piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział siódmy

Siedzieliśmy całą piątką w salonie w zupełnej ciszy. A może to ja nie słyszałam o czym rozmawiają chłopcy?  Siedziałam skulona na kanapie z nogami pod brodą, kiwając się w przód i w tył, niewidzącym wzrokiem obserwując resztę.

W pewnej chwili, bardzo powoli skierowałam swój wzrok na okno, za którym robiło się już ciemno. W mojej głowie wciąż krążyło pytanie Dlaczego Jake mi to wszystko robi? Znowu spojrzałam na
siedzącą w salonie bandę. Zauważyłam, że co jakiś czas, któryś z chłopców zerka w moją stronę. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos, któregoś z obecnych.

- Musimy pójść na policję.

Natychmiast zerwałam się z kanapy. Cała czwórka spojrzała na mnie zmartwiona. Do oczu napłynęły mi łzy. Znowu. Skakałam spojrzeniem, od jednego do drugiego, nie wiedząc co powiedzieć. Właściwie to wiedziałam co powiedzieć, ale nie wiedziałam jak.

- Nie pójdziemy na policję. - wydusiłam w końcu. - Jeśli Jake się o tym dowie, to zrobi coś Lou! - z każdym słowem, mówiłam coraz głośniej.

- Sara, musimy coś zrobić!- krzyknął Zayn. - Ten psychol kazał nas pobić, porwał Louis'a, a teraz cię szantażuje! Nie może to mu ujść płazem! - chłopak był bardzo zdenerwowany.

- Wyjadę z nim. - szepnęłam. - Jeśli tego nie zrobię, on go skrzywdzi.

- Jaką masz pewność, że jeśli to zrobisz, to on zostawi Louis'a w spokoju? - zapytał Liam.

Zastanowiłam się chwilę nad tym co powiedział. Wiedziałam, że szatyn ma rację, ale nie mogłam tego przyznać. Zaczęłam chodzić po pokoju w tę i z powrotem. Przez cały czas czułam na sobie spojrzenie chłopców.

W pewnym momencie zatrzymałam się i spojrzałam na drzwi, krzycząc w duchu, aby to wszystko okazało się jakimś głupim snem i że zaraz do domu przyjdzie wesoły Louis. Gdy tylko pomyślałam o moim chłopaku, zaczęło mi się kręcić w głowie. Powiedziałam chłopcom, aby nie podejmowali żadnych ostatecznych decyzji beze mnie i ruszyłam na górę do pokoju Louis'a.

Kiedy tylko stanęłam w progu jego sypialni, uderzył we mnie zapach chłopaka, unoszący się w całym pomieszczeniu. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy, których już nie mogłam powstrzymać.  Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim, chowając twarz w dłoniach.

- Dlaczego nie może być dobrze? - szepnęłam podnosząc głowę.

Wstałam powoli i podeszłam do wielkiej szafy, stojącej w kącie pokoju. Kucnęłam i zaczęłam w niej szperać. Po chwili natknęłam się na bluzę w paski, którą Lou tak bardzo lubi. Wyciągnęłam ją, zamknęłam szafę i  wróciłam na łóżko. Przytuliłam się do bluzy, przesyconej zapachem perfum i skóry chłopaka, a następnie założyłam ją na siebie.

Rozejrzałam się po pokoju, mój wzrok przykuły zdjęcia wiszące na ścianie. Jakoś nigdy się im nie przyglądnęłam. Niezdarnie postawiłam nogi na podłodze i podeszłam do ściany. Na prawie wszystkich zdjęciach był mój chłopak z rodziną. Niektóre zdjęcia były z koncertów i prób. Uśmiechałam się widząc radosną buzię szatyna, ale jednocześnie było mi cholernie smutno. Wyciągnęłam z kieszeni dżinsów komórkę i wybrałam numer Any. Drżąc na całym ciele, niecierpliwie czekałam, aż odbierze.

- Hej kochanie! - przywitała się radośnie.

- Ana.. - zaczęłam.

- Gdzie jesteś, zaraz do ciebie przyjadę.

Podałam przyjaciółce adres i rozłączyłam się. Właśnie za to kocham Anę. Nie muszę prawie nic mówić, a ona wie, że coś się stało i kilka minut później jest już u mnie.

Schowałam telefon i niechętnie wyszłam z pokoju. Wolnym krokiem zeszłam na dół i usiadłam na kanapie, na której nadal leżał Zayn. Chłopak nawet nie próbował mnie pocieszać, bo wiedział że to bez sensu.

Po dziesięciu minutach, ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Wiedziałam, że to moja przyjaciółka, więc wstałam by pójść otworzyć drzwi, ale ubiegł mnie Harry. Zatrzymałam się kilka metrów za chłopakiem.

Loczek otworzył drzwi i zaniemówił. Widziałam jak lustruje Anę od stóp do głów. Dziewczyna spojrzała na niego wzrokiem, który tak dobrze znałam. Patrzyła tak tylko na kolesi, którzy baaardzo ją interesowali.

