja wina. – wymamrotała.

Zamarliśmy, nie wiedząc, jak to rozumieć. Nawet Zayn odsunął się od niej i spojrzał na nią zaskoczony. To ona kazała jej o zrobić, czy jak?

- Nie, źle mnie zrozumieliście! – wykrzyknęła. – To wszystko stało się przez przypadek. Kiedy Ana wyjechała, ja spotykałam się z Zayn’em. Wszystko było okej, a potem Ana wróciła. Nie, żebym miała ci to za złe, czy coś, ale wtedy byłam zdruzgotana, bo Zayn mnie zostawił, dla ciebie. Żaliłam się właśnie Eleanor, co do moich uczuć. Ona wtedy powiedziała, że rozwiąże mój problem. Wtedy nie wiedziałam, o co jej chodzi. – wzruszyła przepraszająco ramionami.  – Potem dowiedziałam się o tym, co ci się stało Harry i powiązałam fakty. Próbowałam namówić El, żeby przyznała się do tego, co zrobiła, ale ona nie widziała żadnego problemu.

- Dlaczego dopiero teraz przyszłaś nam o tym powiedzieć? – spytał Liam.

- Bałam siętego, co może zrobić Eleanor, gdy się dowie, że ją wydałam.

- Już się nie boisz? – rzuciła Sara sarkastycznie.

Zayn posłał jej proszące spojrzenie, jednak dziewczyna całkiem go zignorowała. 

- Przemyślałam to wszystko. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić, by strach mną zawładnął. – szepnęła. – Poprosiłam Zayn’a, żebyśmy tu przyszli. Chciałam w końcu pozbyć się tego ciężaru. Postąpić dobrze.

Zayn objął dziewczynę ramieniem i przytulił mocno. Milczeliśmy, nie wiedząc, co odpowiedzieć. To wszystko wydawało mi się trochę podejrzane. Nie wiem, może jestem przewrażliwiona.

- Świetnie. Czyli zostałem kaleką, przez twoją pierdoloną zazdrość! – ryknął Harry.

Podskoczyłam przestraszona, słysząc jego ostry ton. Kiedy spojrzałam na jego twarz, zobaczyłam, że jest bardziej zrozpaczony niż wściekły. Ale nie można mu przecież dziwić.

- Harry uspokój się, proszę. – szepnęłam.

- Och dajcie mi święty spokój! – krzyknął.

Odwrócił się i mamrocząc pod nosem jakieś wulgaryzmy, odjechał w stronę kuchni.  Louis już chciał za nim iść, jednak go zatrzymałam. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale widzą moją minę, zdziwienie ustąpiło spokojowi.

Zostawiłam swoich przyjaciół i skierowałam się do kuchni, chcąc porozmawiać z Harry’m. Wiedziałam, że pewnie nawet nie będzie chciał mnie słuchać, ale musiałam przynajmniej spróbować. Nie mogłam pozwolić, żeby cierpiał.

Harry siedział przy oknie, tyłem do mnie. Stawiałam ostrożnie kroki, żeby mnie nie usłyszał, ale chyba mi to nie wyszło, bo już po paru sekundach usłyszałam jego głos.

- Nie chcę takiego życia, Ana. – szepnął. Nie miałam pojęcia skąd wie, że to akurat ja.- Nie chcę tak żyć, wiedząc, z jakiego powodu moje życie wygląda tak, a nie inaczej.

Stanęłam obok niego i zobaczyłam, że po jego twarzy spływają łzy. Serce zamarło mi w piersi na ten widok. Uklękłam naprzeciwko niego, tak jak wtedy w szpitalu, chwytając jego dłonie, które spoczywały na jego kolanach.

- Mam wrażenie, że to wszystko jest moją winą. – mruknęłam. – Gdybym nie wróciła, nic by się nie stało.

- Gdybyś nie wróciła, nigdy bym się nie dowiedział, że nadal mnie kochasz. – powiedział zdławionym głosem.

