środa, 9 października 2013

I wanna save your heart tonight - Rozdział 30

Następnego dnia z samego rana wzięłam szybki, zimny prysznic, który pomógł mi pozbyć się resztek snu i przebrałam się w świeże ciuchy. Kiedy stanęłam przed lustrem i zobaczyłam swoje odbicie, trochę się przestraszyłam. Wyglądałam potwornie. Potargane włosy, podkrążone i opuchnięte oczy, zapadnięte policzki. Harry by pewnie powiedział, że wyglądam jak siedem nieszczęść.

Przełknęłam gulę, która pojawiła się w moim gardle na myśl o Harry’m, a następnie po cichu skierowałam się do pokoju Niall’a. Chłopak leżał na łóżku, pogrążony w głębokim (a przynajmniej tak to wyglądało) śnie, szczelnie opatulony kołdrą.

Zawahałam się przez krótką chwilę, a następnie wśliznęłam się pod kołdrę obok chłopaka i przytuliłam się do niego, szukając odrobiny ciepła i bezpieczeństwa.

Po chwili blondasek otworzył swoje niebieskie oczy i spojrzał na mnie sennie. Na mój widok pisnął cicho i odsunął się ode mnie, jednak szybko się opanował, rumieniąc się przy tym słodko.

- Ana? – odezwał się zaskoczony, przecierając oczy.

- Możemy już jechać do szpitala? – spytałam cicho.

Blondasek usiadł zdezorientowany i zaspanymi oczami spojrzał na budzik, który wskazywał dwadzieścia minut po szóstej. Chłopak spojrzał na mnie trochę jak na wariatkę.

- Ty widziałaś, która jest godzina?

- Tak, wiem, ale ja już nie mogłam wytrzymać. W nocy prawie w ogóle nie spałam. Gdy tylko zamykam oczy widzę ten wypadek, wyobrażam sobie, jak to musiało wyglądać. – mówiłam ze ściśniętym gardłem.  – Muszę go zobaczyć Niall. Nie wytrzymam dłużej w domu.

Chłopak spojrzał na mnie troskliwie, ale widziałam w jego spojrzeniu, że się waha. Ciepłe łóżko i sen wyraźnie bardzo go kusiły. Najwyraźniej było w moim spojrzeniu coś niepokojącego, bo westchnął cicho i uśmiechnął się blado.

- Daj mi dziesięć minut. – mruknął przeczesując dłonią włosy.

- Dziękuję. – szepnęłam i pocałowałam go w policzek.

Niall zarumienił się jeszcze bardziej. Nic więcej nie powiedział, tylko uśmiechnął się ciepło, a następnie podniósł się z łóżka, zgarnął kilka rzeczy z krzesła i poszedł do łazienki. Patrzyłam w ślad za nim, czując ciepło rozchodzące się po moim ciele. W duchu dziękowałam za takiego przyjaciela, jakim jest Niall. Teraz przynajmniej na nim mogłam polegać, nie to, co na Zayn’ie.

~~`~~
- Zmieniło się coś? – spytałam doktora, kiedy razem z Niall’em przyjechaliśmy do szpitala.

Doktor Brown spojrzał najpierw na Harry’ego, wciąż leżącego nieruchomo na łóżku, a potem przeniósł spojrzenie na mnie. Nie spuszczałam wzroku z mężczyzny, szukając jakichś oznak wskazujących na to, że ma on dla nas złe wiadomości. Mężczyzna westchnął cicho i zerknął na papiery, które kurczowo ściskał w dłoniach

- Niestety na razie nic się nie zmieniło, przykro mi. Wciąż robimy badania, ale musimy czekać, aż pan Styles się obudzi.

- Ana, musimy uzbroić się w cierpliwość. – mruknął Niall dotykając mojego ramienia.

