poniedziałek, 30 września 2013

I wanna save your heart tonight - Rozdział 29

Wbiegłam do szpitala przez obrotowe drzwi i od razu skierowałam się do windy, której drzwi właśnie się zamykały. Nie spojrzałam nawet na kobietę, która stała za ladą i patrzyła na mnie, jakby oczekiwała, że to najpierw do niej pójdę. Cóż, pomyliła się. Nie chciałam tracić czasu na zbędną gadaninę. Pamiętam jeszcze, jak to było, kiedy Louis trafił do szpitala po tamtym strasznym wypadku.

- Proszę pani! – krzyknęła kobieta.

- Ana, zaczekaj! – to był mój ojciec.

Całe szczęście wśliznęłam się do windy, zanim drzwi zdążyły się zamknąć. Nerwowym gestem wcisnęłam guzik z odpowiednim piętrem. Wcisnęłam ręce do kieszeni spodni, byle tylko nie zacząć obgryzać paznokci. Czułam na sobie zdziwione spojrzenia ludzi, którzy jechali ze mną. Okej, musiałam wyglądać okropnie z potarganymi włosami i zalaną złami twarzą, ale miałam ich gdzieś.

Kiedy winda wreszcie zatrzymała się na moim piętrze, wypadłam z niej jakby goniło mnie stado dzikich psów, przy tym potrącając ramieniem starszą panią. Krzyknęłam tylko „przepraszam”, nie mając czasu nawet na to, by się odwrócić. Z każdą mijającą sekundą strach ściskał mnie za serce coraz bardziej.

Nagle wpadłam komuś prosto w ramiona. Oślepiona przez łzy, nie mogłam nawet zobaczyć, czy była to kobieta czy może mężczyzna. Kiedy próbowałam się wyrwać, by móc biec dalej, usłyszałam znajomy głos.

- Ana uspokój się, to ja NIall.

- Niall? Dzięki Bogu. – szepnęłam i wtuliłam się w niego, szlochając cicho.

- Nie płacz.

Odsunęłam się od niego, tak, by móc mu spojrzeć prosto w twarz. Od razu zorientowałam się, że jego oczy również są zaczerwienione od płaczu. Po chwili zauważyłam, że obok nas na krzesełkach siedzą Liam i Danielle, razem z małym Nathanem, który zaczynał się już nudzić. Zayn’a nigdzie nie było.

- Nie mogę Niall. Nie potrafię. Nie teraz. – załkałam. – Przed chwilą dowiedziałam się od mojego taty, że moja mama ma raka i że zostało jej niewiele życia, a chwilę później dzwonisz ty i mówisz mi, że Harry miał wypadek. To dla mnie za wiele Niall.

- Tak strasznie mi przykro z powodu twojej mamy. – szepnął.

Chłopak ponownie przygarnął mnie do piersi, a ja wtuliłam się w niego jak małpka, płacząc cicho. Po dłuższej chwili usłyszałam głośne kroki i ciężki, zdyszany oddech. Niechętnie oderwałam się od blondaska i spojrzałam za siebie. Moje oczy napotkały spojrzenie brązowych oczu mojego ojca. Uśmiechnął się blado, próbując chyba w ten sposób dodać mi otuchy. Tato nigdy nie był dobry w okazywaniu uczuć.

- Dzień dobry. – powiedzieli moi przyjaciele jednocześnie.

Tato usiadł na krzesełku, obok Danielle, nie spuszczając ze mnie wzroku. Bez słowa schowałam twarz w koszulce Niall’a, która nawiasem mówiąc była już mokra od moich łez.

- Gdzie Zayn? – spytałam niewyraźnie.

- Powiedział, że źle się czuje. – burknęła Dan.

Wkurzona, prychnęłam pod nosem niczym kotka.

- Nie wierzę, że robi coś takiego akurat w tym momencie. Harry jest naszym przyjacielem, a on zgrywa pieprzonego, zazdrosnego macho. – warknął Niall.

- Może lepiej, że go tu nie ma. – szepnęłam.

Odsunęłam się od Niall’a i zaczęłam krążyć po korytarzu, chcąc w ten sposób zabić trochę czasu. Czułam na sobie spojrzenie mojego ojca, który w ogóle się nie odzywał, tylko obserwował nasze poczynania. Po chwili przypomniałam sobie o czymś.