- Nie wyjeżdżaj. – wyszeptałam, czując, że i moje oczy napełniają się łzami. – Wszystko się jakoś ułoży, tylko nie wolno ci się poddawać. Nie teraz. Przecież jakoś sobie poradzimy. – jęknęłam.

- Niby jak się ułoży? – burknął, a wtedy jeszcze więcej łez wypłynęło z jego oczu. – Muszę wyjechać. Może wtedy zapomnimy o sobie i dopiero wtedy jakoś się ułoży.

- Dlaczego do cholery nie bierzesz pod uwagę moich uczuć? – spytałam patrząc mu prosto w oczy. – Czy ty nie rozumiesz, że ja chcę być z tobą? Chcę być przy tobie w dobrych i złych chwilach. Proszę cię Harry. – szepnęłam ze szlochem.

Nagle Harry wyrwał dłonie z mojego uścisku i chwycił moją twarz, a następnie pocałował mocno, z desperacją. Odwzajemniłam pocałunek, wlewając w niego cały swój smutek, całą swoją miłość.

Harry pociągnął mnie delikatnie do góry, zmuszając, abym usiadła mu na kolanach. Na początku zaczęłam protestować, jednak po chwili dałam sobie z tym spokój.

Objęłam go mocno za szyję, pogłębiając jeszcze bardziej pocałunek. Harry zacisnął dłonie na moich biodrach tak mocno, że byłam pewna, iż zostaną po tym ślady, jednak miałam to gdzieś.

Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, nie mogąc w ogóle złapać oddechu. Oparłam czoło o jego czoło i pogłaskałam go po policzku, czując pod palcami kłujący zarost.

- Obiecaj mi, że będziesz walczył. – szepnęłam.

- Obiecuję. – odszepnął. – Dla ciebie wszystko.

~~`~~
Policja zatrzymała Eleanor jeszcze tego samego dnia, kiedy przyszła do nas Perrie, by powiadomić nas o wszystkim.  Cała akcja była pokazywana w telewizji. Muszę przyznać, że było to całkiem niezłe widowisko. Calder wyrywała się i wrzeszczał jak szalona. Udało jej się nawet uderzyć policjanta w twarz.

Przed domem chłopców, a także przed mieszkaniami Sary i Louis’a oraz Liama i Danielle stało mnóstwo paparazzi, którzy chcieli dowiedzieć się czegoś więcej. My „niestety” nie mieliśmy zamiaru udzielać żadnych informacji. Prasa musiała obejść się smakiem.

Eleanor została oskarżona nie tylko o próbuję zabójstwa (tak dobrze czytacie) Harry’go,  ale także o wynajęcie James’a, który próbował zgwałcić Sarę oraz pobił Louis’a. W efekcie Eleanor trafiła za kratki na dwadzieścia pięć lat, bez możliwości wcześniejszego wyjścia za dobre sprawowanie. Oprócz tego została również wysłana na przymusowe leczenie psychiatryczne.

Perrie również poniosła karę, ale dużo łagodniejszą. Musiała ona wypłacić odszkodowanie moim przyjaciołom, gdyż sąd uznał, że ona również miała pewien udział w całej akcji. Sąd potraktował ją tak łagodnie, tylko dlatego, że my tego chcieliśmy. Nie zasługiwała na to, żeby skończyć w więzieniu tak jak Eleanor. Perrie nam pomogła, tak więc my zrobiliśmy to samo.

Co do mnie i Harry’ego. Nasi przyjaciele bardzo się ucieszyli, że znowu jesteśmy razem. Inne zdanie miały fanki chłopców, a zwłaszcza Harry’ego, jednak ja miałam je gdzieś. Byłam zbyt szczęśliwa z tego, że Harry w końcu porzucił maskę macho, jak by to powiedziała Sara, i w końcu zgodził się na to, abyśmy znowu byli parą.

