czwartek, 14 czerwca 2012

Rozdział czwarty

Całą noc nie zmrużyłam oka. Przez cały czas czułam się, jakby ten psychol stał obok mojego łóżka i obserwował mnie.

Za dwadzieścia siódma, stojący na szafce nocnej budzik, oznajmił mi, że mam wstać do pracy. Do pracy? Cholera jasna, jak mogłam o tym zapomnieć?

Usiadłam na łóżku i spojrzałam na okno. W mojej głowie pojawił się obraz tego chłopaka z wczoraj. Miałam wrażenie, że on i ten koleś co do mnie wydzwania, to jedna i ta sama osoba. Ich śmiech był identyczny. Jakby tego było mało to, gdzieś już go słyszałam, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie.

Powoli postawiłam nogi na podłodze, a później skierowałam się do łazienki, jednak gdy byłam już w połowie drogi, zmieniłam zdanie i wróciłam do ciepłej pościeli. Nie mogę iść do pracy. Co jeśli ten psychol będzie tam na mnie czekał?

Położyłam się na łóżku i zakryłam głowę poduszką, pozwalając łzą znowu płynąć z moich oczu. Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Odrzuciłam poduszkę na bok i drżącą ręką sięgnęłam po komórkę.

Zanim sprawdziłam kto dzwoni, wzięłam głęboki oddech. Kiedy zerknęłam na wyświetlacz, jednocześnie uspokoiłam się i zaniepokoiłam. Był to Louis.

* * *
Powoli odwróciłem się na lewy bok i spadłem z łóżka. Co jest kurwa? Usiadłem niezdarnie na podłodze i chwyciłem się za głowę. Jak nic będę miał wielkiego guza.

Zacząłem sprawdzać kieszenie, w poszukiwaniu telefonu, jednak zamiast komórki znalazłem małą, wymiętą kartkę. Rozłożyłem ją ostrożnie i moim oczom ukazał się jakiś numer, a pod nim było napisane:

"Mam nadzieję, że następnym razem też będzie tak miło. Lexi"

- Co do..- szepnąłem.

Zmiąłem karteczkę w rękach i rzuciłem w kąt pokoju. Podniosłem się z ziemi i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Mój telefon leżał bezpiecznie na łóżku. Wywróciłem oczami i zabrałem zgubę.

Skierowałem się do kuchni, bo strasznie mnie suszyło. Po drodze wybrałem numer Sary. Właściwie nie miałem żadnego specjalnego powodu, by do niej dzwonić, po prostu chciałem usłyszeć jej głos.

Po jakichś trzech sygnałach, dziewczyna odrzuciła połączenie, więc spróbowałem jeszcze raz, jednak i tym razem nie odebrała. Zrezygnowany schowałem telefon do kieszeni spodni i podszedłem do lodówki, by napić się wody.

Gdy już zaspokoiłem swoje pragnienie, wróciłem do sypialni. Włączyłem laptopa, aby sprawdzić kilka stron. Kiedy tylko włączyłem twittera, zobaczyłem mnóstwo moich zdjęć z wczorajszej imprezy. Na każdym obściskiwałem się z jakąś laską, którą zdecydowanie nie była moja rudowłosa miłość.

Nagle wszystko poukładało mi się w głowie. Ta blondi ze zdjęć, to ta Lexi, której numer znalazłem w kieszeni. Znowu spróbowałem skontaktować się z Sarą, ale dalej nie odbierała telefonów ode mnie.

* * *
Louis dzwoni do mnie chyba już dwudziesty raz. Nie mogę odebrać, bo nadal nie wiem co do niego czuję. Niby to tylko przyjaciel, ale przecież kiedy wczoraj grał na fortepianie, prawie się pocałowaliśmy.

Sprawdziłam która, godzina. Prawie jedenasta, a ja dalej leże w łóżku, w sukience, którą ubrałam na imprezę. Niechętnie wstałam i poszłam do łazienki wziąć prysznic.

Ubrałam spodnie od dresu, a do tego wielki podkoszulek z supermenem. Ostrożnie wyszłam na korytarz. Wszędzie panowała cisza, jednak wiedziałam, że mama jeszcze jest w domu.

Wolnym krokiem zeszłam na dół i od razu ruszyłam do kuchni, bo byłam głodna jak wilk. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam potrzebne składniki, do zrobienia jajecznicy.

W pewnym momencie po głowie zaczęła krążyć mi solówka Lou z More Than This i nawet nie zorientowałam się, kiedy zaczęłam ją śpiewać pod nosem.

And then I see you on the street
In his arms I get weak
My body falls, up on my knees
Praying

Nadal nucąc, nałożyłam śniadanie na talerzyk i odwróciłam się. W drzwiach kuchni stał Tommo. Tak się wystraszyłam, że upuściłam talerz, który rozbił się z hukiem, brudząc przy tym podłogę. Patrzyłam na chłopaka szeroko otwartymi oczami i nie mogłam wydusić nawet jednego słowa.

- Masz śliczny głos. - powiedział chłopak.

 Kucnęłam i zaczęłam zbierać to, co zostało z mojego śniadania. Kątem oka zauważyłam, że Lou także kucnął i mi pomaga, ale nadal nic nie mówiłam.

