Zajrzałam do
kuchni, jednak nikogo tam nie było, więc powoli skierowałam się do salonu.
Zatrzymałam się w progu i od razu obaczyłam mamę i Jima, siedzących na kanapie,
całkowicie pochłoniętych rozmową. Uśmiechnęłam się lekko, widząc rumieńce na
jej policzkach i absurdalnie szeroki uśmiech na ustach. Cieszyłam się jej
szczęściem, zasługuje na to.
Nieśmiało,
raz po raz mocno przygryzając wargę, weszłam w głąb pomieszczenia. Słysząc
skrzypienie deski w podłodze, dwójka na kanapie momentalnie odwróciła się w
moją stronę. Mama uśmiechnęła się do mnie czule i zachęcająco poklepała miejsce
obok siebie.
- Chodź tu do
nas skarbie. – powiedziała wesoło.
Spróbowałam
się do niej uśmiechnąć, ale raczej wyszedł z tego grymas. W głowie wciąż miałam
tamte artykuły, przez co nie potrafiłam się rozluźnić. Muszę załatwić tą
sprawę, a właściwie dwie sprawy i to jak najszybciej. Jeśli będę z tym zwlekać,
może być źle.
- Mamo, muszę
z tobą o czymś porozmawiać. – zaczęłam niepewnie.
- Słucham
cię.
Wzięłam jeden
głęboki, drżący oddech. Teraz albo nigdy.
- Muszę
polecieć do Londynu. – powiedziałam na jednym wdechu. – Jak najszybciej. –
dodałam cicho.
Uśmiech
zniknął z twarzy mojej rodzicielki i jej faceta. Oczy mamy rozszerzyły się
dwukrotnie, kiedy się odezwałam. Wymienili z Jimem spojrzenia i ponownie
skupili wzrok na mojej osobie. Milczałam, czekając, aż mama coś powie.
- Ana. –
jęknęła. – Myślałam, że już to przerobiłyśmy.
- Mamo, tu
nie chodzi o moje widzi mi się. Chodzi o moich przyjaciół. Nie mogę pozwolić
im, popełnić błędu.
- Jakiego
błędu? – spytała zirytowana.
Potarłam
dłonią czoło, czują jak zaczyna boleć mnie głowa, od łez, którym nie pozwalałam
wypłynąć, od chwili, gdy zobaczyłam tamte artykuły.
- Sara i
Louis chcą odwołać ślub, który planowali już od dawna, a Zayn chce odejść z
zespołu. – szepnęłam. – Przeze mnie.
Mama zerknęła
na Jima, jakby szukała u niego słów, które ma powiedzieć. On tylko wzruszył
delikatnie ramionami, pokazując tym samym, że decyzja zależy od mamy.
- Ana
posłuchaj. – odezwała się w końcu. – Ustaliliśmy przecież już dawno, że nie
polecisz do Londynu, wiedziałaś o tym i przystałaś na to. Niechętnie, ale
jednak. Nie mogę się na to zgodzić, przykro mi.
- Mamo, ja
nie pytam cię o zgodę. – powiedziałam cicho, nie chcąc podnosić głosu. Ostatnią
rzeczą, jakiej chciała, to pokłócić się teraz z mamą. – Ja jedynie informuję
cię o moich zamiarach. Polecę wieczorem do Londynu, czy ci się to podoba, czy
nie. Muszę powstrzymać to, co chcą zrobić moi przyjaciele. - kiedy mówiłam, zobaczyłam ból w oczach mojej
rodzicielki. Zawahałam się przez chwilę, nie wiedząc, co robić. Nie chciałam
sprawiać mamie bólu, a najwyraźniej fakt, że chcę ją opuścić, sprawiał, że
cierpiała. – Mamo, ja wrócę. – szepnęłam ściskając mocno jej dłoń. – Chcę po
prostu powstrzymać przyjaciół, przed popełnieniem błędu. Ja muszę to zrobić.
- Gdzie
będziesz tam nocować? – spytała nie patrząc na mnie.
