poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział trzynasty

Nacisnąłem klamkę, delikatnie popchnąłem drzwi i niepewnie wszedłem do niewielkiej, białej sali. Mój wzrok od razu przykuło łóżko na którym leżała moja ukochana. Wolny krokiem podszedłem bliżej i usiadłem na krześle. 

Chwyciłem dłoń dziewczyny, podniosłem ją do ust i delikatnie pocałowałem. Siedziałem tak przez chwilę. wpatrując się w jej twarz, kiedy otworzyła oczy i popatrzyła na mnie zdezorientowana. Czułem się głupio, bo nadal trzymałem jej rękę, a przecież ona jest na mnie wściekła. Już chciałem coś powiedzieć, ale Sara mnie wyprzedziła.

- Gdzie ja jestem? - spytała, ostrożnie rozglądając się po pokoju.

- W szpitalu. - powiedziałem.

Rudowłosa patrzyła na mnie z dziwnym grymasem. Czułem jak moje serce łamie się na pół. Nigdy nie pomyślałbym, że będzie na mnie patrzyła z taką niechęcią. Westchnąłem cicho i odwróciłem wzrok. Poczułem jak delikatnie wyrywa rękę z mojego uścisku, więc znowu spojrzałem na jej twarz.

- Czemu mi nie powiedziałaś? - szepnąłem wpatrując się w nią.

Dziewczyna przymknęła oczy i odwróciła głowę. Poczułem narastającą we mnie złość. Odczekałem jeszcze parę sekund, mając nadzieje, że w końcu mi odpowie, jednak chyba się przeliczyłem.

- Sara do cholery! - podniosłem głos.

Zobaczyłem jak z pod przymkniętych powiek rudowłosej wypływają łzy. Przeczesałem dłonią włosy i spróbowałem się trochę uspokoić. Przecież ona prawie poroniła i to przeze mnie.

- To jest moje dziecko? - spytałem cicho, wpatrując się w jej twarz.

- A kogo? - spytała wściekła zerkając na mnie. - Z nikim innym... - urwała i zmieszana odwróciła wzrok.

Poczułem się jak kompletny idiota. Przymknąłem powieki i odtworzyłem w głowie najcudowniejszą noc mojego życia. Czy to co było między nami, naprawdę się skończyło?

Pokręciłem głową i popatrzyłem na dziewczynę. Widziałem jak płacze, ale nic nie mogłem zrobić, bo mógłbym pogorszyć sprawę. Poczułem jak do moich oczu napłynęły łzy.
Louis, weź się ogarnij! Przetarłem twarz rękawem bluzy, którą miałem na sobie.  Nie wiem jak długo siedzieliśmy w ciszy, ale w końcu zaczęła mi ona strasznie przeszkadzać. Chciałem jeszcze raz usłyszeć jej śliczny głos.

- Powiedz coś. - powiedziałem, zerkając na nią.

- Nienawidzę cię. - szepnęła.

Moje serce przeszył tak potworny ból, że przez chwilę nie mogłem oddychać. Ok, przecież wiedziałem co ona czuje, ale wiedzieć, a usłyszeć to zupełnie inna sprawa.

Schowałem twarz w dłoniach i poczułem jak po moich policzkach spływają słone kropelki. Zerwałem się z krzesła, które z hukiem uderzyło o podłogę i wybiegłem z sali.

Słyszałem za sobą, jak Sara coś krzyczy, ale nie już nie słyszałem co. W mojej głowie echem odbijały się te dwa straszne słowa. Minąłem Ane i Harrego, czekających na mnie na korytarzu.

- Louis! - krzyknął Hazza.

Nie zatrzymałem się jednak tylko biegłem dalej. Zatrzymałem się dopiero pod szpitalem. Oparłem się o ścianę budynku, próbując się uspokoić, co było strasznie trudne. Nagle poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu. Podniosłem głowę, spojrzałem w bok i zobaczyłem smutną twarz przyjaciela.

- Co się stało? - spytał.

- Nic. - odparłem wpatrując się w swoje buty. - Wracam do USA. - dodałem po chwili.

- Że co?! - chłopak prawie krzyczał. - Dlaczego? A co z Sarą? - spytał nieco ciszej.

- Ona mnie nienawidzi! - powiedziałem i poczułem napływające do oczu łzy. - Myśli że ją zdradziłem.
 Próbowałem jej wytłumaczyć, że między mną a Eleanor nic nie ma, ale mi nie wierzy. Dlaczego ktoś zrobił coś takiego? - spytałem zerkając na Harrego. - Ja ją kocham Harry. Naprawdę kocham. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej. - powiedziałem przytulając się do chłopaka.