- Zadzwonisz do mamy? – zwróciłam się do ojca. – Wyjaśnij jej całą sytuację i powiedz jej, że później do niej zadzwonię.

- Jasne skarbie.

Tato podszedł do mnie, chwycił moją twarz w dłonie i pocałował w czoło, a następnie przytulił mocno. Trochę mnie tym zaskoczył, bo nigdy czegoś takiego nie robił, ale długo się nad tym nie zastanawiałam, tylko odwzajemniłam uścisk.

- Nie zamartwiaj się. Wszystko będzie dobrze. – powiedział cicho patrząc mi w oczy.

- Jak mam się nie zamartwiać? Życie moich dwóch ukochanych osób wisi na włosku. Nic nie będzie dobrze tato. A co jeśli stracę ich oboje? – szepnęłam.

- Nie wolno ci tak myśleć. – skarcił mnie.

- Ale mama ma raka. Sam mówiłeś, że zostało jej niewiele życia. Prędzej czy później ją stracę. Do tego ta sytuacja z Harry’m. Jeżeli i jemu coś się stanie… - urwałam.

Pokręciłam głową, nie mogąc nawet myśleć o tym, że Harry’emu mogłoby się coś stać, że mogłoby go teraz zabraknąć. Moje życie by się skończyło. Czy to nie chore, że dopiero w momencie, kiedy możemy kogoś stracić na zawsze, zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo nam na tym kimś zależy?

- Ana, twój tata ma rację. Musisz być dobrej myśli, my wszyscy musimy. – mruknął Liam.

Tato uśmiechnął się do chłopaka, a on odwzajemnił ten gest. Zdziwiło mnie, że mój ojciec jest taki miły dla moich przyjaciół. Chyba nigdy za nimi nie przepadał. Może to przez tą sytuację zmieniło się jego nastawienie?

- Idę zadzwonić. Wytłumaczę mamie tą całą sytuację. – odezwał się tato. – Może uda mi się sprowadzić ją tutaj.

- Naprawdę?  - spytałam zaskoczona. – Mógłbyś to zrobić?

- Oczywiście. W obecnej sytuacje ty nigdzie nie będziesz chciała wyjechać, a twojej mamie na pewno dobrze zrobi zmiana otoczenia.

- Dziękuję. Dziękuję. Dziękuję. – szepnęłam i ponownie go przytuliłam.

Kiedy odsunęłam się od niego, dotknął mojego policzka, a następnie odszedł na bok, jednocześnie z kieszeni spodni wyciągając komórkę. Niechętnie usiadłam na krzesełku, które wcześniej zajmował mój ojciec i nerwowo zaczęłam bawić się bransoletką, którą miałam na ręce. Z opóźnieniem zdałam sobie sprawę z tego, że dostałam ją od Harry’ego, na rocznicę. Na moment zaparło mi dech w piersi.

Wpatrywałam się w nią, oczami wyobraźni widząc chwilę, kiedy mi ją dawał. Tego dnia minął rok, odkąd oficjalnie byliśmy razem. Nie spodziewałam się prezentu od Harry’ego, ale on mnie zaskoczył, jak wiele razy w tamtym czasie.

Bransoletka była prosta, srebrna i wisiało na niej kilka słodkich, małych zawieszek. Harry powiedział mi wtedy, że każda z nich symbolizuje nasz kolejny miesiąc razem. Tak bardzo mnie to wtedy wzruszyło, że płakałam prawie przez godzinę.

Teraz, przypominając to sobie, mimowolnie moje usta wygięły się w delikatnym, bladym uśmiechu. Dlaczego nam nie wyszło? Czego zabrakło między nami? Czy miłość dwojga ludzi to za mało, żeby stworzyć związek? Owszem, potrzebne jest również zaufanie i wzajemne zrozumienie, ale to przecież też mieliśmy. W którym momencie się pogubiliśmy i straciliśmy to wszystko?

