Zayn
delikatnie gładził mnie po plecach, przez po moim ciele rozeszły się przyjemne
dreszcze. Strasznie mnie to rozpraszało.
- Poszedł do toalety. – powiedział Louis poprawiając
się na kanapie.
- Ale tak
długo? – zdziwiłam się.
Coś mi tu nie
grało. Akurat wtedy, kiedy Sara opuściła nasze towarzystwo, gdyż źle się
poczuła, jemu przypomniało się, że chce mu się do toalety. Nie wiem, może mam paranoje,
ale wydawało mi się, że James przez cały czas nie spuszczał wzroku z mojej
przyjaciółki. Do tego mam wrażenie, że tylko ja to zauważyłam, no i oczywiście
Sara. Jestem pewna, że wcale nie poczuła się źle, tylko miała dość spojrzeń
tego dziwaka. W sumie, nie dziwię jej się. Czułam to samo, za każdym razem,
kiedy jego wzrok kierował się na moją osobę.
- Co w tym
dziwnego? To facet. – zaśmiał się Tommo, a reszta również zaczęła chichotać.
Zmarszczyłam
nos, patrząc na nich z obrzydzeniem. Boże z kim ja się zadaję? Chyba
zwariowałam. Ale serio. Czy tylko ja czuję jakiś dziwny niepokój? Naprawdę mam
wrażenie, że coś jest nie tak, jak być powinno.
W tym
momencie naszych uszu doszedł głośny huk, dobiegający z piętra domu. Brzmiało
to jak tłuczone szkoło i coś jeszcze, ale ciężko mi to określić. W każdym
razie, tak mnie to przestraszyło, że aż podskoczyłam na kolanach mojego
chłopaka. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie zszokowani. Mój niepokój stał się
jeszcze większy.
Louis jako
pierwszy zerwał się z kanapy i ruszył ku schodom, mrucząc pod nosem jakieś
przekleństwo. Zerknęłam na Malika, a następnie szybko podniosłam się na równe
nogi i podążyłam za Tomlinsonem. Chyba obydwoje baliśmy się, że Sara mogła
zrobić coś głupiego.
Gdy
znaleźliśmy się na piętrze i w miarę spokojnie kroczyliśmy w stronę sypialni
Lou i Sary, nagle po korytarzu rozniósł się potworny krzyk, wydobywający
właśnie z tego pokoju, do którego zmierzaliśmy. Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a
Louis już dopadł drzwi i otworzył je gwałtownie. Szybko podbiegłam do chłopaka
i wyjrzałam mu przez ramię, gdyż zasłaniał mi widok. Obraz przed moimi oczami
był tak potworny, że aż zrobiło mi się słabo. Wiem, że długo nie wymarzę tego z
pamięci.
James – ten obrzydliwy
sukinsyn, który od początku mi się nie podobał – klęczał nad moją przyjaciółką
i próbował ją rozebrać, jednocześnie mocując się z zamkiem swoich spodni. Sara
wyglądała, jakby była nieprzytomna, jednak widziałam, jak jej ciało drga
delikatnie, gdyż ta szlochała cicho. Jej twarz była czerwona od krwi, która
sączyła się z jej rozciętej wargi oraz z nosa. Czułam jak do gardła podchodzi
mi żółć.
Tomlinson
skoczył do przodu i odciągnął James’a od Sary, a następnie rzucił nim o
podłogę, niczym worek ziemniaków. Kiedy zaczął go okładać pięściami po twarzy,
jednocześnie trzymając za koszulkę, by mu się nie wyrwał, odwróciłam wzrok. To
nieprzyjemnie przypominało mi sytuację z klubu. Zamiast tego skupiłam się na
mojej przyjaciółce, która płakała skulona na środku łóżka. Natychmiast do niej
podbiegłam.
Pomogłam jej
usiąść, a ona momentalnie się we mnie wtuliła, niczym mała małpka, szlochając coraz
głośniej. Widząc łzy na jej opuchniętych policzkach, sama miałam ochotę się
rozpłakać. Nienawidzę patrzeć na cierpienie osób, które kocham. Tuliłam ją
mocno, przez cały czas szeptają do niej uspokajająco. Ponad jej ramieniem
widziałam, jak Tomlinson szarpie się z James’em. Dlaczego do kurwy nędzy żaden
z chłopców jeszcze tu nie przyszedł!?
