Godzinę temu wrócili moi rodzice. Nie powiedziałam im jeszcze o tym, że zostałam napadnięta. Postanowiłam, że zrobię to przed samym wyjściem do pracy (tak pracuję i bynajmniej nie dlatego, że moja rodzina jest biedna). Przynajmniej nie będę musiała wysłuchiwać paplaniny mamy.
Zeszłam na dół, wypiłam herbatę i ubrałam buty. Podeszłam do stołu przy którym siedzieli rodzice, wciągnęłam głośno powietrze i szybko wyrzuciłam z siebie o tym, co się wydarzyło. Gdy tylko skończyłam moja matka podbiegła do mnie i zaczęła coś krzyczeć, tata natomiast spojrzał najpierw na mnie, później na mamę i powrócił do czytanej gazety. Powiedziałam, że spóźnię się do pracy, wzięłam bluzę wiszącą na krześle i szybko wyszłam z domu.
Gdy znalazłam się na zewnątrz odetchnęłam z ulgą i wolnym krokiem ruszyłam do baru w którym pracuje. Kiedy tylko stanęłam w progu budynku, szef zaczął się na mnie wydzierać nie wiadomo o co. Spojrzałam zdziwiona na Matta, stojącego przy barze. Ten uśmiechnął się do mnie i machnął ręką na znak, żebym się nie przejmowała. Tak też zrobiłam. Gdy mój pracodawca powiedział to co miał powiedzieć, poszłam na zaplecze, ubrałam fartuch i zabrałam się do przygotowywania stolików.
Dzień w pracy strasznie mi się dłużył. Paru obleśnych mężczyzn, jakieś dziecko które rozbiło talerz. To był chyba najgorszy dzień, ze wszystkich. Kiedy w końcu wskazówka na zegarze pokazała szesnastą, uradowana zabrałam swoje rzeczy i jak najprędzej wyszłam z baru na ruchliwą ulicę.
Nie chciałam jeszcze wracać do dom, więc skierowałam się do chłopaków. Po 20 minutach byłam już na miejscu. Nie pukając weszłam do środka. Ściągnęłam buty, a bluzę powiesiłam na wieszaku. W domu było jakoś strasznie cicho, co jest dziwne, bo przecież mieszka tu piątka wariatów.
Nagle usłyszałam muzykę dobiegającą z salonu, więc ruszyłam w tamtym kierunku. Stanęłam w progu widząc Louis'a grającego na fortepianie. Po cichu podeszłam do chłopaka i usiadłam obok niego. Szatyn tak się wystraszył, że prawie upadł na podłogę. Przygryzłam wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Jezu dziewczyno, zawału kiedyś przez ciebie dostanę! - wydusił z siebie trzymając się za serce.
- Przepraszam. - powiedziałam uśmiechając się do niego.- Czemu nie powiedziałeś, że potrafisz grać? - spytałam pokazując na instrument.
- Wyleciało mi z głowy. - powiedział odwracając wzrok.
Położyłam rękę na jego ramieniu. Chłopak spojrzał na mnie i widząc mój uśmiech, także się uśmiechnął.
- Zagraj coś. - poprosiłam, patrząc w jego śliczne tęczówki.
Lou wahał się chwilę, ale później skinął głową i zaczął grać. Po paru nutach zaczął także śpiewać, czym kompletnie mnie zaskoczył.
Want to
but I can't help it
I love
the way you feel
just
kinda stuck between my fantasy and what is real
I
needed when I want it
I want
it when I don't
tell
myself I stop every day
knowing
that I won't
I got a
problem and I don;t know what to do about it
Even If
did I don't know If I would quite but I doubt it ...
I'm
taking by the thought of it
Od razu rozpoznałam tą piosenkę, bo moja przyjaciółka Ana bardzo
ją lubi. Było to Bacause of you Ne-yo. Obserwowałam dłonie Lou, które z taką
płynnością poruszały się po klawiszach.
And I
know this much is true
baby
you have become my addiction
I’m so
strung out on you
I can
barely move
but I
like it
and
it's all because of you
all
because of you
and
it's all because of you
all
because of you
and
it's all because of you
all
because of you
and
it's all because of you
never
get enough
she’s
the sweetest drug
think
of it every second
I can
get nothing done
only
concern is the next time I’m gone get me some
know I
should stay away from
cause
its no good for me
I try
and try but my obsession wont let me leave
I got a
problem and I don't know what to do about it
even If
I did I don't know If I would quit but I doubt it I’m
taking
by the thought of it
Spojrzałam na twarz chłopaka. Widziałam ile uczuć wkłada w to co
robi. Było widać jak bardzo to kocha. Mogłabym go tak słuchać przez cały dzień.