- Nie wiem
jeszcze, coś wymyśle. Mamo, poradzę sobie. Proszę nie gniewaj się na mnie. Ja
muszę to zrobić.
- Oczywiście,
że się na ciebie nie gniewam kochanie. – powiedziała po długiej ciszy, dotykając
mojego policzka. – Zawsze troszczyłaś się o swoich przyjaciół, więc chyba
rozumiem, dlaczego chcesz tak postąpić.
- Dziękuję.
Uściskałam ją
mocno, ciesząc się, że w pewnym sensie wyraziła zgodę. Żałowałam tylko, że
zrobiła to dopiero wtedy, kiedy obiecałam, że do niej wrócę. Nie specjalnie
radowała mnie myśl, że gdy załatwię wszystko w Londynie, będę musiała tu
wrócić.
* * *
Stanęłam w
progu kuchni, oparłam się o framugę i spojrzałam na moich dwóch kochanych
mężczyzn, którzy w najlepsze bawili się w salonie. Na moich ustach powoli
zakwitł delikatny, smutny uśmiech. Chłopcy dostali kilka dni wolnego i mój
narzeczony postanowił wykorzystać ten czas, by spędzić jak najwięcej czasu z
naszym synkiem.
Jeszcze niedawno
pewnie cieszyłabym się z takiego obrotu sprawy, ale nie teraz, kiedy to
wszystko dzieje się dlatego, że Zayn chce odejść z zespołu. Tak strasznie się
wszyscy o niego martwimy. Jest z nim naprawdę kiepsko. Wcześniej nawet nie
zdawaliśmy sobie z tego sprawy, do czasu, kiedy podczas którejś próby, Zayn
oznajmił, że chce odejść z zespołu, że ma już dość. Chłopcy byli zdruzgotani
tym faktem i próbowali go przekonywać, ale on uparł, a wtedy nic go nie
przekona.
Kiedy Louis
powiedział mi o tym, na początku myślałam, że żartuje. Za nic w świecie, nie
chciałam w to uwierzyć. Jednak kiedy zobaczyłam powagę na twarzy mojego
chłopaka, zrozumiałam, że on mówi prawdę. Miałam wtedy ochotę się rozpłakać. Od
tamtej pory, wszyscy chodzimy jak struci, nic nas nie cieszy. Nawet mój Louis,
który zawsze był takim jasnym promyczkiem i potrafił rozbawić każdego, w każdej
sytuacji, teraz wymiękł. Wyglądało na to, że zespół jest w rozsypce.
- Co robicie
chłopcy? – spytałam podchodząc do nich.
- Budujemy
wieżę! – wykrzyknął podekscytowany Nathan.
- Naprawdę?
- Tak!
Uśmiechnęłam
się blado, widząc jak oczy chłopca błyszczą się, niczym diamenty. Wszystko co
robi, sprawia, że jest jak w ekstazie. Uwielbiam tą jego dziecinną radość, z każdej
najmniejszej rzeczy.
Usiadłam obok
moich chłopców na podłodze, a mały Nathan od razu zerwał się na równe nogi i
podbiegł do mnie, aby mnie wyściskać. Przygarnęłam go mocniej do piersi i
schowałam twarz w jego włoskach.
- Mamusiu,
dlaczego jesteś smutna? – spytał kiedy go puściłam.
Uśmiechnęłam
się do niego i pocałowałam w czubek głowy.
- Nie jestem
smutna kochanie. Mamusię trochę głowa boli. – powiedziałam czochrając mu włosy.
Nathan nadął
policzki niczym chomik, w ten sposób okazując swoje niezadowolenie. Pocałowałam
go w nos, co wywołało uśmiech na jego buzi. Jeszcze raz się do mnie przytulił i
wrócił do zabawy.
- Louis? –
szepnęłam.
Chłopak
spojrzał na mnie zdezorientowany. Przysunęłam się do niego i objęłam go
ramionami wokół szyi. Louis westchnął cicho, a następnie wtulił twarz w mój
obojczyk.
- Jak się
czujesz? – spytałam bawiąc się jego włosami na karku. – Rozmawiałeś z
chłopakami?