Jak na
zawołanie w progu pojawił się Zayn, Liam oraz Niall. Chłopcy zdezorientowani
patrzyli to na mnie i Sarę, to na Lou i James’a. Na ich miejscu pewnie
zareagowałabym dokładnie tak samo.
- Nie stójcie
tak tylko coś zróbcie, bo on go zabije! – krzyknęłam zrozpaczona.
Całą trójka
szybko wskoczyła pomiędzy nich. Niall i Liam trzymali rozjuszonego przyjaciela,
natomiast Zayn przytrzymywał poobijanego i pokrwawionego James’a, by ten
nigdzie nie uciekł. Mimo, iż jego twarz w tym momencie wyglądała naprawdę
okropnie, na jgo ustach błąkał się chytry uśmieszek. Kurwa, on jest chory psychicznie!
- Dlaczego!? –
krzyknął Tommo, nie odrywając spojrzenia od swojego rzekomego przyjaciela.
Na widok łez
w oczach Louis’a, serce ścisnęło mi się boleśnie. To wszystko jest
popierdolone!
- To jest
zemsta. – zaśmiał się tamten. – Zniszczyłeś mi całe życie, rozumiesz?
Nienawidzę cię! Odebrałeś mi wszystko ty pierdolona gnido! – wrzasnął tak
głośno, że aż przeszedł mnie dreszcz.
Louis ponownie
zaczął się szarpać, jednak chłopcy mocno go trzymali, a przynajmniej taką mam
nadzieję. Wzdrygnęłam się i odwróciłam wzrok na drzwi, a po chwili
zorientowałam się, że w progu stoi zszokowany Harry, który skacze spojrzeniem
po wszystkich po kolei. Kiedy zorientował się, że na niego patrzę, zaczął mi
się intensywnie przyglądać, jakby oczekiwał, że wytłumaczę mu to wszystko.
- Zadzwoń po
policję. – wydusiłam, ignorując ucisk w żołądku.
Loczek
patrzył na mnie przez chwilę zdezorientowany, aż w końcu pokiwał głową i
wyciągnął telefon z kieszeni dżinsów i szybko wybrał odpowiedni numer. Ja w tym
czasie ponownie skupiłam się na przyjaciółce.
~~*~~
Policja oraz
pogotowie zjawili się niecałe dziesięć minut później. Funkcjonariusze od razu
zabrali James’a, który śmiał się, gdy ci się pojawili. Zachowywał się, jakby
miał to gdzieś, jakby spełnił swoją misję. Kompletnie nie rozumiem tego
człowieka. On chyba naprawdę ma coś z głową. Może zamiast do więzienia,
powinien trafić do zakładu psychiatrycznego.
Sanitariusze
chcieli zabrać Sarę do szpitala, by tam zrobić jej kilka badań, by dowiedzieć
się, czy aby na pewno wszystko jest w porządku, jednak ta nie wyraziła na to
zgody. Właściwie nie pozwoliła się nikomu dotknąć. Może nie zupełnie nikomu.
Żaden mężczyzna nie mógł się do niej zbliżyć. Kiedy tylko któryś z sanitariuszy
bądź któryś z chłopców podszedł zbyt blisko, Sara zaczynała płakać i trząść
się, była przerażona. Nikt z nas nie wiedział co robić, mimo iż doskonale
wiedzieliśmy o co chodzi. Przez James’a, Sara brzydziła się dotyku mężczyzn.
To ja
musiałam zająć się ranami mojej przyjaciółki. W między czasie próbowałam do
niej mówić, jednak ona była nieobecna, wydawało mi się, że w ogóle mnie nie
słyszy, albo nie chce słyszeć. Przez cały czas nieobecnym wzrokiem patrzyła w jeden
punkt. Naprawdę bardzo się o nią martwię. Właściwie nie tylko o nią, ale też o
Louis’a.
- Sara
skarbie, wszystko w porządku? Jak się czujesz? – spytał chłopak, kładąc dłoń na
jej ramieniu.
- Nie dotykaj
mnie. – wychrypiała odpychając jego dłoń.
- Co? –
szepnął zszokowany.
- Nie dotykaj
mnie. – powtórzyła nie patrząc na niego.
- Sara.. –
wymamrotał i ponownie położył jej dłoń na ramieniu.
- Nie dotykaj
mnie! – krzyknęła zrywając się na równe nogi.