Uśmiechnęłam się do niego blado i usiadłam na krześle, które stało przy łóżku. Chwyciłam dłoń nieprzytomnego chłopaka i ścisnęłam ją mocno, a następnie pocałowałam ją delikatnie. Serce ściskało mi się z bólu. Tak strasznie chciałam znowu zobaczyć zielone tęczówki Harry’ego i te iskierki, które zawsze w nich były. Usłyszeć jego cudowny głos. Zamiast tego musiałam patrzeć na jego nieruchome ciało i słuchać pikania aparatury, do której był przypięty.

Niall usadowił się obok mnie i chwycił moją wolną dłoń. Zerknęłam na niego i uśmiechnęłam się przez łzy, które niespodziewanie pojawiły się w moich oczach.

- Nie płacz. – szepnął. – Wszystko będzie dobrze. Harry jest silny. Wyjdzie z tego. Zobaczysz.

Zamrugałam kilkakrotnie, chcąc pozbyć się słonych kropel, które zasłaniały mi widok. Delikatnie wyszarpnęłam dłoń z uścisku Niall’a i przetarłam twarz. Z całych sił starałam się wierzyć w słowa mojego przyjaciela, ale patrząc na nieprzytomnego chłopaka, ciężko mi to przychodziło.

~~`~~
Stałam w progu sali, w której leżał Harry i smutnym wzrokiem patrzyłam na chłopaka leżącego w białej pościeli. Bałam się opuścić swoje „stanowisko”, zupełnie tak jak wczoraj. W głębi duszy miałam nadzieję, że jeśli wciąż przy nim będę, on w końcu się obudzi. Niestety wiedziałam, że ta sprawa nie jest taka prosta.

Oparłam głowę o framugę, obejmując się ciasno ramionami, próbując, choć trochę się rozgrzać. Niall wyszedł na chwilę, żeby przynieść mi coś gorącego do picia. Cieszyłam się, że Niall jest tu ze mną. Zawsze mogę liczyć na jego wsparcie.

Reszta miała dojechać do szpitala trochę później, kiedy Louis i Sara już wrócą. Przykro mi było, że musieli zrezygnować z podróży poślubnej, na którą musieli tak długo czekać..

Podskoczyłam przerażona, kiedy ktoś klepnął mnie lekko w ramię. Odwróciłam się i zamarłam, kiedy zobaczyłam stojącego przede mną Zayn’a. Chłopak trzymał w dłoni kubeczek z jakimś parującym napojem. Uśmiechnął się blado i podał mi go.

- Dzięki. – wymamrotałam.

- Co z nim? – spytał nieśmiało.

Upiłam łyk gorącej czekolady, tym samym grając na zwłokę. Nie wiedziałam, czy chcę gadać z Zayn’em. Wciąż byłam na niego zła za to, że wczoraj się nie pojawił.

- Ma dużo ran, ale przeżyje. – szepnęłam. – Lekarz mówił, że musimy czekać, aż się obudzi, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat jego stanu.

Umilkłam i przygryzłam wargę, czując dłoń chłopaka na swoim biodrze. Zamknęłam oczy, przypominając sobie jak się mną zaopiekował po tym, jak ja i Harry rozstaliśmy się. Po chwili jednak przypomniałam sobie o wiadomości, którą otrzymał od Perrie. Z trudem przełknęłam gulę, która pojawiła się w moim gardle.

- Dlaczego nie przyszedłeś wczoraj? – spytałam wciąż nie otwierając oczu.

- Nie mogłem… - mruknął. – Kiepsko się czułem.

-Twój przyjaciel mógł zginąć, a ty nie przyszedłeś do szpitala, bo źle się czułeś? – spytałam z niedowierzaniem.  Chłopak mruknął pod nosem coś niezrozumiałego. – Powiedz prawdę. Byłeś z nią?

Zayn milczał. Odwróciłam się do niego powoli i zobaczyłam, że zawstydzony wpatrywał się w swoje buty. Nie wiedziałam, co powiedzieć dalej. W duchu łudziłam się, że może się mylę, że coś sobie ubzdurałam. Teraz już nie mogłam zaprzeczyć. Miałam wszystko czarno na białym. Zayn nie musiał już nic mówić, jego postawa mówiła sama za siebie.