* * *
Wycieńczona przeżyciami tego dnia oraz płaczem, nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam. Obudziłam się nagle, przytulona do ramienia Niall’a. Zdezorientowana zatrzepotałam rzęsami, ziewnęłam cicho i rozejrzałam się dookoła. Wszystko było tak jak wcześniej. Liam z Danielle siedzieli obok mnie, a w dłoniach chłopaka znajdował się duży plastikowy kubek, najprawdopodobniej z kawą w środku. Mały Nathan spał w dziewczyny na kolanach. Niall obok mnie ledwo widział na oczy, a mój tato chodził po korytarzu i rozmawiał przez komórkę. Zapewne załatwiał jakieś sprawy związane z jego pracą.

- Dalej nic nie wiadomo? – spytałam zachrypniętym głosem.

- Pielęgniarka wychodziła z sali dwa razy, ale nie chciała nam udzielić żadnych informacji. – westchnął Liam.

Przymknęłam powieki i przetarłam twarz dłońmi, próbując pozbyć się resztek snu. Coraz bardziej zaczynałam się niepokoić. Skoro operacja trwała już tak długo, to stan Harry’ego musi być naprawdę poważny. Na samą myśl o tym, poczułam ucisk w żołądku.

- Sara i Louis będą tu jutro rano. – powiedział sennie Niall.

- Ale..

- Kiedy dowiedzieli się o wszystkim od razu postanowili wrócić. Do tego byli przerażeni, kiedy powiedzieliśmy im, że wtedy Harry miał zabrać Nathana na spacer, ale na szczęście mały spał. Boję się pomyśleć, co by się z nim stało. – mruknął Liam.

 - A Zayn? Czemu go jeszcze nie ma? – spytałam a potem znowu ziewnęłam.

* * *
Niall oparł głowę o moje ramię i przymknął powieki.

- Dzwoniliśmy do niego, ale nie odbierał. – mruknął blondasek.

Westchnęłam zrezygnowana. Typowe. Danielle złapała moją dłoń i uścisnęła ją pokrzepiająco. Uśmiechnęłam się od niej blado, a ona odwzajemniła gest, dodając do niego dużo ciepła. Dobrze, że mamy kogoś takiego jak Danielle. Kogoś tak pełnego bezgranicznej miłości, ciepła i zrozumienia dla drugiego człowieka. Ona i Liam na pewno są i będą ze sobą bardzo szczęśliwi. Zdecydowanie pasują do siebie.

W tym momencie z sali operacyjnej wyszedł lekarz, mężczyzna około czterdziestu pięciu lat. Wszyscy jak na zawołanie, zerwaliśmy się na równe nogi. Nawet Niall’owi przeszła ochota na sen.

Mężczyzna podszedł do nas, przecierając twarz rękoma. Wyglądał na potwornie zmęczonego i ogólnie minę miał nie ciekawą. Wyglądał wręcz na przygnębionego. Serce ścisnęło mi się z bólu.

- Witam państwa. – odezwał się zmęczonym głosem. – Jestem doktor Brown.

- Co z Harry’m? – spytałam zdenerwowana zanim mężczyzna zdążył powiedzieć cokolwiek więcej.

Liam położył mi rękę na ramieniu, żebym się uspokoiła. Wzięłam głęboki wdech, jednak niewiele mi to dało.

- Stan pana Stylesa jest bardzo poważny. Stracił dużo krwi. Operacja była bardzo trudna, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Obecnie pacjent jest w śpiączce. – mówił lekarz spokojnym głosem. – Pan Styles ma złamane trzy żebra, złamaną prawą nogę oraz rękę. Do tego poważny uraz czaszki i wstrząs mózgu. Oprócz tego mnóstwo zadrapań i siniaków.

- Urazy nie wydają się groźne. – zauważył Niall.

- Uraz głowy był bardzo poważny, tak samo jak złamanie nogi. Ciężko było zatamować krwawienie. Ale jak wspomniałem, wszystko już jest dobrze.

Słuchałam tego wszystkiego z zapartym tchem. Nie mogłam w ogóle złapać oddechu. Oczami wyobraźni widziałam poranione ciało Harry’ego, krew spływającą z ran. Łzy momentalnie napłynęły do moich oczu.

- Kiedy Harry wybudzi się ze śpiączki i będziemy mogli z nim porozmawiać? – spytałam drżącym głosem.

