czwartek, 24 października 2013

I wanna save your heart tonight - Rozdział 32

Już od ponad tygodnia, razem z mamą, na nowo zamieszkałam w starym domu, z moim ojcem. Zdziwiło mnie, że nie miał nic przeciwko temu. Byłam pewna, że będzie się wykręcał albo wynajdzie nam jakieś inne mieszkanie, bo przecież zanim jeszcze wyjechałam, wprowadziła się do niego tamta kobieta. Kiedy jednak pojawiłyśmy się z mamą, w domu był tylko tato. Właściwie nie było nawet żadnych śladów, które świadczyłyby o tym, że mieszkała tutaj jakaś kobieta.

Moi rodzice wciągu tych kilku dni dogadywali się ze sobą nadzwyczaj dobrze. Pewnie nawet lepiej niż wtedy, kiedy byli jeszcze małżeństwem. Widok uśmiechów, które sobie posyłali sprawiał, że ból w moim sercu stawał się bardziej do zniesienia, ale niestety wcale nie znikał.

Wszystkie moje noce były nieprzespane, przepełnione morzem łez i cierpienia. Czułam się zraniona i upokorzona, ale wiedziałam, że zasłużyłam na to. To ja przez cały ten czas wodziłam Harry’ego za nos, więc teraz nie mam prawa mieć do niego pretensji. To jednak nie zmienia faktu, że jest mi ogromnie przykro po tym, jak Harry mnie odrzucił.

Naprawdę mi bardzo zależy na Harry’m i chciałabym móc znowu z nim być, ale nie mam zamiaru zmuszać go do niczego. Mimo, iż to potwornie boli, staram się uszanować jego decyzję, chociaż ani trochę się z nią nie zgadzam.

Nie potrafię zrozumieć jego toku myślenia. Jak w ogóle mogło mu przyjść do głowy, że przez jego obecny stan, któregoś dnia mogłabym go zostawić? Wiem, że pewnie byłoby nam ciężko, ale razem dalibyśmy sobie radę. Kiedyś dawaliśmy.

Od czasu, kiedy Harry został wypisany ze szpitala, ani razu nie pojawiłam się u chłopców, ani nawet nie widziałam się z Sarą czy z Danielle. Nie miałam najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać, chociaż już pewnie wszyscy wiedzieli o tym, co wydarzyło się między mną a Harry’m. Louis i Liam nas widzieli, a jeśli nawet nie wiedzą wszystkiego, to czemu Harry nie miałby powiedzieć o tym Louis’owi? Są przyjaciółmi i darzą się zaufaniem.

Leżałam na łóżku, z twarzą wtuloną w poduszkę. Łzy spływały po moich policzkach dokładnie tak samo jak od dłuższego czasu, każdego wieczora. Dlaczego tak to jest, że dopiero wieczorami, kiedy próbujemy zasnąć, nasze myśli szaleją jak dzikie?

Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie zdążyłam nawet powiedzieć słowa, kiedy do środka zajrzała moja mama. Wierzchem dłoni przetarłam twarz i wysiliłam się na blady uśmiech.

- Cześć skarbie. – odezwała się i weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi. -  Jak się czujesz? – spytała przysiadając na brzegu łóżka.

- W porządku mamo. – szepnęłam schrypniętym głosem.

- Płakałaś.

Mimo, że było to stwierdzenie, a nie pytanie, w odpowiedzi skinęłam głową, czując jak moje oczy znowu wypełniają się łzami. Po chwili z mojego gardła wydobył się szloch, nad którym nie mogłam nawet zapanować.

Mama bez słowa położyła się obok mnie i przytuliła z całej siły, zupełnie tak jak w czasach, kiedy byłam małą dziewczynką. Wtuliłam się w nią ufnie, czując się w jej ramionach bezpiecznie.

- Chodzi o Harryego, prawda? – zapytała. – Wcale nie jest tak dobrze, jak wciąż powtarzasz.

- To tak strasznie boli mamo. – szepnęłam zdławionym głosem.  – Zawaliłam na całej linii i to przez własną głupotę.

- Nie kochanie. Po prostu i ty i Harry potrzebujecie trochę czasu. – powiedziała głaszcząc mnie po głowie. - Zwłaszcza Harry. On się boi i wcale się mu nie dziwię. Znalazł się w nowe i do tego bardzo trudnej sytuacji. Nie wie, co go czeka w najbliższej przyszłości. Z jednej strony to miłe, że nie chce, abyś traciła swój czas, ale z drugiej postąpił niewłaściwie, nie pytając cię nawet o twoje zdanie. Postawił cię przed faktem dokonanym. Tak już postępują mężczyźni. Chcą być szlachetni, ale rzadko wynika z tego coś dobrego.

Mimowolnie zaśmiałam się cicho. Wypowiedź mojej mamy była trochę pokręcona, ale właściwie poprawiła mi nieco humor. Było mi głupio, że zamiast spędzać czas z mamą, bo przecież zostało nam go tak niewiele, po raz setny płaczę przez chłopaka.