- Wiem, że nie powinnam tego robić, ale widziałam wiadomości od niej. Byłeś z nią, kiedy wyjechałam, prawda? – odezwałam się cicho.

- Ana, ja… - głos mu się załamał.

Spuścił głowę jeszcze bardziej, uparcie wpatrując się w podłogę. Położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie uniosłam jego głowę, żeby spojrzał na mnie. W jego oczach błyszczały łzy.

- Zayn, ja cię o nic nie winię. – szepnęłam. Dziwne, ale nie czułam już złości. – Nawet więcej, rozumiem cię. Miałeś do tego pełne prawo, bo przecież my w pewnym sensie się rozstaliśmy. Nic dziwnego, że czułeś się zraniony i samotny i potrzebowałeś towarzystwa. Boli mnie jedynie, że gdy wróciłam, nie powiedziałeś o tym nawet słowem i zraniłeś również Perrie.

- Przepraszam. – wydukał.

Milczałam przez chwilę, zastanawiając się, co robić dalej.

- Kochasz ją? – spytałam po chwili zawahania.

- Nie. Tak. Może. – plątał się. - Sam nie wiem. – jęknął. – Ale do ciebie też coś czuję Ana. Nie kłamałem, kiedy mówiłem, że cię kocham.

Złapałam jego dłoń i uścisnęłam ją serdecznie.

- Wiem. Ja też nie kłamałam. – szepnęłam. - Ale też wciąż coś czuję do Harry’ego. Teraz wiem to na pewno. – powiedziałam zerkając przez ramię na nieprzytomnego chłopaka. - To się chyba nigdy nie zmieni.

Zayn westchnął ciężko, splatając swoje palce z moimi. Widziałam ból w jego oczach, ale nie potrafiłam okazać smutku z powodu tego, co się teraz miało wydarzyć.

- Czyli między nami koniec. – bardziej stwierdził niż spytał.

Spuściłam wzrok nie mogąc dłużej patrzeć mu w oczy i powoli pokiwałam głową. Słyszałam, jak Zayn wzdycha cicho, ze smutkiem. Było mi przykro, że musiałam go zranić, ale wiedziałam, że jeśli postąpię inaczej, zranię siebie. Najwyższy czas zacząć myśleć również o sobie.

- Tak będzie lepiej dla wszystkich. – mruknęłam delikatnie odsuwają rękę. – Ja kocham Harry’ego, a ty ewidentnie czujesz coś, do Perrie. Prędzej czy później zaczęlibyśmy się o to kłócić. W ten sposób unikniemy zadawania sobie niepotrzebnego bólu.

- Wiem, że masz rację, ale jakaś część mnie nie może się z tym pogodzić. – próbował się zaśmiać, ale raczej kiepsko mu to wyszło.

Bez słowa przytuliłam się do niego mocno, a on zaskoczony odwzajemnił uścisk, przygarniając mnie mocno do siebie. Natłok emocji spowodował, że po chwili zaczęłam szlochać w rękaw chłopaka. Zbyt wiele rzeczy wydarzyło się w tak krótkim czasie. To było już dla mnie za wiele.

- Zostaniesz tu ze mną? – spytałam drżącym głosem. – Nie chcę być sama. – szepnęłam płaczliwie.

- Jasne. – mruknął całując mnie w czubek głowy. – Tylko proszę, nie płacz już. Nie lubię, kiedy płaczesz.

~~`~~
- Kiedy on się obudzi? – spytałam cicho. – To już prawie tydzień, kiedy leży tu nieprzytomny. – jęknęłam.

Spojrzałam na Sarę, która siedziała obok mnie, przez cały czas trzymając mnie mocno za rękę. Dziewczyna wyglądała na równie zmartwioną jak i ja. Chyba obie miałyśmy złe przeczucia.

Od lekarzy nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Nie potrafili nic nam powiedzieć. Doktor Brown wciąż tylko powtarzał, że musimy czekać, aż Harry się obudzi. Ale ja nie chciałam już czekać. Ta niepewność doprowadzała mnie do szaleństwa.