- Z Harry’m.
– mruknął. – Nic się nie zmieniło. Zayn jest uparty jak osioł. Jeśli w
najbliższym czasie nie wydarzy się jakiś cud, to będzie koniec.
- Nie mów
tak. Może jeszcze zmieni zdanie.
- Znam go
wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że tego nie zrobi. – wymamrotał składając
delikatne pocałunki na mojej szyi i ramionach. – Rozumiem, że cierpi po tym,
jak Ana wyjechała, ale odejście z zespołu, nie pomoże mu o niej zapomnieć.
Śpiewając czy spotykając się z fanami, mógł próbować, a tak? Nie mogę tego
pojąć.
Zadrżałam,
kiedy Louis koniuszkiem języka przejechał po mojej szyi. Moje ciało zalało
pożądanie. W ostatnim czasie, kochaliśmy się codziennie. To pomagało nam nie
myśleć o problemach. Wspieraliśmy się i dodawaliśmy otuchy. Potrzebujemy siebie
nawzajem, bardziej niż powietrza.
Oderwał się
ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy. W tęczówkach widziałam smutek, ból i
udrękę. Wiem, że bardzo cierpi przez tą niepewną przyszłość, jaka ich czeka.
Niewiele myśląc chwyciłam jego twarz w dłonie i mocno pocałowałam w usta. Louis
w odpowiedzi na tę pieszczotę, jęknął cicho.
Kiedy
odsunęliśmy się od siebie, nam obojgu brakowało tchu. Louis oparł swoje czoło o
moje i wziął głęboki, uspokajający oddech.
- Cieszę się,
że cię mam. – szepnął.
W tym
momencie, do naszych uszu doszło ciche pukanie do drzwi. Spojrzałam pytająco na
Louis’a, jednak on też wyglądał na zdziwionego. Niechętnie wyplątałam się z
jego objęć i skierowałam się do drzwi.
Otworzyłam
drzwi z rozmachem, będąc przekonaną, że to Niall albo Harry, jednak to nie był
żaden z nich. Moje oczy rozszerzyły się dwukrotnie, ze zdziwienia, a serce
zabiło mocniej ze szczęścia.
- Ana?
Dziewczyna
uśmiechnęła się niepewnie i pomachała nieśmiało. Zachowywała się, jakby się
bała, że coś jej zrobię.
- Cześć. –
wydukała.
Stałam
oniemiała, nie wiedząc jak się zachować. Miałam ochotę rzucić się jej do gardła
i ją udusić, a jednocześnie chciałam przygarnąć ją do siebie i przytulić z
całej siły. Tak bardzo za nią tęskniłam.
- Pewnie nie
chcesz mnie widzieć, po tym, co zrobiłam, więc…
Zanim zdążyła
dokończyć zdanie, pociągnęłam ją za rękę i przytuliłam mocno. Ana stała przez
chwilę bez ruchu, ale po kilku sekundach również mnie objęła. Czułam jak łzy
napływają mi do oczu, ale nie wstydziłam się tego. Byłam tak strasznie
szczęśliwa, że moja przyjaciółka jest tutaj.
- Sara, kto
przyszedł? – z salonu doszedł głos Louis’a.
Oderwałam się
od dziewczyny i wpuściłam ją do środka, a następnie zamknęłam drzwi. Akurat,
gdy przekręcałam skobel, na korytarzu pojawił się Louis. Chłopak stanął jak
wryty, gdy zobaczył Anę.
- Ana? –
wydukał zaskoczony.
- Cześć Louis. – powiedziała cichutko.
W następnej
chwili Louis już obejmował dziewczynę, śmiejąc się przy tym serdecznie. Wierzchem
dłoni otarłam słone łzy z policzków, uśmiechając się przy tym idiotycznie. Miałam
nadzieję, że to, co się dzieje, nie jest tylko snem.
* * *
Siedziałam w
salonie, w mieszkaniu Sary i Louis’a. Wciąż jeszcze nie mogłam uwierzyć, że to
się dzieje naprawdę. Że jestem tu, z moimi przyjaciółmi, w mieście, które
kocham najbardziej na świecie. Serce z radości biło mi mocno i szybko, a do
oczu, raz po raz napływały świeże łzy. W tej chwili starałam się nie myśleć o
tym, że niedługo znowu będę musiała ich opuścić.
