Przełknęłam
gulę, która pojawiła się w moim gardle na myśl o Harry’m, a następnie po cichu
skierowałam się do pokoju Niall’a. Chłopak leżał na łóżku, pogrążony w głębokim
(a przynajmniej tak to wyglądało) śnie, szczelnie opatulony kołdrą.
Zawahałam się
przez krótką chwilę, a następnie wśliznęłam się pod kołdrę obok chłopaka i
przytuliłam się do niego, szukając odrobiny ciepła i bezpieczeństwa.
Po chwili
blondasek otworzył swoje niebieskie oczy i spojrzał na mnie sennie. Na mój
widok pisnął cicho i odsunął się ode mnie, jednak szybko się opanował,
rumieniąc się przy tym słodko.
- Ana? –
odezwał się zaskoczony, przecierając oczy.
- Możemy już
jechać do szpitala? – spytałam cicho.
Blondasek
usiadł zdezorientowany i zaspanymi oczami spojrzał na budzik, który wskazywał dwadzieścia
minut po szóstej. Chłopak spojrzał na mnie trochę jak na wariatkę.
- Ty
widziałaś, która jest godzina?
- Tak, wiem,
ale ja już nie mogłam wytrzymać. W nocy prawie w ogóle nie spałam. Gdy tylko
zamykam oczy widzę ten wypadek, wyobrażam sobie, jak to musiało wyglądać. –
mówiłam ze ściśniętym gardłem. – Muszę
go zobaczyć Niall. Nie wytrzymam dłużej w domu.
Chłopak
spojrzał na mnie troskliwie, ale widziałam w jego spojrzeniu, że się waha.
Ciepłe łóżko i sen wyraźnie bardzo go kusiły. Najwyraźniej było w moim
spojrzeniu coś niepokojącego, bo westchnął cicho i uśmiechnął się blado.
- Daj mi
dziesięć minut. – mruknął przeczesując dłonią włosy.
- Dziękuję. –
szepnęłam i pocałowałam go w policzek.
Niall
zarumienił się jeszcze bardziej. Nic więcej nie powiedział, tylko uśmiechnął
się ciepło, a następnie podniósł się z łóżka, zgarnął kilka rzeczy z krzesła i
poszedł do łazienki. Patrzyłam w ślad za nim, czując ciepło rozchodzące się po
moim ciele. W duchu dziękowałam za takiego przyjaciela, jakim jest Niall. Teraz
przynajmniej na nim mogłam polegać, nie to, co na Zayn’ie.
~~`~~
- Zmieniło
się coś? – spytałam doktora, kiedy razem z Niall’em przyjechaliśmy do szpitala.
Doktor Brown
spojrzał najpierw na Harry’ego, wciąż leżącego nieruchomo na łóżku, a potem
przeniósł spojrzenie na mnie. Nie spuszczałam wzroku z mężczyzny, szukając
jakichś oznak wskazujących na to, że ma on dla nas złe wiadomości. Mężczyzna
westchnął cicho i zerknął na papiery, które kurczowo ściskał w dłoniach
- Niestety na
razie nic się nie zmieniło, przykro mi. Wciąż robimy badania, ale musimy
czekać, aż pan Styles się obudzi.
- Ana, musimy
uzbroić się w cierpliwość. – mruknął Niall dotykając mojego ramienia.
Uśmiechnęłam
się do niego blado i usiadłam na krześle, które stało przy łóżku. Chwyciłam
dłoń nieprzytomnego chłopaka i ścisnęłam ją mocno, a następnie pocałowałam ją
delikatnie. Serce ściskało mi się z bólu. Tak strasznie chciałam znowu zobaczyć
zielone tęczówki Harry’ego i te iskierki, które zawsze w nich były. Usłyszeć
jego cudowny głos. Zamiast tego musiałam patrzeć na jego nieruchome ciało i
słuchać pikania aparatury, do której był przypięty.
Niall
usadowił się obok mnie i chwycił moją wolną dłoń. Zerknęłam na niego i
uśmiechnęłam się przez łzy, które niespodziewanie pojawiły się w moich oczach.