Staliśmy tak parę minut w zupełnej ciszy. Odsunąłem się od niego, odwróciłem się i ruszyłem przed siebie.

- Dokąd idziesz? - spytał wyraźnie zaniepokojony.

- Do domu po swoje rzeczy, a później na lotnisko. - powiedziałem patrząc na przyjaciela. - Idź nacieszyć się  swoją dziewczyną. - dodałem i poszedłem do samochodu.

* * *
Dlaczego to powiedziałam? Przecież ja go nie nienawidzę. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam cicho szlochać, przeklinając się w duchu za swoją głupotę.

Usłyszałam jak drzwi od sali się otwierają, więc spojrzałam w tamtym kierunku. W drzwiach stała Ana. Dziewczyna wyglądała na bardzo zmartwioną. Wolnym krokiem podeszła do mnie i usiadła na krześle. na którym siedział Louis. Szatynka chwyciła moją dłoń i ścisnęła mocno, chcąc dodać mi trochę otuchy.

- Co się stało? - spytała, widząc łzy spływające po moich policzkach.

- Ja, ja powiedziałam Lou, że go nienawidzę. - szepnęłam drżącym głosem. - Ale ja wcale tak nie myślę. Ja go kocham. Dlaczego jestem taką idiotką? - spytałam.

- Nie jesteś idiotką. - powiedziała Ana, mocniej ściskając moją rękę.

- Właśnie że jestem! - podniosłam głos. - Właściwie mam gdzieś czy mnie zdradził..- zaczęłam, ale szatynka mi przerwała.

- On cię nie zdradził. - powiedziała z mocą w głosie. - Owszem spotkał się z tą laską, ale nic między nimi nie ma. Sara pokazywałaś mu te zdjęcia, prawda? - spytała, a ja skinęłam głową. - Jak się wtedy zachował?

Zastanowiłam się przez chwilę, próbując sobie przypomnieć. Po paru sekundach uświadomiłam sobie, że Lou był w szoku, kiedy zobaczył te zdjęcia.

Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam na nie i zobaczyłam Harrego. Chłopak był strasznie smutny i miał łzy w oczach.

- Hej Sara. - powiedział podchodząc bliżej.

- Gdzie jest Louis? - spytałam, czując napływające do oczu łzy.

Chłopak westchnął ciężko i popatrzył na swoją dziewczynę. Zobaczyłam jak po jego policzku spływa samotna łza.

- On wrócił do domu po swoje rzeczy, a później jedzie na lotnisko i wraca do USA. - powiedział loczek.

- Że co?! - krzyknęłam.

Usiadłam na łóżku, trzęsąc się na całym ciele. Chciałam wstać z łóżka, ale natychmiast powstrzymali mnie Hazza i Ana. Poczułam jak moje policzki robią się całe mokre od łez.

- Nie, nie, nie! On nie może teraz tam polecieć! - krzyczałam, próbując się im wyrwać.

- Sara uspokój się. - powiedziała Ana.

Chwyciłam się za głowę i znowu zaczęłam płakać. On nie może wyjechać, potrzebuję go. Nie potrafię już bez niego żyć.

Drzwi od pokoju znowu się otworzyły i do sali wszedł starszy mężczyzna w białym fartuchu. Przeglądając jakieś papiery, wolnym krokiem podszedł do mojego łóżka.

- Więc, panno Collins, jak się pani czuje? - spytał zerkając na mnie.

- Dobrze. - odparłam przecierając oczy, chociaż miałam ochotę wykrzyczeć wszystko co leży mi na sercu.

- Myślę, że jutro koło południa będzie pani mogła wrócić do domu, jednak będziesz musiała na siebie bardzo uważać, aby nie pojawiły się jakieś komplikacje.

Skinęłam głową i spojrzałam na moich przyjaciół, którzy nie spuszczali ze mnie wzroku. Skrzywiłam się lekko, spojrzałam na lekarza i wymusiłam na sobie sztuczny uśmiech. Mężczyzna także lekko się uśmiechnął i wyszedł, zapisując coś w dokumentach.

- Harry, nie pozwól Louis'owi wyjechać. - szepnęłam patrząc na loczka.

Chłopak skinął lekko głową i uśmiechnął się delikatnie. Podszedł bliżej i mnie przytulił, a następnie pożegnał się z moją przyjaciółką i wyszedł z sali.