Podeszłam bliżej Hazzy i Ana przeniosła wzrok na mnie. Widząc moją podpuchniętą od płaczu twarz, od razu do mnie podeszła i mocno przytuliła, a ja znowu się rozpłakałam.

- Jezu kochanie, co się stało? - spytała.

Przeszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. W międzyczasie, gdy opowiadałam przyjaciółce co się stało, do salonu przyszli Liam i Niall. Gdy skończyłam swój monolog, chłopcy powiedzieli jeszcze o tym, że powinniśmy pójść na policję. Skrzywiłam się, kiedy Ana przyznała im rację.

- Jutro wszyscy razem pójdziemy na policję. Powiecie o pobiciu, szantażu i o tym jak cię prześladował. - oznajmiła moja przyjaciółka, patrząc na mnie. - To, że chcesz się poświęcić dla Lou, jest słodkie, ale nie daje pewności, że Jake nic nie zrobi. I nie próbuj żadnych numerów, za naszymi plecami, bo wiem gdzie mieszkasz. - zagroziła mi Ana.

Przygryzłam wargę i skinęłam głową. Dlaczego ona mnie tak dobrze zna? Od razu wyczuła, że coś knuję. Zerknęłam na Harrego, który przez cały czas, oczarowany wpatrywał się w szatynkę. Boże, czy on nawet w takiej chwili nie potrafi zapanować nad swoim popędem? 

 Gadaliśmy jeszcze jakiś czas, kiedy zaczęła dzwonić moja komórka. Spojrzałam przerażona na pozostałych. Oni także mieli strach wypisany na twarzach. Ostrożnie wstałam z kanapy i nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.

- Sara kochanie, błagam cię daj mi jeszcze jedną szansę. - usłyszałam po drugiej stronie.

- Daniel? - spytałam.

- Nie kosmita. - odparł z sarkazmem.

- Błagam cię, odwal się wreszcie. Nie wrócę do ciebie! - powoli zaczynałam tracić cierpliwość.

- Co niby ma ten gwiazdorek, czego ja nie mam? - zakpił.

Na wzmiankę o Louis'ie, moje oczy zaszkliły się, a serce zaczęło bić szybciej.

- Mózg idioto! Mówi ci to coś? - spytałam wściekła i rozłączyłam się, a następnie rzuciłam telefonem o ścianę.

Kucnęłam, obejmując brzuch rękoma. Nagle poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Odwróciłam się i ujrzałam zmartwioną twarz Any. Uśmiechnęłam się krzywo i przytuliłam do przyjaciółki.

Po jakimś czasie szatynka oznajmiła, że musi już wracać do domu. Harry od razu, zaproponował że ją odwiezie. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdziwieni, a chłopak widząc to zarumienił się lekko. Ana uśmiechnęła się do niego zadziornie i chętnie przystała na jego propozycję.

Gdy pożegnałam się z przyjaciółką, pozbierałam to co zostało z mojego telefonu i zapytałam Liam'a czy pożyczy mi swój telefon. Chłopak od razu się zgodził, bo wiedział, że muszę mieć, jakikolwiek kontakt z Jake'iem. Podziękowałam mu i skierowałam się do pokoju mojego chłopaka.

Zadzwoniłam do mojej mamy i powiedziałam jej, że nie wrócę na noc do domu. Moja rodzicielka, zaczęła się wypytywać o co chodzi, ale zbyłam ją szybko i położyłam się do łóżka.

Następnego dnia obudziłam się po szóstej. Obudziłam się? Spałam może dwie godziny. Gdy tylko zamknę oczy, widzę najgorsze scenariusze. Zaczęłam niespokojnie kręcić się po łóżku, próbując jeszcze zasnąć, niestety z marnym skutkiem. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam bolące, podpuchnięte oczy.

Niezdarnie postawiłam nogi na podłodze i ruszyłam w stronę drzwi. W całym domu panowała zupełna cisza. No tak, nie ma nawet siódmej.. Skierowałam się do kuchni. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej karton soku pomarańczowego. Na jedzenie nawet nie spojrzałam, bo wiedziałam, że nie zmuszę się do przełknięcia czegokolwiek. Nalałam sobie trochę soku do szklanki i usiadłam przy stole.

Usłyszałam jak podłoga w salonie skrzypnęła, więc odwróciłam się w stronę drzwi. Do pomieszczenia
wszedł Liam, przeczesując dłonią włosy i ziewając głośno. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się ciepło.

- O hej. - przywitał się. - Czemu tak wcześnie wstałaś? - spytał.

- Nie mogę spać. Kiedy tylko zamknę oczy, widzę Jake i Lou. - powiedziałam krzywiąc się.