- Nie płacz.
– szepnął. – Wszystko będzie dobrze. Harry jest silny. Wyjdzie z tego.
Zobaczysz.
Zamrugałam
kilkakrotnie, chcąc pozbyć się słonych kropel, które zasłaniały mi widok.
Delikatnie wyszarpnęłam dłoń z uścisku Niall’a i przetarłam twarz. Z całych sił
starałam się wierzyć w słowa mojego przyjaciela, ale patrząc na nieprzytomnego
chłopaka, ciężko mi to przychodziło.
~~`~~
Stałam w
progu sali, w której leżał Harry i smutnym wzrokiem patrzyłam na chłopaka
leżącego w białej pościeli. Bałam się opuścić swoje „stanowisko”, zupełnie tak
jak wczoraj. W głębi duszy miałam nadzieję, że jeśli wciąż przy nim będę, on w
końcu się obudzi. Niestety wiedziałam, że ta sprawa nie jest taka prosta.
Oparłam głowę
o framugę, obejmując się ciasno ramionami, próbując, choć trochę się rozgrzać.
Niall wyszedł na chwilę, żeby przynieść mi coś gorącego do picia. Cieszyłam
się, że Niall jest tu ze mną. Zawsze mogę liczyć na jego wsparcie.
Reszta miała
dojechać do szpitala trochę później, kiedy Louis i Sara już wrócą. Przykro mi
było, że musieli zrezygnować z podróży poślubnej, na którą musieli tak długo
czekać..
Podskoczyłam
przerażona, kiedy ktoś klepnął mnie lekko w ramię. Odwróciłam się i zamarłam,
kiedy zobaczyłam stojącego przede mną Zayn’a. Chłopak trzymał w dłoni kubeczek
z jakimś parującym napojem. Uśmiechnął się blado i podał mi go.
- Dzięki. –
wymamrotałam.
- Co z nim? –
spytał nieśmiało.
Upiłam łyk
gorącej czekolady, tym samym grając na zwłokę. Nie wiedziałam, czy chcę gadać z
Zayn’em. Wciąż byłam na niego zła za to, że wczoraj się nie pojawił.
- Ma dużo
ran, ale przeżyje. – szepnęłam. – Lekarz mówił, że musimy czekać, aż się
obudzi, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat jego stanu.
Umilkłam i
przygryzłam wargę, czując dłoń chłopaka na swoim biodrze. Zamknęłam oczy,
przypominając sobie jak się mną zaopiekował po tym, jak ja i Harry rozstaliśmy
się. Po chwili jednak przypomniałam sobie o wiadomości, którą otrzymał od
Perrie. Z trudem przełknęłam gulę, która pojawiła się w moim gardle.
- Dlaczego
nie przyszedłeś wczoraj? – spytałam wciąż nie otwierając oczu.
- Nie mogłem…
- mruknął. – Kiepsko się czułem.
-Twój
przyjaciel mógł zginąć, a ty nie przyszedłeś do szpitala, bo źle się czułeś? –
spytałam z niedowierzaniem. Chłopak
mruknął pod nosem coś niezrozumiałego. – Powiedz prawdę. Byłeś z nią?
Zayn milczał.
Odwróciłam się do niego powoli i zobaczyłam, że zawstydzony wpatrywał się w
swoje buty. Nie wiedziałam, co powiedzieć dalej. W duchu łudziłam się, że może
się mylę, że coś sobie ubzdurałam. Teraz już nie mogłam zaprzeczyć. Miałam
wszystko czarno na białym. Zayn nie musiał już nic mówić, jego postawa mówiła
sama za siebie.
- Wiem, że nie
powinnam tego robić, ale widziałam wiadomości od niej. Byłeś z nią, kiedy
wyjechałam, prawda? – odezwałam się cicho.
- Ana, ja… -
głos mu się załamał.
Spuścił głowę
jeszcze bardziej, uparcie wpatrując się w podłogę. Położyłam dłoń na jego
policzku i delikatnie uniosłam jego głowę, żeby spojrzał na mnie. W jego oczach
błyszczały łzy.