Sara już otworzyła usta, żeby powiedzieć mi jakieś słowa pocieszenia, tak jak to wszyscy mieli w zwyczaju, kiedy ubiegł ją inny, dobrze mi znany głos.

- Obudzi się, kiedy będzie gotowy, Musisz nauczyć się cierpliwości.

Odwróciłam się gwałtownie w stronę drzwi, a moje oczy rozszerzyły się dwukrotnie, kiedy zobaczyłam stojącą w progu mamę. Serce zabiło mi mocniej ze szczęścia. Tato mówił, że postara się sprowadzić tutaj mamę, ale nie wiedziałam czy to mu się udało, aż do teraz.

- Mamo! – wymamrotałam czując dławiący płacz.

Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do niej, a następnie wtuliłam się w nią, tak jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem, szukając u niej pocieszenia.

- Ana, kotku. – szepnęła przygarniając mnie mocno do piersi.- Kiedy twój ojciec zadzwonił do mnie i wyjaśnił, o co chodzi, robiłam wszystko, żeby jak najszybciej się do ciebie dostać. Przepraszam, że zajęło to aż tyle czasu.

- Nie ważne. – wyjąkałam. – Cieszę się, że tu jesteś i mogę mieć i ciebie i Harry’ego obok siebie.

Mama pocałowała mnie w czoło i przytuliła mocniej, pozwalając wypłakać cały smutek i frustrację prosto w jej rękaw. Naprawdę cieszyłam się, że mama jest tu ze mną, że mogę spędzić z nią czas, którego pozostało nam niewiele. Żałowałam tylko, że nie potrafię należycie cieszyć się z jej przyjazdu. W tych okolicznościach nie mogłam wykrzesać z siebie najmniejszej iskierki radości.

Kiedy po kilkunastu minutach w końcu się uspokoiłam, niezdarnie wyplątałam się z objęć mamy i podeszłam z powrotem do łóżka, a następnie chwyciłam dłoń, chcąc znowu poczuć jego bliskość.

- Kochanie. To, że wciąż będziesz przy jego łóżku, nie sprawi, że obudzi się wcześniej. -  powiedziała mama, kładąc dłoń na moim ramieniu.

Sara pokiwała głową na znak, że zgadza się z jej słowami. Spuściłam wzrok, czując kolejne łzy, zbierające się pod powiekami.

- Ale ja chcę być przy nim, kiedy się obudzi. – szepnęłam.

- To nie zdrowe. Musisz odpocząć, zjeść coś. Niedługo ty będziesz potrzebowała pomocy lekarza. – skarciła mnie rodzicielka.

- Twoja mama ma rację. – mruknęła Sara. – Musisz coś zjeść i przespać się chwilę, bo w domu prawie w ogóle nie śpisz. Jak tak dalej pójdzie, to zasłabniesz, albo zdarzy się coś jeszcze gorszego, a nie chcemy martwić się jeszcze o ciebie.

Chciałam zaprotestować, ale nie miałam pod ręką żadnych argumentów, a poza tym, wiedziałam, że mają rację. Odkąd Harry leży w szpitalu nic nie jem, a w nocy kiepsko sypiam. Czułam się słaba i wycieńczona fizycznie, ale także psychicznie. Wciąż bałam się, że stan Harry’ego może być gorszy, niż lekarze przypuszczają, przez co mogę go stracić, a wtedy on już nie dowie się, jak bardzo go kocham i że żałuję tego, iż go zostawiłam.

- Sara zostanie przy Harry’m, a my pójdziemy na dół, żebyś w końcu coś zjadła. – powiedziała mama. – O śnie pogadamy za chwilę.

W odpowiedzi skinęłam tylko głową, nie będąc już w stanie dłużej „walczyć”. Mama delikatnie objęła mnie ramieniem i powoli wyprowadziła z sali. Będąc na korytarzu, mimowolnie obejrzałam się za siebie, chcąc jeszcze raz spojrzeć na chłopaka, jednak niestety już nie było go widać. Przygryzłam wargę i zrezygnowana poczłapałam razem z mamą do bufetu.