Otuliłam się
szczelniej puchowym kocem, który dała mi Sara, a następnie wzięłam ze stolika
kubek z gorącą herbatą i pociągnęłam malutki łyk. Od razu zrobiło mi się cieplej. Przez ten
pobyt w Lagunie, odwykłam od chłodnego klimatu Londynu i teraz zamarzałam.
- Dlaczego
nic nam nie powiedziałaś? – spytała Sara, która siedziała obok mnie. – Czemu
ukrywałaś fakt, że wyjeżdżasz? Przecież wspólnie coś byśmy wymyślili, jakoś by
to było. Wiesz, jak bardzo wszyscy cierpieliśmy, kiedy dostaliśmy od ciebie ten
list?
- Chciałam
wam powiedzieć, nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo tego chciałam.
Świadomość, że nigdy więcej was nie zobaczę, była straszna. Starałam się, aby
ostatni tydzień, który z wami miałam spędzić, był najlepszy ze wszystkich. –
powiedziałam cicho. – Wiem, że może zachowanie było samolubne, ale nie mogłam
postąpić inaczej. Prawda nie chciała mi przejść przez gardło. Ledwo mogłam o
tym myśleć, a co dopiero mówić.
- Nie
zachowałaś się samolubnie. Przemawiał przez ciebie strach, a to, co innego. –
powiedział Louis.
- Nie chcę
już o tym mówić. – mruknęłam, spuszczając głowę. – Dlaczego zawiesiliście datę
ślubu? – spytałam po dość długiej ciszy.
Sara i Louis
spojrzeli na siebie, lekko spłoszeni. Chyba nie spodziewali się tego pytania.
- Ze względu
na twój wyjazd i dlatego, że Zayn i reszta chłopców nie czuje się teraz
najlepiej. – szepnęła Sara.
Słysząc imię
mojego ukochanego, poczułam kłujący ból w klatce piersiowej i wciągnęłam dużo
powietrza do płuc, próbując się uspokoić. W głowie miałam mnóstwo myśli: Jak on
się czuje? Nadal mnie kocha? Nienawidzi mnie za to, że wyjechałam? Właściwie
były to same czarne myśli. Bałam się spotkania z nim i oczywistej rozmowy.
- Jak… on…
hmm… się czuje? – spytałam z wahaniem.
- Lepiej
będzie, jak sama to ocenisz. – powiedział Lou.
Czyli jest
tak źle, że nawet nie chcą o tym mówić. Z całych musiałam się starać, aby
powstrzymać łzy. Co ja u licha zrobiłam? Zayn na pewno nie będzie chciał mnie
teraz widzieć. Ale zasłużyłam sobie na to. Powinnam była powiedzieć im prawdę.
~~`~~
Wyszłam ze
strumieni gorącej wody i szybko owinęłam się puchowym ręcznikiem. Wróciłam do
pokoju małego Nathana, w którym spędziłam dzisiejszą noc. Szybko wytarłam całe
ciało i założyłam na siebie ciemne dżinsy oraz grubą bluzę, którą zabrałam ze
sobą z laguny.
Kiedy weszłam
do kuchni, Sara, Louis oraz Nate już tam byli i jedli śniadanie. Usadowiłam się
obok mojej przyjaciółki, która uśmiechnęła się ciepło na mój widok. Niepewnie
odwzajemniłam ten drobny gest, mając nadzieję, że wygląda przekonująco.
- Jak
posprzątamy po śniadaniu, to pójdziemy do chłopców. – oznajmiła Sara,
nakładając małemu jajecznicę.
- Zadzwonię
jeszcze po Liam’a, żeby przyszedł. – mruknął Louis.
Spojrzałam na
niego zaskoczona.
- Jak to?
Liam nie mieszka już z resztą? – spytałam głupio.
- Nie.