- Zayn, ja
cię o nic nie winię. – szepnęłam. Dziwne, ale nie czułam już złości. – Nawet
więcej, rozumiem cię. Miałeś do tego pełne prawo, bo przecież my w pewnym
sensie się rozstaliśmy. Nic dziwnego, że czułeś się zraniony i samotny i
potrzebowałeś towarzystwa. Boli mnie jedynie, że gdy wróciłam, nie powiedziałeś
o tym nawet słowem i zraniłeś również Perrie.
-
Przepraszam. – wydukał.
Milczałam
przez chwilę, zastanawiając się, co robić dalej.
- Kochasz ją?
– spytałam po chwili zawahania.
- Nie. Tak.
Może. – plątał się. - Sam nie wiem. – jęknął. – Ale do ciebie też coś czuję Ana.
Nie kłamałem, kiedy mówiłem, że cię kocham.
Złapałam jego
dłoń i uścisnęłam ją serdecznie.
- Wiem. Ja
też nie kłamałam. – szepnęłam. - Ale też wciąż coś czuję do Harry’ego. Teraz
wiem to na pewno. – powiedziałam zerkając przez ramię na nieprzytomnego chłopaka.
- To się chyba nigdy nie zmieni.
Zayn
westchnął ciężko, splatając swoje palce z moimi. Widziałam ból w jego oczach,
ale nie potrafiłam okazać smutku z powodu tego, co się teraz miało wydarzyć.
- Czyli
między nami koniec. – bardziej stwierdził niż spytał.
Spuściłam
wzrok nie mogąc dłużej patrzeć mu w oczy i powoli pokiwałam głową. Słyszałam,
jak Zayn wzdycha cicho, ze smutkiem. Było mi przykro, że musiałam go zranić,
ale wiedziałam, że jeśli postąpię inaczej, zranię siebie. Najwyższy czas zacząć
myśleć również o sobie.
- Tak będzie
lepiej dla wszystkich. – mruknęłam delikatnie odsuwają rękę. – Ja kocham
Harry’ego, a ty ewidentnie czujesz coś, do Perrie. Prędzej czy później
zaczęlibyśmy się o to kłócić. W ten sposób unikniemy zadawania sobie niepotrzebnego
bólu.
- Wiem, że
masz rację, ale jakaś część mnie nie może się z tym pogodzić. – próbował się
zaśmiać, ale raczej kiepsko mu to wyszło.
Bez słowa
przytuliłam się do niego mocno, a on zaskoczony odwzajemnił uścisk,
przygarniając mnie mocno do siebie. Natłok emocji spowodował, że po chwili
zaczęłam szlochać w rękaw chłopaka. Zbyt wiele rzeczy wydarzyło się w tak
krótkim czasie. To było już dla mnie za wiele.
- Zostaniesz
tu ze mną? – spytałam drżącym głosem. – Nie chcę być sama. – szepnęłam
płaczliwie.
- Jasne. –
mruknął całując mnie w czubek głowy. – Tylko proszę, nie płacz już. Nie lubię,
kiedy płaczesz.
~~`~~
- Kiedy on
się obudzi? – spytałam cicho. – To już prawie tydzień, kiedy leży tu
nieprzytomny. – jęknęłam.
Spojrzałam na
Sarę, która siedziała obok mnie, przez cały czas trzymając mnie mocno za rękę. Dziewczyna
wyglądała na równie zmartwioną jak i ja. Chyba obie miałyśmy złe przeczucia.
Od lekarzy
nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Nie potrafili nic nam powiedzieć. Doktor
Brown wciąż tylko powtarzał, że musimy czekać, aż Harry się obudzi. Ale ja nie
chciałam już czekać. Ta niepewność doprowadzała mnie do szaleństwa.
Sara już
otworzyła usta, żeby powiedzieć mi jakieś słowa pocieszenia, tak jak to wszyscy
mieli w zwyczaju, kiedy ubiegł ją inny, dobrze mi znany głos.
- Obudzi się,
kiedy będzie gotowy, Musisz nauczyć się cierpliwości.