Był niesamowity.
And I
know this much is true
baby
you have become my addiction
I am so
strung out on you
I can
barely move
but I
like it
and
it's all because of you
all
because of you
and
it's all because of you
all
because of you
and
it's all because of you
all
because of you
and
it's all because of you
never
get enough
she is
so sweetest drug
ain't
no doubt
so
strung out
ain't
no doubt
so
strung out
over
you
over
you
over
you...
because
of you
and
it's all because of you
never
get enough
she is
so sweetest drug
she is so sweetest drug
Zagrał ostatnią
nutę i uśmiechnął się szeroko. Ja nadal patrzyłam nie niego oczarowana. Louis
spojrzał na mnie i jego uśmiech zrobił się jeszcze większy, a oczy zabłysły.
Nie mogłam wydusić słowa. W głowie wciąż słyszałam jego głos. A może to
dlatego, że chłopak coś do mnie mówił?
- Sara, wszystko w porządku? - spytał, lekko zaniepokojony.
- Tak, tak. - powiedziałam szybko. - Po prostu to było świetne. - dodałam uśmiechając się.
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, Nasze twarze zaczęły się zbliżać do siebie i w tym momencie drzwi wejściowe trzasnęły. Odwróciłam się od Lou i spojrzałam w kierunku wejścia. Po pomieszczenia wbiegli podnieceni chłopcy. Zayn z Liam'em usiedli na kanapie, Harry oparł się o nią, a Niall poszedł po coś do jedzenia.
- Co wy tacy szczęśliwi? - spytałam śmiejąc się
- Bo mamy zamiar wbić dzisiaj na jakąś dobrą imprezę. - powiedział Harry. - Idziesz z nami?
- Znowu impreza? - zdziwiłam się. - Czy wy nie macie nic lepszego do roboty? - zaśmiałam się
Chłopcy popatrzyli po sobie i pokręcili głowami, śmiejąc się jak wariaci.
- To jak idziesz z nami?- spytał Zayn.
- Muszę zapytać mamę. - skrzywiłam się. - Jak jej powiedziałam, o tym że zostałam napadnięta, strasznie się wkurzyła.
- Zapytać mamę? - zaśmiał się Hazza. - Pieluchy też ci zmienia? - spytał z chytrym uśmieszkiem.
Zerwałam się z miejsca, podeszłam do niego i popchnęłam go na kanapę. Chłopak zrobił fikołka i wylądował na podłodze, lekko zdezorientowany. Reszta wybuchnęła śmiechem.
Po paru sekundach Lou zlitował się nad przyjacielem, który nie mógł się podnieść z podłogi i pomógł mu wstać, ciągle chichocząc z mojego wyczynu.
- Dam wam znać czy pójdę. - powiedziałam kierując się do drzwi.
Ubrałam buty i wzięłam bluzę. Pomachałam chłopakom i otworzyłam drzwi. Zanim wyszłam usłyszałam jak loczek krzyczy, żeby przestali się wreszcie śmiać. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam do domu.
Niecałe pół godziny później byłam już na miejscu. Skierowałam się do kuchni, by od razu zapytać czy mogę wyjść wieczorem. Mama siedziała przy stole pijąc kawę i czytając jakieś romansidło.
- Mamoo.. - zaczęłam niepewnie.
- Co jest? - spytała mama wstając z krzesła i odnosząc filiżankę do zlewu.
- Mogę wyjść na imprezę dziś wieczorem? - spytałam szybko.
- Że co? Nie ma mowy, nigdzie nie pójdziesz. - powiedziała
- Ale dlaczego?
- Bo nie.
- Idę z chłopakami, nic mi nie będzie - powiedziałam
- Z kim idziesz?! - krzyknęła.
O cholera. Przecież moja mama nie wie, że przyjaźnię się z chłopakami z 1D.
- Nigdzie nie idziesz!
- Nie zabronisz mi! - krzyknęłam wściekła.