Niedawno Liam razem z Danielle, wynajęli mieszkanie, tu w okolicy. – wyjaśniła
Sara.
- To
wspaniale. Czyli ich związek zrobił się jeszcze bardziej poważny. Cieszę się,
że tak dobrze im się układa. Pasują do siebie i zasługują na szczęście.
- Masz rację.
– mruknął Louis.
- Ja chyba
nie dam rady tam wejść. – szepnęłam, kiedy Louis otwierał drzwi.
- Oczywiście,
że dasz. – powiedziała Sara, ściskając moją dłoń. – Prędzej czy później,
będziesz musiała to zrobić. Chyba lepiej teraz, niż później.
- Chyba masz
rację. – wymamrotałam.
- Oczywiście,
że ma rację. – zaśmiał się Louis.
Kiedy
weszliśmy już do środka, urzekła mnie cisza, panująca w całym domu. To było
nieprawdopodobne. Jeszcze nigdy nic takiego się nie zdarzyło. W tym domu zawsze
panował tak wielki hałas, że człowiek mógł nawet ogłuchnąć.
Louis, wraz z
Sarą i Nathanem, weszli do salonu, jednak ja zostałam na korytarzu. Bałam się,
że od razu wpadnę na Zayn’a i nie będę wiedziała, jak się zachować. Chciałam
się upewnić, że jego tam nie ma, że jest w swoim pokoju, albo gdziekolwiek
indziej. Przyjaciele chyba to zrozumieli, bo nie zmuszali mnie do niczego.
- Hej! Co wy
tu robicie? Nie spodziewaliśmy się was dzisiaj. – do moich uszu doszedł
zachrypnięty głos Harry’ego.
Mimowolnie
uśmiechnęłam się pod nosem. Miło było znowu usłyszeć, jego znajomy głos.
- My
właściwie też nie spodziewaliśmy się, że dzisiaj do was wpadniemy. – mruknął
Louis. – Ale pojawiły się pewne okoliczności.
- Jakie
okoliczności? – tym razem to był Niall.
Wzięłam
głęboki wdech i powoli, ze spuszczoną głową weszłam do salonu. Kiedy
usłyszałam, jak chłopcy głośno wciągają powietrze, nieśmiało uniosłam głowę, by
na nich spojrzeć. Chłopcy siedzieli na kanapie i patrzyli na mnie z
rozdziawionymi buziami i szeroko otwartymi oczyma.
- Cześć. –
szepnęłam cicho, próbując się uśmiechnąć.
- Ana? –
Niall, jako pierwszy odzyskał głos.
Zanim
zdążyłam choćby otworzyć usta, chłopak zerwał się z kanapy i porwał mnie w
objęcia. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w niego mocniej, zamykając
jednocześnie oczy, by łzy, które napłynęły mi do oczu, nie wydostały się na
zewnątrz. Tak bardzo mi go brakowało. Od zawsze Niall był mi bardzo bliski. Był
dla mnie jak brat, którego nigdy nie było mi dane mieć.
- Nie mogę
uwierzyć, że tu jesteś. – szepnął z twarzą w moich włosach. – Tak strasznie nam
cię brakowało.
- Ja też za
wami tęskniłam. – wymamrotałam drżącym głosem.
Po kilku
minutach, z trudem oderwałam się od blondasa. Chłopak pogłaskał mnie po
policzku i uśmiechnął się do mnie ciepło, przez łzy. Odwróciłam się do niego
plecami i tym samym stanęłam twarzą w twarz z Harry’m. Loczek chciał mnie
wyściskać, tak samo jak Niall, ale po jego minie widziałam, że się waha. Niewiele
myśląc zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam. Chłopak przez chwilę stał
nieruchomo, nie wiedząc, co robić, ale szybko oprzytomniał. Objął mnie w talii
i mocno przyciągnął do siebie, jednocześnie przytulając twarz do mojego
ramienia.
- Cieszę się,
że do nas wróciłaś. – szepnął.
- Ja też. –
odszepnęłam odsuwając się od niego.