Odwróciłam
się gwałtownie w stronę drzwi, a moje oczy rozszerzyły się dwukrotnie, kiedy
zobaczyłam stojącą w progu mamę. Serce zabiło mi mocniej ze szczęścia. Tato
mówił, że postara się sprowadzić tutaj mamę, ale nie wiedziałam czy to mu się
udało, aż do teraz.
- Mamo! –
wymamrotałam czując dławiący płacz.
Zerwałam się
na równe nogi i podbiegłam do niej, a następnie wtuliłam się w nią, tak jak
wtedy, kiedy byłam dzieckiem, szukając u niej pocieszenia.
- Ana, kotku.
– szepnęła przygarniając mnie mocno do piersi.- Kiedy twój ojciec zadzwonił do
mnie i wyjaśnił, o co chodzi, robiłam wszystko, żeby jak najszybciej się do
ciebie dostać. Przepraszam, że zajęło to aż tyle czasu.
- Nie ważne.
– wyjąkałam. – Cieszę się, że tu jesteś i mogę mieć i ciebie i Harry’ego obok
siebie.
Mama
pocałowała mnie w czoło i przytuliła mocniej, pozwalając wypłakać cały smutek i
frustrację prosto w jej rękaw. Naprawdę cieszyłam się, że mama jest tu ze mną,
że mogę spędzić z nią czas, którego pozostało nam niewiele. Żałowałam tylko, że
nie potrafię należycie cieszyć się z jej przyjazdu. W tych okolicznościach nie
mogłam wykrzesać z siebie najmniejszej iskierki radości.
Kiedy po
kilkunastu minutach w końcu się uspokoiłam, niezdarnie wyplątałam się z objęć
mamy i podeszłam z powrotem do łóżka, a następnie chwyciłam dłoń, chcąc znowu
poczuć jego bliskość.
- Kochanie.
To, że wciąż będziesz przy jego łóżku, nie sprawi, że obudzi się wcześniej.
- powiedziała mama, kładąc dłoń na moim
ramieniu.
Sara pokiwała
głową na znak, że zgadza się z jej słowami. Spuściłam wzrok, czując kolejne
łzy, zbierające się pod powiekami.
- Ale ja chcę
być przy nim, kiedy się obudzi. – szepnęłam.
- To nie
zdrowe. Musisz odpocząć, zjeść coś. Niedługo ty będziesz potrzebowała pomocy
lekarza. – skarciła mnie rodzicielka.
- Twoja mama
ma rację. – mruknęła Sara. – Musisz coś zjeść i przespać się chwilę, bo w domu
prawie w ogóle nie śpisz. Jak tak dalej pójdzie, to zasłabniesz, albo zdarzy
się coś jeszcze gorszego, a nie chcemy martwić się jeszcze o ciebie.
Chciałam
zaprotestować, ale nie miałam pod ręką żadnych argumentów, a poza tym,
wiedziałam, że mają rację. Odkąd Harry leży w szpitalu nic nie jem, a w nocy
kiepsko sypiam. Czułam się słaba i wycieńczona fizycznie, ale także
psychicznie. Wciąż bałam się, że stan Harry’ego może być gorszy, niż lekarze
przypuszczają, przez co mogę go stracić, a wtedy on już nie dowie się, jak
bardzo go kocham i że żałuję tego, iż go zostawiłam.
- Sara
zostanie przy Harry’m, a my pójdziemy na dół, żebyś w końcu coś zjadła. –
powiedziała mama. – O śnie pogadamy za chwilę.
W odpowiedzi
skinęłam tylko głową, nie będąc już w stanie dłużej „walczyć”. Mama delikatnie
objęła mnie ramieniem i powoli wyprowadziła z sali. Będąc na korytarzu,
mimowolnie obejrzałam się za siebie, chcąc jeszcze raz spojrzeć na chłopaka,
jednak niestety już nie było go widać. Przygryzłam wargę i zrezygnowana
poczłapałam razem z mamą do bufetu.