Przylgnęła do
ściany, a po jej policzkach spłynęło kilka łez. Louis patrzył na nią z bólem. W
jego oczach również widziałam łzy, ale nic nie mogłam na to poradzić.
- Louis,
wyjdź. – szepnęłam. – Proszę. – dodałam widząc jego minę.
Chłopak
patrzył to na mnie to na Sarę, ale w końcu niechętnie skinął głową i wyszedł z
pokoju trzaskając drzwiami. Jest mi go
strasznie żal. Najpierw jego ”przyjaciel” pobił, a później próbował zgwałcić
jego narzeczoną, a teraz ta nie pozwala mu się dotknąć i zachowuje się, jakby
się go brzydziła. Wolę nawet nie myśleć, co teraz dzieje się w jego głowie. To
musi być co najmniej straszne.
~~*~~
Weszłam do
domu chłopców, delikatnie zatrzaskując za sobą drzwi. W całym budynku panowała
taka cisza, jakby nikogo nie było. Po chwili jednak usłyszałam dźwięk telewizora
dochodzący z salonu, więc od razu się tam skierowałam. Cała piątka siedziała sztywno
na kanapie i uparcie wpatrywała się w ekran plazmy. Wszyscy byli strasznie bladzi i mieli cienie
pod oczami. Wyglądali, jakby nie spali trzy noce. Właściwie nie zdziwiłabym
się, gdyby to była prawda, bo zemną dokładnie tak było.
- Hej. Gdzie
jest Sara? – spytałam podchodząc bliżej.
Louis
popatrzył na mnie z bólem, a po chwili zerwał się z kanapy i szybko poszedł do
kuchni. Jego zachowanie oznaczało, że moja przyjaciółka wciąż się do niego nie
odzywa. Od razu pożałowałam, że zadałam to pytanie, zadając chłopakowi jeszcze
większy ból.
Powoli
podeszłam do mojego chłopaka i dałam mu buziaka w policzek na przywitanie.
Kiedy to zrobiłam, poczułam na sobie spojrzenie Harry’ego, ale całkowicie go
zignorowałam. Teraz są ważniejsze sprawy. Do pozostałych uśmiechnęłam się
delikatnie, pocieszająco i ruszyłam w stronę kuchni, jednak powstrzymała mnie
dłoń Zayn’a, którą chwycił mnie za nadgarstek.
- Dokąd
idziesz? – spytał cicho.
- Muszę
porozmawiać z Louis’em. – powiedziałam również cicho
Złapałam jego
dłoń i ścisnęłam ją pokrzepująco, a następnie szybko poszłam do kuchni. Louis
stał oparty o zlew i płakał, co dało się zauważyć, gdyż jego ramiona drgały
delikatnie. W tym momencie było mi go tak cholernie żal. Jest moim przyjacielem,
członkiem rodziny i ciężko mi patrzeć jak cierpi.
Podeszłam
bliżej niego i położyłam mu dłoń na ramieniu, ściskając je delikatnie, tak jak
wcześniej ściskałam dłoń mojego chłopaka. Chłopak wzdrygnął się, ale kiedy
spostrzegł mnie kątem oka, trochę się rozluźnił, jeśli mogę to tak nazwać.
- Lou?
Wszystko w porządku? – spytałam cicho.
- Nie. Nie
jest w porządku. Sara w ogóle się do mnie nie odzywa. Co ja mówię! Ona nawet na
mnie nie patrzy! – powiedział zrozpaczony. -Ana, ja już mam tego dość,
rozumiesz? – popatrzył na mnie, a w jego oczach było widać tak wielki ból, że
aż skurczyłam się w środku. – Nie wiedziałem, że James tak bardzo mnie
nienawidzi. Naprawdę myślałem, że byliśmy przyjaciółmi. – pokręcił głową. – Ale
skoro to mnie tak bardzo nienawidzi, to czemu chciał zrobić krzywdę Sarze? Nie
mogę zrozumieć, czemu chciał skrzywdzić ją, a nie mnie.
- Bo
wiedział, że robiąc krzywdę Sarze, skrzywdzi ciebie. – szepnęłam.
Tommo
skrzywił się na moje słowa i przeczesał włosy palcami. Wyglądał na zagubionego.
- Ja już nie
mogę znieść tej sytuacji. – mruknął cicho.