- Nie mogę dokładnie powiedzieć. – mruknął doktor Brown. – Gdy pan Styles będzie gotowy, w końcu się obudzi. Może to trwać dzień albo tydzień. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.

- Możemy go teraz zobaczyć? – spytał Liam.

- Naturalnie. Pacjent zostanie za chwilę przewieziony do sali, więc będziecie mogli wejść do niego na chwilę.

- Dziękujemy. – powiedzieliśmy jednocześnie.

Doktor skinął nam głową i oddalił się, uśmiechając się blado, z wyraźnym zmęczeniem.

* * *
Do sali weszłam, trzymając Niall’a za rękę. Bałam się tego, co mogę zobaczyć. Moja wyobraźnia podrzucała mi tak potworne obrazy, że aż robiło mi się słabo. Niestety, nawet moja bujna wyobraźnia nie mogła mnie przygotować na to, co zobaczyłam.

Zatrzymałam się gwałtownie, dokładnie tak samo jak mój oddech, kiedy moje spojrzenie spoczęło na chłopaku leżącym na łóżku. Jego ciało w połowie zakryte było białą pościelą, lecz wciąż było widać nogę, która znajdowała się w gipsie, aż do uda. Jednak nie to mnie tak przeraziło. Najgorszy był widok pięknej twarzy chłopca, całej w okropnych zadrapaniach, na których wciąż znajdowała się zakrzepła krew, oraz głowy owiniętej białym bandażem. Na nim również widać było krew. Do ciała chłopaka były przypięte były różne rureczki, przez które sączyły się jakieś płyny.

Ciało Harry’ego wydawało się nieprawdopodobnie małe i drobne oraz potwornie blade. Wyglądał trochę jak dziecko. Ten widok rozbił moje serce na miliony kawałeczków. Chłopak, który zawsze był taki twardy i pewny siebie, teraz był taki kruchy. Żołądek skręcił mi się z bólu, a w oczach zebrały się świeże łzy.

Na drżących nogach podeszłam bliżej i usiadłam na krześle, które stało obok łóżku. Niepewnie chwyciłam dłoń chłopaka, bojąc się, że niechcący mogę zrobić mu krzywdę. Jego dłoń okazała się chłodna, a do tego pokryta była brzydkimi zadrapaniami. Nieśmiało uniosłam jego dłoń do twarzy, a następnie ucałowałam jej wnętrze, czując jak łzy spływają po moich policzkach.

- Kto mógł zrobić coś takiego? – spytałam, wierchem dłoni przecierając mokre policzki. – Nigdy nie mogłam pojąć tego, jak ktoś może być aż tak okrutny, żeby zbiec z miejsca wypadku i zostawić ranną osobę samą.

- Policja już bada tę sprawę. Niestety jedynym świadkiem była starsza kobieta, która ledwo widzi i nie wiadomo nawet, jakiego koloru dokładnie był samochód sprawcy, a co dopiero, jaka jest marka.  – burknął Liam stając w nogach łóżka. – Muszą czekać, aż Harry się obudzi, żeby dowiedzieć się, czy on cokolwiek pamięta. Sprawa wygląda kiepsko.

- A co, jeśli okaże się, że Harry nic nie pamięta? Jak złapią przestępcę? – spytałam słabo.
Liam spojrzał na każdego po kolei, a następnie wzruszył ramionami.

- Musimy mieć nadzieję, że jednak będzie cokolwiek pamiętał. – szepnął zachrypniętym głosem. Odchrząknął dyskretnie. – W każdym razie trasa, która miała odbyć się po powrocie Sary i Louis’a już została odwołana.

Danielle podeszła do swojego chłopaka i uścisnęła jego dłoń. Liam spojrzał na nią i uśmiechnął się blado.

- Tak strasznie mi przykro. – powiedziałam cicho. – Wiem, jak bardzo cieszyliście się na nią. Fani pewnie są zawiedzeni.

- Na pewno, ale chyba rozumieją, dlaczego trasa musiała zostać odwołana. – mruknął Niall. – To było by okropne z ich strony wściekać się o to, kiedy Harry leży tutaj.