~~`~~
- Wytłumacz
mi coś. – odezwała się mama odkładając widelec. – Kiedy do mnie przyjechałaś,
mówiłaś, że spotykasz się z Zayn’em. Czy coś mnie ominęło? Zerwaliście?
Spojrzałam na
nią z nad talerz, z prawie nietkniętą sałatką, na której widok czułam mdłości.
Kobieta siedząca naprzeciwko mnie spoglądała na mnie ze smutkiem i
zaciekawieniem. Przełknęłam ślinę, czując, że w moim gardle pojawia się gula.
- Dzień po
wypadku Harry’ego. – wymamrotałam bawiąc się jedzeniem.
- Dlaczego? –
wydawała się szczerze zaskoczona. – Myślałam, że go kochasz.
- Kocham. –
zapewniłam. – Ale to, co czuję do Zayn;a, jest niczym w porównaniu z moimi
uczuciami do Harry’ego. – wyznałam.
- Dlatego tak
bardzo martwisz się o tego chłopca. – bardziej stwierdziła niż spytała.
Łza zakręciła
mi się w oku na myśl o Harry’m. Z trudem powstrzymałam się przed wybuchnięciem
głośnym płaczem. Wzięłam drżący oddech, chcąc w ten sposób, choć trochę się
uspokoić.
- Nie chcę,
żeby umarł. – wykrztusiłam. – Nie teraz. Nie, kiedy w końcu zdałam sobie
sprawę, jak bardzo mi na nim zależy.
- Kochanie
nic mu nie będzie, musisz w to uwierzyć. Wiem, że jest trudno, ale musisz się
starać. – szepnęła chwytając moją dłoń.
- A co, jeśli
lekarze się mylą i jego stan nagle się pogorszy?
- Harry to
młody, silny chłopak. Wyjdzie z tego, zobaczysz. – powiedziała hardo. – Zamiast
bać się, zacznij się zastanawiać, co będziecie robić, kiedy w końcu wyjdzie ze
szpitala. Pomyśl, że będziecie razem chodzić na długie spacery, będziecie
trzymać się za ręce..
- Jeżeli
Harry w ogóle mi wybaczy. – burknęłam. –
Po tym, jak traktowałam go w ostatnim czasie, nie zdziwiłabym się, gdyby było
inaczej.
- To
znaczy?
Zamyśliłam
się na moment, z bólem w klatce piersiowej przypominając sobie, jak na weselu
Sary i Louis’a zraniłam Harry’ego. Łzy zakręciły mi się w oczach, kiedy na nowo
usłyszałam w głowie, jak mówi mi, że mnie kocha. Ja głupia odepchnęłam go,
sprawiając potworny ból nam obojgu. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
Wierzchem
dłoni szybko otarłam łzę, spływającą po policzku i pociągnęłam nosem, nie
patrząc na mamę, chociaż wyczuwałam na sobie jej gorące spojrzenie. Wzięłam
drżący oddech i w końcu zmusiłam się do podniesienia wzroku.
-
Potraktowałam go okropnie mamo. – szepnęłam. – Nie umiem tego naprawić.
- A może
wystarczy zwykła, szczera rozmowa? – zaproponowała mama.
- Co, jeśli
nie będzie chciał ze mną gadać? – spytałam cicho.
- Jeśli nie
zaryzykujesz, nigdy się tego nie dowiesz.
Zmarszczyłam
brwi, analizując słowa mamy. Zwykła rozmowa. Czy to naprawdę jest takie proste?
Jakoś nie potrafię przyjąć tego do
wiadomości. Nic, co związane jest z Harry’m, nie jest ani trochę proste.
Komplikacje, same komplikacje.
~~`~~
Siedziałam samotnie
przy łóżku Harry’ego, trzymając chłodną dłoń chłopaka, rytmicznie pocierając
kciukiem knykcie, próbując, choć trochę go rozgrzać. Przez cały dzień myślałam
o tym, co mówiła mi mama. Myśli szalały w mojej głowie, nie potrafiłam ich
uspokoić nawet na krótką chwilę.