Wyciągnęłam rękę, by podnieść kawałek szkła. Chłopak także po niego sięgnął i jego dłoń wylądowała na mojej. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, jednak mimo to odsunęłam szybko dłoń.

Wstałam szybko i wyrzuciłam potłuczone szkło do śmieci. Usiadłam na krześle, czując jak mój żołądek domaga się jedzenia. Zignorowałam to i skupiłam się na szatynie.

- Co ty tu robisz? - spytałam.

- Nie odbierałaś telefonu. Martwiłem się. - wyjaśnił nie patrząc na mnie.

- Nic mi nie jest, po prostu nie chciałam z nikim rozmawiać. - powiedziałam.

Wstałam gwałtownie z krzesła i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam jakąś szynkę i zaczęłam robić sobie kanapki, byle tylko nie patrzeć na chłopaka. Nagle poczułam jego dłoń na swoim ramieniu i znowu poczułam ten dreszcz. Przygryzłam wargę i powoli odwróciłam się w stronę Lou.

- Możemy pogadać? - zapytał.

- O czym? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Chłopak nic nie powiedział, tylko patrzył mi prosto w oczy. Nie mogłam tego znieść. Cały czas miałam obraz, Lou całującego się z tamtą laską.

W pewnym momencie szatyn przybliżył się do mnie, oparł swoje czoło o moje i zamknął oczy, oddychając głęboko. Nie miałam pojęcia co robić. Nagle chłopak otworzył oczy i odsunął się ode mnie, ale tylko o pare milimetrów.

Przygryzł wargę, położył dłoń na moim policzku i przybliżył twarz do mojej. Nasze usta prawie się dotknęły, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Odwróciłam się od chłopaka, lekko zakłopotana. Wyciągnęłam telefon i odebrałam nie patrząc na numer. 

- Hej kochana! - krzyknęła do słuchawki moja przyjaciółka Ana.- Czemu się nie odzywasz? - spytała.

- No hej. - powiedziałam uśmiechając się. - Mam ostatnio strasznie dużo na głowie. - skrzywiłam się lekko.

- No nie gadaj. Na pewno znajdziesz dzisiaj czas dla przyjaciółki. - powiedziała

- Dla ciebie zawsze. - odparłam z uśmiechem.

- Ok. To będę u ciebie za jakieś półtorej godziny. Pa! - krzyknęła i rozłączyła się.

Zaśmiałam się cicho. Odwróciłam się z powrotem do chłopaka, ale jego już nie było. Przygryzłam wargę, wzięłam kanapki i poszłam do swojego pokoju. Gdy zjadłam, wyszukałam jakieś normalne ubrania.

Założyłam ciemne dżinsy, białą bokserkę i napisem " FREE HUGS" i czerwone conversy. Włosy zostawiłam 
rozpuszczone. Właśnie malowałam rzęsy tuszem, kiedy do mojego królestwa, jak burza wpadła Ana. Odwróciłam się do niej i uśmiechnęłam, widząc jej radosną buźkę. 

- No kochana, to idziemy na zakupy! - krzyknęła klaszcząc w dłonie.

- Na zakupy? Nie mam pieniędzy! - jęknęłam.

- Oh nie marudź. Będzie fajnie! - powiedziała ciągnąc mnie za rękę.

Zamknęłam drzwi na klucz, bo rodziców już nie było i ruszyłyśmy do najbliższej galerii. Tak jak mówiła moja przyjaciółka, było świetnie. Ana kupiła sobie śliczną sukienkę w liliowym kolorze, gdyż za dwa tygodnie, jej starsza siostra bierze ślub.

Jakimś cudem, wyszukałam trochę kasy w kieszeni i kupiłam boskie buty na koturnie. Właściwie nie są mi potrzebne, ale jestem kobietą i uwielbiam kupować buty. Obiecałam Anie, że pożyczę je jej na wesele.

Wychodząc kupiłyśmy jeszcze po shake'u. W drodze powrotnej opowiedziałam przyjaciółce o tym co działo się w ostatnim czasie. Wahałam się jednak czy powiedzieć jej o Lou, ale w końcu zdecydowałam, że może powie mi co robić.

Właściwie, niewiele mogła mi pomóc. Powiedziała, że nie powinnam go unikać, tylko szczerze z nim porozmawiać. Gdyby tylko to było takie proste. 


________________________________________________

Ok mam teraz mega dużo czasu i strasznie mi się nudzi, więc macie czwarty rozdział ;pp
Właściwie zaczynam myśleć nad następnym opowiadaniem, ale już nie o 1D ;>
Ok to tyle ;D Komentarze mile widziane, jak zwykle ;p
@Twinkleineye

4 komentarze:

  1. wiem iż najbardziej mile widzianym jest mój xD moja skromność wali na kolana nawet twojego jednorozca ;P jak zwyklleeeeeeeee biscie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ty odwal się od mojego jednorożca dupo jedna ;pp

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm...ciekawe co chciał jej powiedzieć.Jestem pewna,że on ją kocha!Ciekawe co się stanie,bo czuję,że coś się stanie..Eh

    OdpowiedzUsuń