~~`~~
- Wytłumacz mi coś. – odezwała się mama odkładając widelec. – Kiedy do mnie przyjechałaś, mówiłaś, że spotykasz się z Zayn’em. Czy coś mnie ominęło? Zerwaliście?

Spojrzałam na nią z nad talerz, z prawie nietkniętą sałatką, na której widok czułam mdłości. Kobieta siedząca naprzeciwko mnie spoglądała na mnie ze smutkiem i zaciekawieniem. Przełknęłam ślinę, czując, że w moim gardle pojawia się gula.

- Dzień po wypadku Harry’ego. – wymamrotałam bawiąc się jedzeniem.

- Dlaczego? – wydawała się szczerze zaskoczona. – Myślałam, że go kochasz.

- Kocham. – zapewniłam. – Ale to, co czuję do Zayn;a, jest niczym w porównaniu z moimi uczuciami do Harry’ego. – wyznałam.

- Dlatego tak bardzo martwisz się o tego chłopca. – bardziej stwierdziła niż spytała.

Łza zakręciła mi się w oku na myśl o Harry’m. Z trudem powstrzymałam się przed wybuchnięciem głośnym płaczem. Wzięłam drżący oddech, chcąc w ten sposób, choć trochę się uspokoić.

- Nie chcę, żeby umarł. – wykrztusiłam. – Nie teraz. Nie, kiedy w końcu zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi na nim zależy.

- Kochanie nic mu nie będzie, musisz w to uwierzyć. Wiem, że jest trudno, ale musisz się starać. – szepnęła chwytając moją dłoń.

- A co, jeśli lekarze się mylą i jego stan nagle się pogorszy?

- Harry to młody, silny chłopak. Wyjdzie z tego, zobaczysz. – powiedziała hardo. – Zamiast bać się, zacznij się zastanawiać, co będziecie robić, kiedy w końcu wyjdzie ze szpitala. Pomyśl, że będziecie razem chodzić na długie spacery, będziecie trzymać się za ręce..

- Jeżeli Harry w ogóle mi wybaczy. – burknęłam.  – Po tym, jak traktowałam go w ostatnim czasie, nie zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.

- To znaczy? 

Zamyśliłam się na moment, z bólem w klatce piersiowej przypominając sobie, jak na weselu Sary i Louis’a zraniłam Harry’ego. Łzy zakręciły mi się w oczach, kiedy na nowo usłyszałam w głowie, jak mówi mi, że mnie kocha. Ja głupia odepchnęłam go, sprawiając potworny ból nam obojgu. Nigdy sobie tego nie wybaczę.

Wierzchem dłoni szybko otarłam łzę, spływającą po policzku i pociągnęłam nosem, nie patrząc na mamę, chociaż wyczuwałam na sobie jej gorące spojrzenie. Wzięłam drżący oddech i w końcu zmusiłam się do podniesienia wzroku.

- Potraktowałam go okropnie mamo. – szepnęłam. – Nie umiem tego naprawić.

- A może wystarczy zwykła, szczera rozmowa? – zaproponowała mama.

- Co, jeśli nie będzie chciał ze mną gadać? – spytałam cicho.

- Jeśli nie zaryzykujesz, nigdy się tego nie dowiesz.

Zmarszczyłam brwi, analizując słowa mamy. Zwykła rozmowa. Czy to naprawdę jest takie proste?  Jakoś nie potrafię przyjąć tego do wiadomości. Nic, co związane jest z Harry’m, nie jest ani trochę proste. Komplikacje, same komplikacje.

~~`~~
Siedziałam samotnie przy łóżku Harry’ego, trzymając chłodną dłoń chłopaka, rytmicznie pocierając kciukiem knykcie, próbując, choć trochę go rozgrzać. Przez cały dzień myślałam o tym, co mówiła mi mama. Myśli szalały w mojej głowie, nie potrafiłam ich uspokoić nawet na krótką chwilę.