- Moja mama
uważa, że gdy w końcu cię ockniesz, powinnam z tobą szczerze porozmawiać. – szepnęłam patrząc na jego twarz. - Ale ja
się boję. Naprawdę. Po tym, jak cię potraktowałam, przeraża mnie myśl, że teraz
ty możesz potraktować mnie tak samo. Wiem, jak to wszystko wygląda. Nagle,
kiedy miałeś wypadek, zorientowałam się, że zależy mi na tobie. Ale to nie
prawda. Zawsze mi na tobie zależało, mimo, iż nie zawsze potrafiłam ci to
okazać. Nigdy nie chciałam, żeby stało ci się coś złego. – westchnęłam. – Gadam
od rzeczy. Kiedy odzyskasz przytomność, nie będę potrafiła wydusić z siebie
słowa. Jestem żałosna. – zacisnęłam zęby, żeby się nie rozpłakać. – Jeśli mi
nie wybaczysz, to trudno. Jakoś to przeżyję. Teraz zależy mi tylko na tym,
żebyś wrócił do zdrowia i był szczęśliwy.
Przyłożyłam
dłoń chłopaka do swojego policzka, chcąc poczuć go bliżej siebie. Niewiele
myśląc cmoknęłam wnętrze jego dłoni i uśmiechnęłam się lekko, czując na ustach
smak jego skóry, który wciąż był mi cholernie znajomy.
Właśnie w tym
momencie poczułam, jak palce jego dłoni poruszają się delikatnie. Zamarłam, nie
mogąc oderwać wzroku od jego twarzy, szukając oznak, że naprawdę się budzi.
Moje serce
omal nie wyskoczyło z piersi, kiedy z pomiędzy warg chłopaka wydobył się
cichutki jęk. Bałam się poruszyć, czy choćby nawet mrugnąć, z obawą, że to
wszystko tylko mi się wydaje.
Powieki Harry’ego
zatrzepotały, a oczy zapatrzone były w sufit. Z trudem przełknęłam ślinę i
powoli opuściłam dłoń chłopaka, nadal trzymając ją w uścisku.
Chłopak znowu
jęknął, a jego twarz wykrzywił grymas. Serce ścisnęło mi się na ten widok.
Harry bardzo powoli odwrócił głowę i wtedy jego wzrok spoczął na mojej osobie. Zamrugał
kilkakrotnie, spróbował coś powiedzieć, jednak zamiast słów, z jego ust
ponownie wydobył się jęk bólu.
- Ana? –
wychrypiał po kilku kolejnych próbach.
- Hej. –
szepnęłam płaczliwie.
- Co się.. –
urwał łapiąc oddech.
- Jesteś w
szpitalu. Miałeś wypadek. – wymamrotałam czując napływające do oczu łzy.
- Boli. –
sapnął.
- Pójdę po
lekarza. – wykrztusiłam.
Z trudem
podniosłam się na równe nogi i zanim skierowałam się do drzwi, poklepałam go po
nodze, która nie była w gipsie. Kiedy byłam już przy drzwiach, usłyszałam ciche
pytanie chłopaka.
- Dotknęłaś
mnie?
- Tak.
Dlaczego pytasz? – spytałam zdenerwowana, wracając do niego.
- Nie poczułem
tego. – wychrypiał z trudem.
Zmarszczyłam
brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Ponownie dotknęłam jego nogi, ale tym
razem dłużej trzymałam dłoń.
- A
teraz? - zapytałam głupio.
- Nie.
Spróbowałam
jeszcze raz.
- No, a
teraz? – czułam się coraz bardziej zdenerwowana.
Z trudem
pokręcił głową. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mu ból.
- Kiedy...
dotykałaś… dłoni… czułem… to… a… teraz… nic. – powiedział robiąc przerwy na
wzięcie oddechu.
- Pójdę po
lekarza. – szepnęłam i wybiegłam z sali, czując jak serce mocno łomocze mi w
piersi.
Miałam złe
przeczucia. Biegłam przez korytarz, jednocześnie wciąż wołając pielęgniarki i
doktora Browna. Moi przyjaciele znajdowali się z szpitalnym bufecie, ale nie
chciałam marnować czasu, by biec na ból. Chciałam jak najprędzej wiedzieć, co
się dzieje z Harry’m.