* * *
Gdy tylko znalazłem się na korytarzu, puściłem się biegiem, by jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Kiedy znalazłem się w samochodzie, odpaliłem go szybko i ruszyłem z piskiem opon. Od razu skierowałem się w stronę lotniska i nie tylko dlatego że obiecałem Sarze, że nie pozwolę Lou wyjechać, ale także dlatego, że się o niego martwię. On naprawdę bardzo to wszystko przeżywa.

Dlaczego ktoś zrobił mojemu przyjacielowi takie świństwo? To pytanie wciąż krążyło mi w głowie. Wiem, że Louis naprawdę kocha tę rudowłosą dziewczynę. Nieraz rozmawiałem z nim na ten temat. Często nabijałem się z niego, bo nie rozumiałem, jak jedna dziewczyna może tak bardzo zmienić całe życie, jednak kiedy poznałem Ane,  przyjaciółkę Sary, wszystko się zmieniło. Mój cały świat się zmienił. Ona jest jedyna w swoim rodzaju. Dzięki temu rozumiem Lou i muszę mu pomóc.

Automatycznie przyspieszyłem, nie zważając na to, że policja może mnie zatrzymać. Godzinną drogę pokonałem w ciągu trzydziestu minut. Wysiadłem z samochodu, trzasnąłem drzwiami i ruszyłem w kierunku budynku. Kiedy znalazłem się w środku, zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu Tomlinsona, jednak nigdzie go nie było.

Spojrzałem na wielką tablicę odlotów, by sprawdzić o której odlatuje samolot do USA i rozchmurzyłem się trochę, bo odlatuje dopiero za godzinę. Ruszyłem w kierunku odprawy na ten właśnie lot z nadzieją, że tam znajdę Lou. Usiadłem na ławce i znowu zacząłem przeczesywać wzrokiem budynek. W pewnej chwili zauważyłem chłopaka siedzącego niedaleko mnie. Ubrany był w bluzę w paski, ciemnoniebieskie spodnie z szelkami, białe vansy, na głowie miał kaptur i wpatrywał się w podłogę.

Wiedziałem, że to moja zguba, bo nikt inny nie ubiera się tak jak mój przyjaciel. Wstałem i podszedłem do niego wolnym krokiem. Zatrzymałem się obok niego i chrząknąłem znacząco. Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie lekko podpuchniętymi oczami. Skrzywiłem się trochę.

Nienawidzę patrzeć jak moi przyjaciele cierpią, a zwłaszcza Louis. To właśnie on z całego zespołu jest mi najbliższy. To on zawsze mi pomaga, a teraz on sam potrzebuję pomocy.

Usiadłem obok niego, nie odzywając się słowem. Szatyn wpatrywał się we mnie, będąc w lekkim szoku. No tak, nie spodziewał się mnie tutaj.

- Po co przyjechałeś? - zapytał zachrypniętym głosem.

Westchnąłem głośno i spojrzałem na niego. Mam mu powiedzieć prawdę czy skłamać? Jak zareaguje, gdy powiem mu, że Sara kazała mi go zatrzymać w Londynie?  Zdecydowałem się na to pierwsze. Może akurat to coś zmieni.

- Sara poprosiła, abym nie pozwolił ci wyjechać. - powiedziałem patrząc mu w oczy.

Błękitne tęczówki chłopaka rozszerzyły się dwukrotnie, a następnie pojawił się w nich łzy. Wiedziałem, że mi nie wierzy, zresztą jak miał uwierzyć skoro niedawno ta sama dziewczyna powiedziała mu, że go nienawidzi? Louis pokręcił głową, spuścił głowę i znowu zaczął wpatrywać się w swoje buty.

- Nie, to nie prawda. - powiedział po chwili ciszy.

- Louis posłuchaj mnie. Ona naprawdę cię kocha. - powiedziałem kładą rękę na jego ramieniu. - Pomyśl przez chwilę, jak ona miała zareagować, kiedy zobaczyła że po internecie chodzą twoje zdjęcia, jak całujesz się z inną dziewczyną?

- Nie całowałem się z Eleanor.. - zaczął ale mu przerwałem.

- Stary ja to wiem, ale musisz dać Sarze trochę czasu. Chłopie ona jest z tobą w ciąży! Nie możesz jej teraz zostawić! Mamy jeszcze kilka dni wolnych, wykorzystaj je. - powiedziałem obejmując go ramieniem.