Chłopak skinął głową i ruszył do lodówki. Szatyn zaczął wyciągać różne produkty. Patrzyłam na niego zdziwiona. Liam spojrzał na mnie i widząc moją minę uśmiechnął się. Chłopak zabrał się za robienie naleśników, a ja jako że nie miałam nic lepszego do roboty, obserwowałam poczynania przyjaciela.

Po jakichś dziesięciu minutach, chłopak postawił przede mną talerz ze smakołykami. Skrzywiłam się, bo nie miałam ochoty nic jeść, ale Payne powiedział mi, że jak będę głodować, to nic nie wskóram.

Znowu usłyszałam skrzypienie podłogi, więc instynktownie odwróciłam się, jednak bardzo szybko wróciłam do gapienia się w talerz. Liam także odwrócił się, by sprawdzić, kto już wstał i wydał z siebie głośne westchnięcie.

- Harry na miłość boską, ubrałbyś się! Zapomniałeś, że w naszym domu jest dziewczyna? - spytał zirytowany szatyn.

- Oj tam. Wiele dziewczyn chciałoby być teraz na miejscu Sary. - zaśmiał się loczek.

Spojrzałam na Liama. Chłopak puścił i oczko i uśmiechnął się. Odwróciłam się do Harrego i starałam się nie myśleć o tym, że jest kompletnie nagi.

- Wybacz kochaniutki, ale nie ciesze się, bo nie ma czego oglądać. - zwróciłam się do chłopaka i pokazałam mu język.

Loczek zmrużył gniewnie oczy, spalił buraka i uciekł na górę. Usłyszałam cichy śmiech Liama, więc spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się nieśmiało.

Szybko zjadłam jednego naleśnika i skierowałam się do pokoju Louis'a. Po drodze minęłam Zayn'a i Niall'a. Zanim weszłam do pokoju, zobaczyłam jeszcze Hazzę, jak wychodzi z pokoju. Dzięki bogu miał na sobie ubranie. Gdy mnie zobaczył, zarumienił się. Uśmiechnęłam  się, powiedziałam ciche "dzięki" i weszłam do pokoju. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie było ich przy mnie. Pewnie kompletnie bym się załamała.

Poszłam do łazienki odświeżyć się i przebrać. Kiedy wróciłam z powrotem do sypialni, wzięłam telefon i wysłałam smsa do Any z pytaniem o której będzie. Odpowiedź otrzymałam natychmiast. Szatynka napisała, że wpadnie po ósmej. Postanowiłam, że będę siedzieć w pokoju, do czasu przyjścia Any.

Przez cały czas niecierpliwie spoglądałam na zegarek. Gdy tylko wybiła ósma, zerwałam się z łóżka na którym siedziałam i wyszłam z pokoju, kierując się do salonu, w którym siedzieli chłopcy.

Usadowiłam się obok Niall'a i położyłam głowę na jego ramieniu. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Oczywiście pierwszy zerwał się Harry i w odskokach popędził otworzyć drzwi. Chwilę później w drzwiach stanęła moja przyjaciółka. Wstałam ostrożnie i podeszłam do Any, wtulając się w nią jak dziecko.

- To co? Idziemy? - spytała dziewczyna, spoglądając na chłopców.

-Pewnie. - odpowiedzieli chórem i poszliśmy do samochodu.

Droga na komisariat strasznie mi się dłużyła. Kiedy po półgodzinnej jeździe w końcu dotarliśmy, nie byłam pewna czy dobrze robię, jednak gdy tylko usiadłam na przeciwko mundurowego, wszystkie wątpliwości minęły.

Zeznania zaczęły wylewać się ze mnie niczym wodospad. Opowiedziałam o prześladowaniu, śledzeniu, a także o porwaniu. Kiedy policjant spytał czy podejrzewam kogoś, bez wahania powiedziałam Jake Blue. Mężczyzna zapytał mnie, czy znam jego adres. Podałam mu go, jednocześnie mówiąc, że nie jestem pewna czy jest aktualny.Mundurowy zapewnił mnie, że jeszcze dzisiaj zaczną śledztwo.

Później jeszcze Zayn zgłosił pobicie i byliśmy wolni. Gdy wyszliśmy z budynku odetchnęłam z ulgą. Jednak moje "szczęście" nie trwało długo, bo moją uwagę przykuł chłopak w kapturze, który patrzył w naszą stronę. Niestety nie zdążyłam się mu przyglądnąć, bo gdy zobaczył że się na niego patrzę, zwiał szybko.

_________________________________________

Wiem, że rozdział miał być dopiero jutro, ale niestety nie dałabym rady go dodać więc jest dzisiaj.
Mam nadzieje, że się spodoba. Ja uważam, że nawet spoko mi wyszedł.
Komentarze mile widziane xD
@Twinkleineye

1 komentarz:

  1. Super . : )
    Jestem ciekawa czy Harry`ego i jej przyjaciółkę coś łączy ... x D

    OdpowiedzUsuń