W tym
momencie drzwi wejściowe trzasnęły, a po chwili do salonu wszedł Liam i
towarzyszyła mu Danielle. Liam’owi szczęka opadła na mój widok. Zanim on zdążył
się pozbierać, Danielle już przy mnie była i ściskała mnie mocno, śmiejąc się
radośnie.
- Nigdy
więcej czegoś takiego nam nie rób. – powiedziała.
- Dobrze cię
widzieć. – mruknął Liam, który mnie przytulał po swojej dziewczynie.
- Was też.
Nawet nie wiecie, jak się cieszę. –
wymamrotałam, starając się, aby mój głos brzmiał normalnie. – Muszę porozmawiać
z Zayn’em. – dodałam cicho.
- Jest u
siebie. – powiedział Niall. – Nie jestem pewien, czy uda ci się z nim
porozmawiać. To trochę skomplikowane. Po tym, jak przeczytał twój list, był
strasznie zrozpaczony, zamknął się w sobie. Był nie do poznania. Cały czas
próbował się jakoś z tobą skontaktować. Wręcz nie dało się z nim wytrzymać, ale
go rozumieliśmy. Później zaczął się bronić przed tym wszystkim, w efekcie z
jego ust wypłynęło mnóstwo obelg skierowanych do ciebie. Nie chcę sprawić ci
tym bólu, czy coś. Chcę, żebyś była na wszystko przygotowana.
- Poradzę
sobie. – szepnęłam, ledwo mogąc oddychać. To, co powiedział Niall, bardzo mnie
zszokowało. - Niedługo do was wrócę.
Skierowałam
się na górę, czując na sobie spojrzenia przyjaciół. Nie musiałam na nich
patrzeć, żeby wiedzieć, że się martwią. Pytanie tylko, czy martwią się o mnie
czy o Zayn’a. Pewnie o jedno u drugie.
Kiedy
stanęłam przed drzwiami jego sypialni, serce zaczęło mi bić jak oszalałe, a
dłonie pocić. Byłam przerażona. Nie wiedziałam, czego się mogę spodziewać, nikt
nic mi nie powiedział, a mój umysł podsyłał mi same czarne scenariusze.
Nieśmiało
zapukałam, jednak odpowiedziała mi cisza. Powtórzyłam tę czynność, jednak po
drugiej stronie, dalej nie było słychać nawet szeptu. Złapałam klamkę i
nacisnęłam delikatnie, a drzwi powoli się otworzyły. Zdziwiłam się, że nie były
zamknięte na klucz.
Gdy
przekroczyłam prób pokoju, moje spojrzenie od razu spoczęło na chudej, bladej
postaci, która spała skulona na łóżku. Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu.
Zayn w ogóle nie przypominał tego chłopaka, którym był, kiedy wyjeżdżałam. Mój
Zayn był przystojny i silny, bardzo męski. Ten tutaj wyglądał jak bezbronne,
chore dziecko, albo ranne zwierzę. Serce ściskało mi się z bólu, kiedy na niego
patrzyłam.
Na drżących
nogach podeszłam do łóżka i usiadłam na jego brzegu. Nieśmiało pogłaskałam go
po policzku, a następnie, palcami przeczesałam jego gęste włosy. Zayn poruszył
się niespokojnie i jęknął cicho, jakby odczuwał ból. Po chwili otworzył oczy i
zdezorientowany zamrugał kilkakrotnie powiekami. Wzrok chłopaka błądził po
pomieszczeniu, aż w końcu zatrzymał się na mnie. Na krótką chwilę przestałam
oddychać, bojąc się jego reakcji.
- Ana? Nie,
przecież to nie możliwe. Ty wyjechałaś. Zostawiłaś mnie. – jego głos był bardzo
schrypnięty, przez co ledwo dało się rozumieć, co mówi.
- To ja,
Zayn. Jestem tutaj. – szepnęłam.
- Nie. To tylko kolejny sen. Zaraz się obudzę i
ciebie nie będzie. – mówił z uporem.
- Zayn, to
naprawdę ja. Jestem tutaj, przy tobie. – powiedziałam i położyłam dłoń na jego
policzku.