- Hazza, ja.. - zaciął się.- Ja muszę trochę pomyśleć. - powiedział w końcu. - Kocham Sarę i nie chcę jej stracić, ale też nie chcę, żeby przeze mnie znowu cierpiała. - dodał.

- Przez ciebie? - zapytałem głupio. - Ty nic nie zrobiłeś! - powiedziałem wściekły.

Byłem naprawdę zły. Nie mogłem pozwolić, aby brał winę na siebie. On nie zrobił nic złego. Po prostu spotkał się ze starą znajomą, a jakiś idiota to wykorzystał przeciwko niemu! Skąd się biorą tacy ludzie?

- Louis, proszę. Jedź ze mną do tego szpitala i pogadaj z nią jeszcze raz. - poprosiłem.

- Nie mogę. - szepnął, a po jego policzku spłynęła łza. - Muszę pobyć trochę sam.

- Nie leć. Zostań z nami do czwartku. Tu też możesz sobie wszystko poukładać w głowie. - powiedziałem w końcu w akcie desperacji. - Proszę. - dodałem po chwili.

Szatyn przez kilka minut siedział w ciszy, wpatrując się w podłogę. Kiedy w końcu podniósł głowę, zobaczyłem w jego oczach iskierki nadziei. Wstał powoli, zabrał walizkę i ruszył w stronę wyjścia. Uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem za nim.

Kiedy dotarliśmy do samochodu, otworzyłem bagażnik, a chłopak schował swój bagaż. Gdy siedzieliśmy już w aucie, chłopak popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Dzięki stary. - powiedział.

- Nie ma za co. - odparłem z uśmiechem.

Odpaliłem samochód i ruszyliśmy do domu.


_______________________________________________

No i następny ;)
Osobiście nie za bardzo mi się podoba, ale może wam przypadnie do gustu ;)
Strasznie dziękuję za wszystkie komentarze i liczne odwiedziny, to naprawdę mnie motywuje ;D
Niedługo następny ;)
@Twinkleineye

18 komentarzy:

  1. Pierwsza! Kocham te opowiadanie. Duzo emocji... Mimo, ze moje klawiatura juz cierpi, musze to wystukac. - Genialnie piszesz! Uwielbiam <3 Lou, Czemu ty tak wszystko rozumiesz? No dobra, nie bede winic Louisa ;) Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetny.:)
    Nie mogę się doczekać następnego. Ciekawe co będzie z Sarą i Louisem.:))
    zapraszam do mnie: http://niezwykla-codziennosc-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty ! : D
    wrr. Louis musi się pogodzić z Sarą. Nie ma innego wyjścia . ; - P
    Czekam na kolejne .
    pozdrawiam . xx

    OdpowiedzUsuń
  4. boski !! :D
    zakochani muszą się pogodzić :]
    Harry, dobry kolega :) tez chcę takiego <3
    czekam na nexta ;p

    zapraszam http://dream-of-another-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne :)
    czekam na dalaszy ciąg ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. zajebistyy . ! <3 .
    podoba mi się :D .
    ciekawe co bd z Sarą i Lou. <3 . :D
    Zapraszam do mnie , jutro ok. godz.15 , dodam nowy rozdział . ; * .

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebistyy . ! <3 .
    podoba mi się :D .
    ciekawe co bd z Sarą i Lou. <3 . :D
    Zapraszam do mnie , jutro ok. godz.15 , dodam nowy rozdział . ; * .

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział 13 fajny. Szkoda że nie czytałam od początku , będę musiała nadrobić zaległości ;D
    Zaobserwowałam i liczę na rewanż ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam wszystkie rozdziały i..strasznie mi sie podoba;d kocham go <3 Cieszę się ze Lou nie wyjechal;d oby sie dogadali i wyjaśnila sie sprawa z El;p

    http://urealizbe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny Blog jestem tu pa raz pierwszy i na pewno nie ostatni .;)
    Obserwuj mojego bloga , a zrobię to samo ;)
    http://fashion-our-lives.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Radocha na maksa tak się ciesze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. mega wciągające ;-)
    dodaję i liczę na to samo ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. ZACZNĘ OD POCZĄTKU CZYTAĆ : )

    OdpowiedzUsuń
  14. super blog.xd i wgl.jest świetny
    obserwujemy? ja obserwuje.

    OdpowiedzUsuń
  15. Niezły blog.
    flushberry.blogspt.com

    OdpowiedzUsuń
  16. bardzo dramatyczne zwroty akcji :)

    OdpowiedzUsuń