- Moja mama uważa, że gdy w końcu cię ockniesz, powinnam z tobą szczerze porozmawiać.  – szepnęłam patrząc na jego twarz. - Ale ja się boję. Naprawdę. Po tym, jak cię potraktowałam, przeraża mnie myśl, że teraz ty możesz potraktować mnie tak samo. Wiem, jak to wszystko wygląda. Nagle, kiedy miałeś wypadek, zorientowałam się, że zależy mi na tobie. Ale to nie prawda. Zawsze mi na tobie zależało, mimo, iż nie zawsze potrafiłam ci to okazać. Nigdy nie chciałam, żeby stało ci się coś złego. – westchnęłam. – Gadam od rzeczy. Kiedy odzyskasz przytomność, nie będę potrafiła wydusić z siebie słowa. Jestem żałosna. – zacisnęłam zęby, żeby się nie rozpłakać. – Jeśli mi nie wybaczysz, to trudno. Jakoś to przeżyję. Teraz zależy mi tylko na tym, żebyś wrócił do zdrowia i był szczęśliwy.

Przyłożyłam dłoń chłopaka do swojego policzka, chcąc poczuć go bliżej siebie. Niewiele myśląc cmoknęłam wnętrze jego dłoni i uśmiechnęłam się lekko, czując na ustach smak jego skóry, który wciąż był mi cholernie znajomy.

Właśnie w tym momencie poczułam, jak palce jego dłoni poruszają się delikatnie. Zamarłam, nie mogąc oderwać wzroku od jego twarzy, szukając oznak, że naprawdę się budzi.

Moje serce omal nie wyskoczyło z piersi, kiedy z pomiędzy warg chłopaka wydobył się cichutki jęk. Bałam się poruszyć, czy choćby nawet mrugnąć, z obawą, że to wszystko tylko mi się wydaje.

Powieki Harry’ego zatrzepotały, a oczy zapatrzone były w sufit. Z trudem przełknęłam ślinę i powoli opuściłam dłoń chłopaka, nadal trzymając ją w uścisku.

Chłopak znowu jęknął, a jego twarz wykrzywił grymas. Serce ścisnęło mi się na ten widok. Harry bardzo powoli odwrócił głowę i wtedy jego wzrok spoczął na mojej osobie. Zamrugał kilkakrotnie, spróbował coś powiedzieć, jednak zamiast słów, z jego ust ponownie wydobył się jęk bólu.

- Ana? – wychrypiał po kilku kolejnych próbach.

- Hej. – szepnęłam płaczliwie.

- Co się.. – urwał łapiąc oddech.

- Jesteś w szpitalu. Miałeś wypadek. – wymamrotałam czując napływające do oczu łzy.

- Boli. – sapnął.

- Pójdę po lekarza. – wykrztusiłam.

Z trudem podniosłam się na równe nogi i zanim skierowałam się do drzwi, poklepałam go po nodze, która nie była w gipsie. Kiedy byłam już przy drzwiach, usłyszałam ciche pytanie chłopaka.

- Dotknęłaś mnie?

- Tak. Dlaczego pytasz? – spytałam zdenerwowana, wracając do niego.

- Nie poczułem tego. – wychrypiał z trudem.

Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Ponownie dotknęłam jego nogi, ale tym razem dłużej trzymałam dłoń.

- A teraz?  - zapytałam głupio.

- Nie.

Spróbowałam jeszcze raz.

- No, a teraz? – czułam się coraz bardziej zdenerwowana.

Z trudem pokręcił głową. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mu ból.

- Kiedy... dotykałaś… dłoni… czułem… to… a… teraz… nic. – powiedział robiąc przerwy na wzięcie oddechu.

- Pójdę po lekarza. – szepnęłam i wybiegłam z sali, czując jak serce mocno łomocze mi w piersi.

Miałam złe przeczucia. Biegłam przez korytarz, jednocześnie wciąż wołając pielęgniarki i doktora Browna. Moi przyjaciele znajdowali się z szpitalnym bufecie, ale nie chciałam marnować czasu, by biec na ból. Chciałam jak najprędzej wiedzieć, co się dzieje z Harry’m.