Chłopak
usiadł gwałtownie i odsunął się jak najdalej ode mnie.. Zabolało mnie jego
zachowanie, ale potrafiłam go zrozumieć. Okłamałam go i wyjechałam, tłumacząc
swoje zachowanie w durnym liście. Nawet nie potrafiłam mu powiedzieć prawdy
prosto w oczy! Ma prawo mnie nienawidzić.
- Dlaczego
wróciłaś? – spytał cicho.
- Musiałam.
Już tak dłużej nie mogłam. – szepnęłam. – A poza tym, zobaczyłam te wszystkie
artykuły, o tym, że Sara i Louis wstrzymali datę ślubi i że ty, chcesz odejść z
zespołu. Nie mogłam tak tego zostawić. Wiem, że to wszystko z mojej winy.
- Tylko po to
przyjechałaś? – spytał mierząc mnie spojrzeniem. – Żeby dopilnować, by zespół się nie rozpadł
i żeby Sara i Lou wzięli w końcu ślub.
- Wiem, że
masz do mnie żal, ale ja nie wiedziałam, co mam robić. Wiadomość o
przeprowadzce spadła na mnie tak nagle. Chciałam wam o tym powiedzieć, ale nie
wiedziałam jak, a kiedy powiedziałam wam, że wyjeżdżam tylko na tydzień, nie
mogłam już tego odkręcić. Przepraszam. Zachowałam się jak egoistyczna suka. Do
tego jestem tchórzem. Ale nie mogłam inaczej. Teraz chcę to wszystko odkręcić.
Proszę, pozwól mi wszystko naprawić.
- Już nie
musisz mieszkać z mamą? – spytał kpiąco.
- Nie chcę
żyć tym, co będzie w przyszłości. Liczy się tylko tu i teraz. – mruknęłam wymijająco.
– Tak strasznie za tobą tęskniłam Zayn. –
szepnęłam, a świeże łzy napłynęły mi do oczu. – Kocham cię Zayn i nawet, jeśli
każesz mi się teraz stąd wynosić, to moje uczucia do ciebie nigdy się nie
zmienią. Chcę tylko, żebyś nie robił nic głupiego, co mogłoby zniszczyć twoją
karierę. Ciężko pracowaliście, aby odnieść sukces. Nie zaprzepaść tego. Wszyscy
na ciebie liczymy.
Wierzchem
dłoni otarłam łzy z policzków, jednocześnie podnosząc się na równe nogi, by
wyjść. Kiedy jednak byłam już przy drzwiach, zatrzymał mnie cichy głos Zayn’a.
- Ja też cię
kocham, Ana. Tak mocno, że czasami mnie to przeraża.
Odwróciłam
się w jego stronę, akurat w momencie, gdy on stanął naprzeciwko mnie.
Zadrżałam, widząc go teraz w całej okazałości. Wyglądał jak zabiedzony
szczeniaczek. Boże, to ja doprowadziłam go do takiego stanu!
Zanim
zdążyłam jakkolwiek zareagować na to, co mi powiedział, chwycił moją twarz w
dłonie i pocałował mocno. Kiedy nasze usta zetknęły się ze sobą, poczułam, że
znowu jestem w raju. Jęknęłam mu w usta, położyłam mu ręce na ramionach i
przyciągnęłam go mocniej do siebie.
- Zayn,
obiecaj mi, że choćby nie wiem, co się działo, nie zrobisz nic lekkomyślnego. –
szepnęłam mu w usta.
- A ty
obiecaj, że już nigdy więcej mnie nie zostawisz. – wydyszał.
Zamiast odpowiedzieć,
po prostu znowu go pocałowałam. Nie potrafiłam mu odpowiedzieć, bo nie
wiedziałam co. Wiedziałam, że nie będę mogła dotrzymać obietnicy. Jedną już
złożyłam.
_______________________________________
W końcu udało mi się napisać kolejny rozdział. Z każdym kolejnym rozdziałem pisze mi się tego bloga coraz trudniej. Dobrze, że już niedługo koniec.