Zgodziłam się z nim skinieniem głowy. To naprawdę byłoby niesprawiedliwe, gdyby fani mieli pretensje do chłopców o odwołanie trasy w takim momencie. To przecież nie ich wina, że Harry miał wypadek. Niestety nie wszyscy „fani” to rozumieją.  To przykre.

* * *
- Ana, wracaj z nami do domu. Dzisiaj już na nic się tutaj nie przydamy.

Powoli skierowałam wzrok na Danielle, która stała obok mnie i patrzyła na mnie z czułością i smutkiem. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, jednak szybko je zamknęłam. Nie wiedziałam, co mówić. Odwróciłam się z powrotem do Harry’ego, ściskając mocniej jego dłoń.

Siedziałam przy nim przez cały czas, aż do tej pory. Nie wyszłam nawet po to, żeby skorzystać z toalety. Bałam się, że kiedy wyjdę, on się obudzi i mnie nie będzie przy nim, a strasznie chciałam być obok w momencie, kiedy otworzy oczy.

Było już prawie po północy, a ja mimo odczuwającego zmęczenia, wcale nie chciałam wracać do domu. Wiedziałam, że powinnam, ale nie potrafiłam. Czułam się za niego w pewnym sensie odpowiedzialna. Ktoś w końcu musiał.

- Nie chcę. – szepnęłam nie spuszczając wzroku z chłopaka.

Danielle kucnęła przy mnie i złapała moją wolną dłoń, by po chwili ścisnąć ją tak samo, jak ja ściskałam dłoń Harry’ego. Spojrzałam na nią, czując niespodziewanie napływające do oczu łzy.

- Ana, proszę. Jeśli stan Harry’ego się zmieni, to do nas zadzwonią. – powiedziała z mocą. – Wracajmy do domu. Musisz się wyspać. I obiecałaś, że zadzwonisz do mamy.

Zamrugałam kilkakrotnie przypominając sobie o mamie. Tato zadzwonił do niej i wyjaśnił jej, dlaczego dzisiaj nie przyleciałam, ale obiecałam i chciałam również sama do niej zadzwonić. Nie miałam nawet okazji porozmawiać z tatą i dowiedzieć się, jak potoczyła się jego rozmowa z mamą, bo musiał wracać do firmy.

- W porządku. – szepnęłam.

Danielle uśmiechnęła się rozczulająco i przytuliła mnie. Puściłam dłoń Harry’ego i odwzajemniłam uścisk. Cieszę się, że oprócz Sary, mam jeszcze Danielle. I Niall’a. Na mojego chłopaka nie mogę liczyć. To boli.
Kiedy odsunęłyśmy się od siebie, nachyliłam się nad Harry’m i złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku. Z trudem przełknęłam łzy, czując pod ustami szorstką, poranioną skórę.

- Przyjdę do ciebie jutro. – szepnęłam. – Trzymaj się jakoś.

Wyprostowałam się i z trudem odsunęłam się od niego. Danielle złapała moją dłoń i pociągnęła mnie lekko w stronę drzwi. Z całych sił starałam się, żeby nie wyrwać się z jej uścisku i nie rzucić z powrotem na Harry’ego.

Gdy znalazłyśmy się na korytarzu, odetchnęłam cicho i przetarłam oczy. Kiedy podniosłam głowę, napotkałam spojrzenie niebieskich oczu Niall’a, który czekał na nas, oparty o ścianę. Liam pojechał wcześniej, żeby położyć Nathana spać.

- Hej mała. Trzymasz się? – odezwał się podchodząc bliżej.

- Chyba tak. – powiedziałam słabym głosem. – Przyjedziesz tu ze mną jutro? – spytałam.

- Jasne. – uśmiechnął się smutno. – Wracajmy już. Trzeba się wyspać przed jutrzejszym dniem.

Zgodziłam się z nim skinieniem głowy. Nie opierając się więcej, pozwoliłam poprowadzić się na zewnątrz, a następnie do samochodu.

* * *
Gdy dojechaliśmy do domu, czułam się tak zmęczona, że od razu skierowałam się na piętro, wcześniej życząc przyjaciołom dobrej nocy. Kiedy znalazłam się przed drzwiami do pokoju Zayn’a, zawahałam się. Wciąż byłam na niego zła za to, że nie pojawił się w szpitalu. Potrzebowałam go wtedy, ale on wolał wymigiwać się rzekomą chorobą.