Kiedy w końcu
udało mi się znaleźć lekarza prowadzącego, z trudem mogłam mu powiedzieć, o co
chodzi, ale na szczęście doktor Brown zrozumiał moje niewyraźnie słowa i razem
ze mną pobiegł z powrotem do Harry’ego.
- Dzień
dobry. Nazywam się doktor Brown. – odezwał się mężczyzna podchodząc do
chłopaka. – Jak się pan czuje?
- Wszystko
boli. – wykrztusił chłopak.
- Podobno nie
czuje pan dotyku na nogach.
- Tak. –
potwierdził krzywiąc się lekko.
Mężczyzna
powoli pokiwał głową, zapisując coś w papierach. Stałam z boku, tupiąc lekko
nogą i wciąż ze zdenerwowania przygryzając wargę. Czy on nie może się
pośpieszyć, myślałam wkurzona.
Doktor Brown
odsunął kołdrę z nóg chłopaka, tak, aby odsłonić stopy. Następnie wyciągnął
szpilkę i ukuł Harry’ego w paluch. Spojrzałam na Harry’ego, oczekując jakiejś
reakcji, jednak nic takiego się nie stało. Nawet się nie wzdrygnął. Mężczyzna
powtórzył czynność, ale efekt był taki sam. To samo zrobił z drugą nogą i tam
też żadnej reakcji.
- Co to znaczy?
– spytałam nie mogąc dłużej milczeć.
- Obawiam
się, że pan Styles stracił czucie w nogach.
____________________________________________
Nienawidzę kończyć blogów, bo wtedy rozdziały wychodzą mi coraz gorsze, tak jak teraz.
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to.
Jakby ktoś nie wiedział, pojawił się pierwszy rozdział, drugiej części historii o Nathanie http://my-life-is-suck.blogspot.com/. Może kogoś to zaciekawi.
Tutaj to chyba tyle.
Pozdrawiam
@Twinkleineye
Co!??!!?!!?!?!!?!!?!!?!!? Jaki koniec pomiędzy nimi!?!?! Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee, oni nie mogli zerwać!!!! Przecież bylitaką wspaniałą parą:(( szczególnie na początku kiedy Zayn tak słodko się nią opiekował, po tym co jej Hazza zrobił...a teraz znowu Styles ma z nią byc? Nieee, błagam, nie rób tego, a tym bardziej nie kończ bloga!!!<3
OdpowiedzUsuńtwoja wiecznie czytająca twój blog- Nicole. ;*
Och jejku... Ty nie możesz skończyć bloga. Przecież on jest cudowny. Szczerze mówiąc wolę, żeby Ana była z Harry. Cholernie się o niego martwię. Mam nadzieję, że ta utrata czucia w nogach jest tylko chwilowa, to znaczy, że przez jakiś czas po wyjściu ze szpitala może jeździć na wózku i wg, ale potem mu się poprawi. Przynajmniej mam taka nadzieje. Napisz nexta szybciutko. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Emilka <3
Jak? Dlaczego? Powiedz mi, że oni nie zerwali ok? Nie wiem dlaczego, ale bardzo mocno kibicowałam Zaynowi. Swoją drogą jestem ciekawa czy Harry odzyska czucie w nogach i szkoda mi, że już kończysz bloga :( Wiąże z nim naprawde sporo wspomnień.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego bloga. Kiedy pomyslę sobie o tym,że chcesz go skończyć to normalnie...uhgg :)
OdpowiedzUsuńSzkoda,ze Ana nie jest juz z Zaynem,ale z drugiej strony Harry zasługuje na drugą szansę.. :)
Kocham Twojego bloga, i żałuję, że dopiero teraz go odkryłam.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na onewayoranother-onedirection.blogspot.com i only-you-one-direction.blogspot.com
Komentujcie
Dopiero teraz przeczytałam to co napisałaś pod rozdziałem i się załamałam! Nie możesz zakończyć tak świetnego bloga! Proszę Cię, nie opuszczaj nas...
OdpowiedzUsuń