Pozdrawiam
@Twinkleineye
popłakałam się. mam nadzieję, że wszystko się ułoży w końcu. ale teraz nasuwa się pytanie, czy Ana będzie musiała wrócić do mamy? Zayn tego nie przeżyje :(
OdpowiedzUsuńPS
zapraszam cię do siebie, zaczęłam drugą część Niezwykłej Codzienności :) http://niezwykla-codziennosc-1d.blogspot.com/
ooo bozę płakałam gdy to czytałam tak mi ich szkoda.... dlaczegoo ona musi wyjechać :(
OdpowiedzUsuńboze tylko nie to niech oni bedą razem na zawsze błagam....
Biedny Zayn ;( Mam nadzieję, że wszystko się im ułoży xx
OdpowiedzUsuńOMG to jest po prostu...piękne? Nie wiem czy to dobre okreslenie.. W kilku momentach trudno powstrzymać łzy...Genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam dzisiaj rozdziały i nestem zachwycona i smutna sytuacją Zayna i Any. Pisz szybko kolejny rozdział. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńNatalie Malik.
+Zapraszam do mnie:
www.4-ever-be-yourself.blogspot.com
Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award. Więcej informacji na http://mrmalik1dloffki.blogspot.com/2013/08/liebster-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blogger Award. Więcej informacji na http://mrmalik1dloffki.blogspot.com/2013/08/liebster-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńWow. Genialne, Wzruszyłam sie nadal mam łzy w oczach, to takie piękne. Czekam na nexta<3 :* Kocham Cie
OdpowiedzUsuńBiedny Zayn - strasznie mi go szkoda :(
OdpowiedzUsuńByłam bliska łez, gdy to wszystko czytałam. Uwielbiam Twojego bloga - masz wielki talent, więc podejrzewam, że nasz jeszcze zaskoczysz. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Pozdrawiam xoxox
zapraszam na: http://most-dudes-just-hit-it-and-quit-it.blogspot.com/
NADROBIŁAM WSZYSTKO!
OdpowiedzUsuńMasakra, to jest cholernie wzruszające.
Boże, kocham to opowiadanie. ♥
I wiem, że się bardzo, ale to bardzo spóźniłam z komentowaniem,
ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
Ja nie chce, żeby Ane i Zayn'a coś jeszcze rozdzieliło!
Oni są tacy kjsghfxcnkjdc. XD
I ogólnie muszą być razem!
Rozdział jest napisany po mistrzowsku! Genialny.
Czekam na kolejny i życzę weny! Luv ya. ;**
Jak masz czas to wpadnij:)
http://bloodypast.blogspot.com/
Ojejku jakie to piękne :'(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
http://closertotheedge1.blogspot.com/
zapraszam serdecznie na nowo założony blog, na którym jest już pierwszy rodział! -> http://event-in-paris.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ciekawa jestem czesci dalszej :3
OdpowiedzUsuńTWÓJ BLOG ZOSTAŁ NOMINOWANY DO THE VERSATILE BLOGGER!
OdpowiedzUsuńMasz niezwykły talent i to wyróżnienie stu procentowo należy się właśnie Tobie :) Więcej informacji na ten temat u mnie na blogu, dlatego serdecznie zapraszam. http://niezwykla-codziennosc-1d.blogspot.com/
Mam nadzieję, że nie pogniewasz się za "spam" pod rozdziałem :)
Świetny blog! Genialny! Przeczytałam cały i jestem mega wzruszona :) Piękne i prawdziwe! Masz ogromny talent i nie zmarnuj go! :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za mały "spamik" pod rozdziałem, ale zapraszam na mojego bloga:
http://waiting-for-a-girl-like-you.blogspot.com/
Dlaczego usunęłaś ' Another world ' to było moje ulubione opowiadanie ! :( ZOstały tylko z one direction, a może ktoś ich nie lubi? Dlatego tamte opowiadanie był świetne !;(
OdpowiedzUsuńwiem, że nie każdy lubi opowiadania z One Direction, dlatego po zakończeniu tego opowiadania mam zamiar zacząć publikować drugą część NKS, a AW też kiedyś dodam.
Usuń