Kiedy w końcu udało mi się znaleźć lekarza prowadzącego, z trudem mogłam mu powiedzieć, o co chodzi, ale na szczęście doktor Brown zrozumiał moje niewyraźnie słowa i razem ze mną pobiegł z powrotem do Harry’ego.

- Dzień dobry. Nazywam się doktor Brown. – odezwał się mężczyzna podchodząc do chłopaka. – Jak się pan czuje?

- Wszystko boli. – wykrztusił chłopak.

- Podobno nie czuje pan dotyku na nogach.

- Tak. – potwierdził krzywiąc się lekko.

Mężczyzna powoli pokiwał głową, zapisując coś w papierach. Stałam z boku, tupiąc lekko nogą i wciąż ze zdenerwowania przygryzając wargę. Czy on nie może się pośpieszyć, myślałam wkurzona.

Doktor Brown odsunął kołdrę z nóg chłopaka, tak, aby odsłonić stopy. Następnie wyciągnął szpilkę i ukuł Harry’ego w paluch. Spojrzałam na Harry’ego, oczekując jakiejś reakcji, jednak nic takiego się nie stało. Nawet się nie wzdrygnął. Mężczyzna powtórzył czynność, ale efekt był taki sam. To samo zrobił z drugą nogą i tam też żadnej reakcji.

- Co to znaczy? – spytałam nie mogąc dłużej milczeć.

- Obawiam się, że pan Styles stracił czucie w nogach. 



____________________________________________
Nienawidzę kończyć blogów, bo wtedy rozdziały wychodzą mi coraz gorsze, tak jak teraz.
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to.
Jakby ktoś nie wiedział, pojawił się pierwszy rozdział, drugiej części historii o Nathanie   http://my-life-is-suck.blogspot.com/. Może kogoś to zaciekawi. 
Tutaj to chyba tyle. 
Pozdrawiam
@Twinkleineye  

6 komentarzy:

  1. Co!??!!?!!?!?!!?!!?!!?!!? Jaki koniec pomiędzy nimi!?!?! Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee, oni nie mogli zerwać!!!! Przecież bylitaką wspaniałą parą:(( szczególnie na początku kiedy Zayn tak słodko się nią opiekował, po tym co jej Hazza zrobił...a teraz znowu Styles ma z nią byc? Nieee, błagam, nie rób tego, a tym bardziej nie kończ bloga!!!<3
    twoja wiecznie czytająca twój blog- Nicole. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Och jejku... Ty nie możesz skończyć bloga. Przecież on jest cudowny. Szczerze mówiąc wolę, żeby Ana była z Harry. Cholernie się o niego martwię. Mam nadzieję, że ta utrata czucia w nogach jest tylko chwilowa, to znaczy, że przez jakiś czas po wyjściu ze szpitala może jeździć na wózku i wg, ale potem mu się poprawi. Przynajmniej mam taka nadzieje. Napisz nexta szybciutko. :)
    Pozdrawiam Emilka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak? Dlaczego? Powiedz mi, że oni nie zerwali ok? Nie wiem dlaczego, ale bardzo mocno kibicowałam Zaynowi. Swoją drogą jestem ciekawa czy Harry odzyska czucie w nogach i szkoda mi, że już kończysz bloga :( Wiąże z nim naprawde sporo wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam twojego bloga. Kiedy pomyslę sobie o tym,że chcesz go skończyć to normalnie...uhgg :)
    Szkoda,ze Ana nie jest juz z Zaynem,ale z drugiej strony Harry zasługuje na drugą szansę.. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Twojego bloga, i żałuję, że dopiero teraz go odkryłam.
    Zapraszam do mnie na onewayoranother-onedirection.blogspot.com i only-you-one-direction.blogspot.com
    Komentujcie

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero teraz przeczytałam to co napisałaś pod rozdziałem i się załamałam! Nie możesz zakończyć tak świetnego bloga! Proszę Cię, nie opuszczaj nas...

    OdpowiedzUsuń