Czy na pewno chcę spędzić resztę nocy w jego towarzystwie? A co, jeśli znowu się zdenerwuję i wygarnę mu wszystko? Właściwie, może tak powinno być. Przecież prędzej czy później, będę musiała z nim porozmawiać, więc czemu nie teraz?

Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi do przodu, wpadając do środka. Zatrzymałam się gwałtownie, kiedy zobaczyłam śpiącego na łóżku Zayn’a. Wyglądał tak słodko i niewinnie, że nie miałam nawet serca go obudzić. To jednak nie zmienia faktu, że zadrżałam na myśl, że mogłabym spać z nim w jednym łóżku.

Na palcach wycofałam się z powrotem na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Po chwili, kierowana, sama nie wiem, instynktem, albo może jakimś silnym pragnieniem, poszłam do pokoju Harry’ego.

Od progu uderzył we mnie intensywny zapach chłopaka. Zamknęłam drzwi i wymacałam na ścianie włącznik światła. Po chwili oślepiło mnie ostre światło. Kiedy przyzwyczaiłam się do światłości, przełknęłam głośno ślinę, na widok dobrze mi znanego pokoju, w którym niegdyś spędzałam mnóstwo czasu. Teraz panował w nim potworny bałagan, ale nadal czułam się tutaj tak samo jak zawsze.

Na drżących nogach podeszłam do łóżka i usiadłam na jego brzegu. Bez namysłu położyłam się na nim, zaciągając się głęboko, by jeszcze intensywniej poczuć otaczający mnie zapach.

W moich oczach pojawiły się łzy, kiedy niespodziewanie przypomniałam sobie chwile, które spędziłam tutaj w towarzystwie Harry’ego. Wręcz czułam na ciele każdy jego pocałunek, każdą nawet najmniejszą pieszczotę. Drżałam, wtulając się w jego kołdrę.

Po chwili zaczęłam cicho szlochać, znowu widząc jego poranione, zabandażowane, połamane ciało, nieruchomo leżące na szpitalnym łóżku. Wsunęłam się pod kołdrę i skuliłam się, próbując zapanować nad drżeniem ciała. Oddychałam powoli i głęboko i już po kilkunastu minutach czułam się trochę lepiej.

Uniosłam głowę, spojrzałam na szafkę nocną i zamarłam. Stało na niej zdjęcie. Moje i Harry’ego. Usiadłam gwałtownie i wzięłam je do ręki. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Doskonale pamiętałam dzień, kiedy je zrobiliśmy. To było jeszcze na początku naszego związku. Nie mogę uwierzyć, że on wciąż je ma. Myślałam, że przepadło już dawno temu.

Przytuliłam je do siebie i ponownie zanurzyłam się pod kołdrą.  To, że Harry je zachował, wiele dla mnie znaczyło. I wiele mówiło to o nim i o jego uczuciach. 


__________________________________________
Im bliżej końca, tym trudniej pisze mi się rozdziały. Nie rozumiem dlaczego. Myślałam, że nigdy nie skończę tego.
Pewnie jeszcze ze trzy rozdziały i koniec, tak mi się wydaje. 
Pozdrawiam 
@Twinkleineye  

5 komentarzy:

  1. Ja ci dam koniec!!!
    Twój blog jest piękny, nie możesz go ot tak skończyć :c
    Rozdział wzruszający, trochę zachowanie Zayna mnie zdziwiło ;\ ale mam nadzieję, że między nim a główną bohaterką będzie dobrze:))
    Do następnego!!;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Szkoda tylko, że niedługo koniec opowiadania, ale czekam na twoje kolejne DZIEŁO! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Cię dziewczyno,po prostu uwielbiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieję, że skończy się happy endem bez żadnej śmierci :-) super <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział wyszedł ci super. Proszę, nie kończ jeszcze opowiadania. Jestem ciekawa co najlepszego wyprawia Zayn?! Skoro musisz.. chcesz zakończyć bloga, to nie zrób tak, że Harry umiera, bo to by było straszne. My wszyscy czekamy na happy end.
    Pozdrawiam Emilka

    OdpowiedzUsuń