Nie zorientowałam
się kiedy mama podeszła do mnie i uderzyła mnie w twarz. Spojrzałam na nią
zdziwiona, a do oczu napłynęły mi łzy. Moja rodzicielka była jeszcze bardziej
zdziwiona tym co zrobiła niż ja.
- Nienawidzę cię- szepnęłam i pobiegłam do swojego pokoju.
Zamknęłam drzwi na klucz, oparłam się o nie i powoli zjechałam po nich, pozwalając łzą płynąć. Dotknęłam delikatnie policzek. Bolał jak diabli. Dlaczego to zrobiła? Pokręciłam głową i schowałam twarz w dłoniach.
Nie wiem jak długo tak siedziałam, ale kiedy w końcu podniosłam głowę, za oknem robiło się ciemno. Wyciągnęłam komórkę, aby zadzwonić do Lou, że nigdzie nie idę, jednak od razu się rozłączyłam. Niby czemu mam nie iść? Zamiast dzwonić, napisałam smsa, że będę u nich za jakąś godzinę.
Wstałam z podłogi i ogarnęłam twarz. Później poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Kiedy wyszłam, ubrałam krótką, czarną sukienkę bez ramiączek, a do tego wzięłam baleriny. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijaż zrobiłam bardzo lekki, ale tak aby zakrywał ślad po uderzeniu. Kiedy byłam już gotowa, wyszłam przez okno. Dzięki bogu ojcu zachciało się altanki w ogrodzie. Ostrożnie po niej zeszłam i szybkim krokiem ruszyłam do domu chłopaków.
Kiedy w końcu dotarłam na miejsce, byłam cała przemarznięta, gdyż zapomniałam zabrać jakiś sweterek. Przed drzwiami poprawiłam jeszcze włosy i weszłam do środka. Gdy stanęłam w progu salonu, chłopcy, którzy właśnie grali w karty, podnieśli głowy. Kiedy mnie zobaczyli, oczy prawie wyleciały im z orbit. Zapytałam więc czy się ubrudziłam, a oni pokręcili głowami.
- To idziemy czy będziecie się tak gapić? - spytałam, śmiejąc się pod nosem.
- Jasne, że idziemy. - powiedział Harry, patrząc na moje nogi.
- Hej, macie pożyczyć jakąś bluzę, bo ja zapomniałam wziąć. - powiedziałam niepewnie.
Zayn podbiegł do mnie, podając mi swoją bejsbolówkę. Lou zmierzył przyjaciela wzrokiem, ale się nie odezwał. Zaskoczyło mnie, że żaden z obecnych nie zdziwił się, że w tak chłodny wieczór, zapomniałam o bluzie albo jakimś swetrze. No cóż, mam do czynienia z facetami, więc czego ja się spodziewałam.
Około godziny 22 byliśmy już na imprezie. Właściwie była to zwykła dyskoteka, ale i tak okazała się całkiem niezła. Muzyka była świetna, aż zachęcała do tańca. Przynajmniej mogłam na chwilę zapomnieć, że w domu będę miała przerąbane.
W pewnym momencie zauważyłam, że Lou odkąd przyszliśmy, siedzi przy barze i pije. Zaniepokoiłam się trochę, więc postanowiłam z nim pogadać. Podeszłam do baru i położyłam dłoń na ramieniu szatyna. Chłopak spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Wszystko w porządku? - spytałam.
- Tak. - powiedział lekko bełkotliwie.
Tommo właśnie zabierał się do wypicia kolejnego kieliszka, ale wyjęłam mu go z ręki i sama wypiłam. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, a ja wzruszyłam ramionami. Szepnęłam mu na ucho, żeby nie pił już więcej i skierowałam się do toalety.
Poprawiłam makijaż i włosy i wyszłam z powrotem na salę. Spojrzałam w stronę baru, ale po szatynie nie było śladu. Rozejrzałam się więc po pomieszczeniu. Nagle zobaczyłam Lou. Całował się z jakąś blondyną pod ścianą. Nie wiem czemu, ale widok tego chłopaka z inną dziewczyną
sprawił mi ból.
Zaczęłam przepychać się przez tłum, kierując się w stronę wyjścia. Kiedy znalazłam się na świeżym powietrzu, oparłam się o ścianę dyskoteki. Przetarłam policzek, który zrobił się mokry. W pewnym momencie, obok mnie pojawił się Niall.