- Razem coś
wymyślimy. Przecież nie zostawimy cię z tym wszystkim samego. – poklepałam go
po ramieniu.
– Pomogę ci.
– Pomogę ci.
- Dziękuje
Ana. – odwrócił się i przytulił mnie mocno.
Również go
przytuliłam, ale musiało to trochę dziwnie wyglądać, gdyż Tomlinson jest ode
mnie znacznie wyższy. Tak, jakby to on mnie pocieszał, a nie ja jego. Po chwili
odsunęliśmy się od siebie. Spojrzałam mu prosto w oczy i zobaczyłam, że gdzieś
tam powoli zaczyna się tlić nadzieja. To niesamowite, że właściwie jeszcze nic
nie zrobiłam, a już zdążyłam poprawić mu humor. Przyznam, że dziwnie było
patrzeć, jak najbardziej pozytywny człowiek na świecie płacze.
- Dobra, ja
idę pogadać z Sarą. – oznajmiłam.
Louis skinął
tylko głową, jednocześnie przecierając mokre od łez policzki, a następnie
wrócił do salonu, do chłopaków, natomiast ja poszłam na górę. Stanęłam przed
drzwiami i wzięłam głęboki wdech. Bałam się tego co tam zastanę, w jakim stanie
będzie moja przyjaciółka. Czy w ogóle będzie chciała ze mną rozmawiać. Przez
ten incydent ma straszne wahania nastrojów. Po części ją rozumiem, bo już drugi
raz jej się to przytrafiło, ale za pierwszym razem wracała z dyskoteki, a nie
siedziała we własnym domu.
Niepewnie
nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało
całkiem normalnie. Sara siedziała na środku łóżka i przyglądała się swojemu
sykowi, który oglądał jakieś książeczki. Jednak kiedy się jej lepiej przyjrzałam
zauważyłam, że w ogóle się nie ruszała i nie mrugała oczami.
Skrzywiłam się, bo jej zachowanie znaczyło, że nic nie będzie mówiła, a nawet nie będzie na mnie patrzeć.
Skrzywiłam się, bo jej zachowanie znaczyło, że nic nie będzie mówiła, a nawet nie będzie na mnie patrzeć.
Podeszłam
bliżej, a mały Nathan popatrzył na mnie tymi swoimi dużymi zielonymi oczkami.
Na jego buzi pojawił się rozbrajający uśmiech. Rozbrajający, bo zawsze wtedy
widać tego jednego przedniego ząbka. Poczochrałam jego czekoladowe włoski, a
następnie pocałowałam w czubek głowy. Mały uśmiechnął się jeszcze szerzej, a po
chwili powrócił do swoich książek.
- Hej
skarbie. Jak się czujesz? – kucnęłam obok łóżka i zwróciłam się do
przyjaciółki.
Zero reakcji.
Jakiejkolwiek. Nawet nie się poruszyła, ani nie mrugnęła. Westchnęłam cicho i
przygryzłam wargę, żeby nie zacząć na nią wrzeszczeć, a wierzcie mi jestem do
tego zdolna.
- Sara błagam
odezwij się do cholery. Nie widzisz, że swoim zachowaniem ranisz nas
wszystkich? Najbardziej cierpi Louis. – słysząc imię swojego narzeczonego w
końcu drgnęła. – Sara on naprawdę cierpi. Zrozum, że on nie mógł przewidzieć,
że James będzie chciał ci zrobić krzywdę. On nawet nie wiedział, że ten koleś
tak bardzo go nienawidzi, myślał że są przyjaciółmi. – nawijałam chcąc wykorzystać
fakt, że Sara mnie słucha. – Nie rób nam tego, proszę cię. Wiem, że bardzo to
wszystko przeżyłaś, ale my również. Pozwól sobie pomóc. Sara błagam cię. Nie
zamykaj się w tej swojej skorupie.
Po jej
opuchniętych policzkach powoli zaczęły spływać łzy. Wiedziałam, że mówiąc to
wszystko zadaję jej ból, ale jeśli tylko to zadziała, to zaryzykuję. Nie
pozwolę, żeby zrobiła coś głupiego.
- Ja już
dłużej nie dam rady. – odezwała się nagle. – Przerasta mnie to wszystko co się
dzieje wokół Louis’a. Nie radzę sobie z tym całym szumem wokół naszego związku.