Harry tak jak mi obiecał nadal jeździł na rehabilitacje. Mimo, iż czasami było mu naprawdę ciężko, nie rezygnował. Widziałam, jak bardzo się stara, dla nas. Kilka razy pokłóciliśmy się, bo już nie miał siły i chciał zrezygnować, bo uważał, że to nie przynosi żadnych efektów. Ja jednak za każdym razem wybijałam mu to z głowy, na różne sposoby. Niektóre były przyjemne, dla nas obojga, a wtedy Harry napełniał się nową energią do działania. Inne sposoby już nie sprawiały takiej przyjemności, ale były równie skuteczne.

- Jak dzisiaj było?  - spytałam cicho.

Leżeliśmy razem na łóżku, w pokoju Harry’ego. Jeździłam palcem oraz paznokciem po nagiej skórze, na brzuchu mojego chłopaka. On natomiast kreślił różne wzory na moim kręgosłupie, przez co raz po raz przez moje ciało przechodził przyjemny dreszcz.

- Tak sobie. – wymamrotał muskając ustami mój obojczyk. – Nie wiem w ogóle, po co tam jeszcze jeżdżę. – burknął.

Wtuliłam się w niego mocniej, czując jego ciepły oddech na skórze.

- Jeździsz, bo mi obiecałeś, że się nie poddasz. – mruknęłam odwzajemniając mu się pieszczotą.

Harry jęknął cicho i wpił się w moje usta. Przywarliśmy do siebie na długo. Dłonie chłopaka cały czas błądziły po moim ciele, rozlewając we mnie gorące podniecenie. Wetknęłam nogę, między nogi mojego chłopaka, chcąc być jeszcze bliżej niego.

Nagle poczułam coś, czego nie było mi dane poczuć od bardzo dawno. Oderwałam się od Harry’ego i spojrzałam w dół, na nasze stopy. Harry także skierował wzrok w tamtą stronę.

- Czy ty… - urwałam. – Spróbuj jeszcze raz.

Na twarzy chłopaka pojawił się niepewny, drżący uśmiech. Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy się wpatrywać w stopy Harry’ego, które wciąż były splecione z moimi.

- Nie mogę. – westchnął opadając na poduszki.

Nachyliłam się i niepewnie przejechałam palcami po podbiciu jego stopy aż do palców. Odwróciłam się, słysząc ruch za sobą. Harry znowu siedział i patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.

- Poczułem to. – szepnął. – Ledwo, ale poczułem.

Zagryzłam wargi, czując łzy w oczach. Harry krzyknął głośno z radości i przytulił mnie z całej siły, niemal miażdżąc mi żebra.

- Ja czuję. – wyszeptał. – Ja czuję. Znowu czuję. – mruknął i zaczął płakać razem ze mną.

- Właśnie dlatego miałeś się nie poddawać. 



________________________________________
To już definitywny koniec tego opowiadania. Raczej nie będzie już żadnych kolejnych części. 
Cieszę się, że udało mi się przebrnąć do końca.
Wiem, że wielu z was wolałoby, żeby zakończenie było inne, ale niestety. Bardzo was za to przepraszam, mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;D 
Statystyki tego bloga są tak wspaniałe, że chyba wciąż nie mogę w to uwierzyć ;D
Prawie 80 tys. wyświetleń, 137 obserwatorów i 833 komentarze. Kochani, jesteście po prostu niesamowici. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam na takich czytelników. 
Chciałabym, żeby pod tym postem, każdy kto czytał to opowiadanie, zostawił po sobie jakiś ślad. Chcę wiedzieć, ile was było, ile osób dotrwało do końca ;)
Oficjalnie kończę zawieszenie  http://truly-madly-crazy-deeply.blogspot.com/ gdzie niedługo powinien pojawić się kolejny rozdział, a także zapraszam na http://my-life-is-suck.blogspot.com/ gdzie jest już drugi rozdział ;)
Jeszcze raz bardzo wszystkim dziękuję <3
Pozdrawiam
@Twinkleineye