Zaczęłam przepychać się przez tłum, kierując się w stronę wyjścia. Kiedy znalazłam się na świeżym powietrzu, oparłam się o ścianę dyskoteki. Przetarłam policzek, który zrobił się mokry. W pewnym momencie, obok mnie pojawił się Niall.
- Płakałaś? - spytał
- Nie, co ty. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Po prostu pokłóciłam się z mamą i tak jakoś... - po części nie skłamałam.
- Będzie dobrze, zobaczysz. - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
- Dzięki. Wracaj na imprezę. - poleciłam mu.
Blondyn pokiwał głową i zostawił mnie samą. Usiadłam na chłodnym chodniku, pozwalając łzą płynąć. Miałam gdzieś, że ludzie dziwnie się na mnie patrzą.
W pewnej chwili, obok mnie przeszedł chłopak, z kapturem na głowie. Obrócił się lekko w moją stronę i zaśmiał się. Od razu rozpoznałam ten śmiech. To był ten koleś który do mnie dzwonił!
Przerażona wstałam i wbiegłam do budynku, aby poszukać chłopaków. Znalazłam ich przy barze. Siedzieli śmiejąc się w najlepsze. Louis'a z nimi nie było. Podeszłam do nich na miękkich nogach.
- Hej moglibyśmy już wracać? - spytałam drżącym głosem.
- Coś się stało? - zapytał Liam.
- Wszystko dobrze. Po prostu, nie powiedziałam mamie, że wychodzę. - powiedziałam spuszczając głowę.
Chłopcy zaśmiali się cicho. Spojrzałam na nich błagalnie.
- No dobra. To ja idę poszukać Lou, a wy zaczekajcie w samochodzie. - zarządził Payne.
Chłopcy skinęli głowami i ruszyliśmy w stronę wyjścia, a Liam poszedł po szatyna. Gdy wyszliśmy z klubu, rozejrzałam się dookoła. Jakieś dwadzieścia metrów od budynku, stał ten chłopak i patrzył w moim kierunku. Zadrżałam, ale bynajmniej nie z zimna.
Poszłam szybko za chłopakami do auta. Zanim Daddy znalazł Lou, minęło jakieś dziesięć minut. Chłopak był całkiem nawalony i bełkotał coś pod nosem. Ścisnęło mnie w sercu, bo przypomniałam sobie tą blondynę.
Liam usiadł za kierownicą i ruszyliśmy. Po 15 minutach staliśmy już pod moim domem. Kiedy chciałam wyjść, ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Louis'a. Skrzywiłam się lekko, co nie uszło uwadze reszty. Chłopak uśmiechnął się do mnie, jednak nie potrafiłam zrobić tego samego, musiałam wszystko poukładać sobie w głowie.
Gdy w końcu udało mi się wysiąść z samochodu, pomachałam chłopakom i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Kiedy upewniłam się, że chłopcy już pojechali, wdrapałam się jakoś na górę i weszłam do pokoju przez okno. Zamknęłam szczelnie okno i rzuciłam się na łóżko.
Zamknęłam oczy i wtuliłam się w poduszkę, próbując zasnąć, kiedy moja komórka zaczęła wydzierać się na cały pokój. Wzięłam ją do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Zastrzeżony numer. Przełknęłam ślinę i odebrałam.
- Ślicznie dzisiaj wyglądałaś. - odezwał się głos po drugiej stronie. - Ta kiecka idealnie podkreślała twoją urodę. - dodał po chwili, a ja się wzdrygnęłam ze wstrętem.
- Kim jesteś? - spytałam drżącym głosem.
- Niebawem się dowiesz.- powiedział i rozłączył się.
___________________________________________
Nudziło mi się więc postanowiłam dodać rozdział trzeci ;)
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu ;D
Komentarze mile widziane ;pp
@Twinkleineye
AJ LAJK YT SOŁ MACZ :P:P
OdpowiedzUsuńMoje zdanie już znasz :)fajny nowy wygląd
OdpowiedzUsuńWow.Ten rozdział był boski.Wiedziałam,że Sara coś czuje do niego.Hm..szkoda,że Luis tak postąpił.
OdpowiedzUsuńKurdee...zastanawiam się kim jest ten chłopak, który dzwoni do Sary . : D
OdpowiedzUsuńAle rozdział super. : )