Nie radzę sobie z wyzwiskami i obelgami ze strony jego fanek. – jej głos był
cichy i zadziwiająco spokojny.
- O czym ty mówisz?
Jakie obelgi i wyzwiska? – starałam się nie okazywać, jak bardzo dziwi mnie
fakt, że się do mnie odezwała.
- Codziennie
dostaję setki wiadomości, gdzie ludzie wyzywają mnie od szmat i dziwek. Fanki
chłopców piszą mi, że nie zasługuję na niego, że jestem nikim, mówią, że nie
pasujemy do siebie. Najgorsze i tak jest to, że twierdzą iż wrobiłam Louis’a w
ciąże. Że Nathan wcale nie jest jego dzieckiem. Mam już dość. Nie potrafię już
sobie z tym radzić, jestem za słaba. Nie chcę, żeby mój syn żył w takim
otoczeniu. Nie mogę pozwolić, żeby ktoś traktował go jak jakiegoś wyrzutka.
- O czym ty
kurwa mówisz? – spytałam. – Co ty chcesz zrobić? Chcesz to zakończyć? Chcesz
zostawić Louis’a? Po tym wszystkim co razem przeszliście? Sara nie możesz! Nie możesz
mu tego zrobić! On tak bardzo cię kocha! Ciebie i Nathana! I wiem, że mimo tego
całego bagna ty jego również kochasz! Sara nie możesz, rozumiesz! To go zabije!
– mówiłam gorączkowo.
Nawet się nie
zorientowałam, kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nie, to nie może
być prawda. To jest sen. Jebany zły sen! To się nie dzieje naprawdę! Niezdarnie
podniosłam się na równe nogi i schowałam twarz w dłoniach.
- Sara
błagam, przemyśl to jeszcze. To nie może się tak skończyć. Tyle już
przeszliście, pokonaliście tyle przeszkód.. nie możesz teraz tego zakończyć.
Proszę, nie poddawaj się. – szepnęłam ocierając policzki.
Sara
pociągnęła nosem i pokręciła głową. Ona podjęła już decyzję. Kurwa! Nie, nie,
nie! Nie pozwolę na to! To się tak nie skończy. Nie pozwolę, żeby moja
przyjaciółka popełniła największy błąd w życiu.
* * *
Po pokoju
rozniosła się melodyjka wydobywająca się z telefonu Eleanor. Dziewczyna
pospiesznie wstała z kanapy, zostawiając swoją przyjaciółkę i podniosła
urządzenie, a następnie wcisnęła zieloną słuchawkę, nawet nie sprawdzając kto
dzwoni. Młoda kobieta była stuprocentowo przekonana, iż po drugiej stronie
słuchawki był jej znajomy i oczywiście się nie myliła.
- Eleanor.
- Witaj
James. – uśmiechnęła się pod nosem. – I jak poszło? Wszystko załatwione.
-
Niezupełnie. – usłyszała cichy, wredny śmiech mężczyzny. – Właśnie znajduje się
w więzieniu, za próbę gwałtu i wykonuję mój jeden telefon. – i znowu ten
śmiech.
- Że co? Ty
idioto! Nie taki był plan! Miałeś ją uwieźć, a nie zgwałcić! – krzyknęła.
Spojrzała
niespokojnie na blondynkę, która patrzyła na nią z pobladłą twarzą. Perrie
poczuła jak cały obiad podchodzi jej do gardła, słysząc słowa swojej
przyjaciółki. Gwałt?
- Wiem, ale
nie mogłem się powstrzymać. Ta ruda była taka słodka. A ten jej niewyparzony
język i bojowy nastrój. – wymruczał mężczyzna. – Teraz zastanawiam się, czy
powiedzieć policji, że to ty mi zleciłaś skrzywdzenie tej dziewczyny. –
powiedział cichym, grobowym tonem.
- Nie zrobisz
mi tego. – wyszeptała czując nagłą suchość w gardle. James zaśmiał się
gardłowo. – Zrobisz?
- Sprawdź
mnie. – mruknął i się rozłączył.
Dziewczyna
stała nieruchomo wciąż trzymając telefon przy uchu. Była przerażona. Bała się,
że James powie o wszystkim policji i że to ją zniszczy. Po raz pierwszy od
dawna, naprawdę się bała.
__________________________
Tak jak obiecałam, dodaję. Jakimś cudem udało mi się coś skrobnąć.
Mam nadzieję, że wam się spodoba, choć przyznam, że boję się, że wam się nie spodoba kolejna porcja problemów.
Cóż..
Pozdrawiam
@Twinkleineye
świetny rozdział, ale mogłabyś im dać w końcu żyć :) czekam na nn xoxo
OdpowiedzUsuńAle ten James i Eleanor są okropni! Biedna Sara:( Czekam na next:*
OdpowiedzUsuńO JA-PIER-DO-LE. o,O Przepraszam za wyrażenie, ale to słowo ciśnie mi się na usta. Nie no jesteś geniuszem, serio. Uwielbiam tą historię. Dobrze, że nie jest tak cukierkowo i może jestem dziwna, ale mi się podoba, że oni mają problemy. XD kochamkochamkocham. <33
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i życzę weny. ;**
Cudownyy<33333
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze Sara pogada z Louisem i wszystko będzie ok.
Czekam na następny;*
Biedna Sara ;c Mam nadzieje że nie zostawi Lou i to przemyśli. Czekam na next ;3
OdpowiedzUsuńCudny,cudny i jeszcze raz cudny. Juz nie moge doczekac sie nastepnego rozdzialu. Pisz szybko kolejny bo jestem ciekawa co bedzie dalej. Zycze weny :-)
OdpowiedzUsuńCUDOWNY rozdział! *_*
OdpowiedzUsuńMogą być kolejne kłopoty, tylko proszę Cię niech Sara zostanie z Lou. Oni nie mogą się rozejść, Nie teraz i nie po tym wszystkim.
A niech się ten James wygada i El w końcu oberwie po dupie za te jej głupie pomysły.
Czekam na next! ;**
♥ nie mam czasu wybacz xP
OdpowiedzUsuńZastanowie się! <3
UsuńRozdział jak zawsze jest genialny! Jedna nie podoba mi się to, co planuje Sara. Ona nie może przecież tego zrobić. Poza tym raniąc bohaterów ranisz i mnie, bo na prawdę się do nich przywiązałam w pewnym sensie i nie podobają mi się ich problemy. Jednak najbardziej zabolało mnie zachowanie Sary względem Louis'a. Ok, jestem w stanie zrozumieć, ze po tym wszystkim przydzi sie mężczyzn, ale do cholery to jest jej narzeczony. On nie da jej krzywdy zrobić. I wgl dlaczego ona nie powiedziała o hejtach chłopakowi?!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zamiast nawarstwiać problemy, będziesz już je tylko wyjaśniać i wszystko się jakoś ułoży!
Napisałam obszerny komentarz, ale mi się usunął;< teraz napisze zwięźlej...
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się, ze Sara ciągle tak cierpi. To jest okropne uczucie dla kogoś kto tak jak ja jest zżyty z bohaterami. Sara nie może opuścić Lou. To będzie straszne...Wgl. dlaczego nie powiedziała chłopakowi o tych wszystkich hejtach..?! Liczę, że Ana stanie na głowie, żeby ją powstrzymać przed tym błędem.
James razem z Perrie i El mógłby zgnić w więzieniu. Nalezy im się to za to wszystko.
Mam nadzieję, że teraz już nie będziesz nawarstwiać problemów tylko bd je wyjaśniać;) i wreszcie Sara z Lou i Ana z Zaynem zaznają spokój.
Jest mi strasznie szkoda Sary. Tak wiele przeszkód stało na drodze jej związku z Louisem. Na jej miejscu też bym chyba nie wytrzymała. Wcale jej się nie dziwię, że chce to wszystko zakończyć, ale Ana ma rację. Jeśli zakończy ten związek pokaże wszystkim swoją słabość, a to w zasadzie jest równe z samobójstwem w świecie show-biznesu. Jednak najważniejsze jest to, że nic jej się nie stało (w sensie fizycznym). Czytając scenę, w której James próbuje zgwałcić Sarę płakałam, bo wiem dokładnie co ona wtedy czuła. Nie jest to prawdziwe zdarzenie, ale doskonale to opisałaś, o ile może to być doskonałe... W każdym razie, mam nadzieję, że jednak Sara zostanie z Lou i nie zrobi niczego głupiego. Ana na pewno będzie ją wspierać tak samo jak chłopcy pomogą Tomlinsonowi. Trzymam za nich kciuki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ola