- Przepraszam. – wymamrotałam.

- Za co? – zdziwiła się.

- Jestem kiepską córką. – szepnęłam.

- Nie. Jesteś młodą, piękną, mądrą i wrażliwą dziewczyną. Nikt nie może cię winić za to, że jesteś zakochana i że cierpisz z tego powodu. Też kiedyś byłam w twoim wieku i rozumiem cię.

- Jak się czułaś, kiedy ty i tato rozwodziliście się? – spytałam. – I dlaczego w ogóle się rozwiedliście?

Już od bardzo dawno nurtowało mnie to pytanie, ale jakoś nigdy nie było okazji ani ja nie miałam odwagi, żeby o to zapytać.

- Ja i twój tato nie mogliśmy się dogadać. Wciąż i wciąż kłóciliśmy się. Kiedy ty się pojawiłaś, próbowaliśmy robić wszystko, żebyś miała normalną rodzinę, ale nie wyszło. – powiedziała przytulając policzek do mojego czoła. – Jak się czułam? – zamyśliła się na moment. – Było mi źle. Bardzo kochałam i wciąż kocham twojego ojca i na początku nie mogłam pogodzić się z tym, że nasze małżeństwo tak szybko dobiegło końca. Z czasem przywykłam do nowej sytuacji, ale ból w sercu pozostał do dziś.

Z trudem przełknęłam ślinę. Przestraszyłam się trochę. Czy i mnie to czeka? Ból w sercu do końca życia? A co, jeśli nie będę potrafiła pokochać nikogo innego? Jak będzie wyglądało moje życie? Zostanę starą panną z mnóstwem kotów? Ja nawet nie lubię kotów!

- Wiesz, uważam, że nie powinnaś tak szybko się poddawać. - słowa mamy wyrwały mnie z rozmyśleń. - Może któregoś dnia Harry zmieni zdanie. Nigdy nic nie wiadomo. Zamiast siedzieć zamknięta w pokoju i rozpaczać, zdecydowanie mogłabyś pójść do swoich przyjaciół. Pokaż Harry’em, że na serio ci zależy.

Zmarszczyłam czoło, analizując to, co powiedziała mama. Może faktycznie ma rację? Zamiast siedzieć w domu i użalać się nad sobą, mogłabym teraz siedzieć u chłopców, albo mogłabym spotkać się z Sarą i pogadać, tak jak za dawnych lat.

- Chyba masz rację. – mruknęłam.

- Pewnie, że mam. – odparła ze śmiechem.

Również się zaśmiałam, jednocześnie mocniej przytulając się do niej, chcąc bardziej poczuć jej ciepło.

- Kocham cię mamo. – szepnęłam.

- Ja ciebie też myszko.

Resztę wieczoru spędziłyśmy na rozmawianiu. Odkąd przyjechała, właściwie nie miałam czasu, żeby normalnie z nią porozmawiać, nawet o głupiej pogodzie. Postanowiłam to nadrobić i opowiedziałam jej o wszystkim, co wydarzyło się po moim powrocie do Londynu. Miło było spędzić trochę czasu razem. Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz siedziałyśmy tylko we dwie i rozmawiałyśmy jak matka z córką. Trochę przykro, że dopiero teraz, kiedy moja mama zachorowała, zaczęłyśmy się dogadywać. A może właśnie w tym tkwi sekret? Że w momencie, kiedy możemy kogoś stracić, wybaczamy mu wszystko i staramy się nadrobić stracony czas?

~~`~~
- Ana?

Stałam w progu mieszkania Sary i Louis’a i uśmiechałam się przepraszająco do dziewczyny stojącej przede mną. Po wczorajszej rozmowie z mamą, postanowiłam w końcu wyjść z domu i spotkać się ze znajomymi. Nie byłam chyba jeszcze gotowa, by zobaczyć się z Harry’m czy Zayn’em, więc postanowiłam zacząć od Sary.

- Cześć. – mruknęłam nieśmiało.

Sara uśmiechnęła się delikatnie i wpuściła mnie do środka, zamykając za mną drzwi.  Usiadłyśmy w salonie na podłodze, obok kanapy, która zawalona była mnóstwem zabawek. Podciągnęłam nogi pod brodę i objęłam je ramionami, jednocześnie cały czas patrząc, jak Sara nalewa herbaty do kubka.

- Dziewczyno, co się z tobą działo przez ten czas? – spytała podając mi naczynie. – Próbowaliśmy się z tobą skontaktować, ale jak widać bezskutecznie.

- Musiałam trochę ochłonąć. – mruknęłam i wzięłam łyk napoju.

- Chodzi o Harry’ego, prawda? – powiedziała. – Louis i Liam mówili, że widzieli was w szpitalu, jak rozmawialiście. Harry ponoć powiedział, że wszystko sobie wyjaśniliście, więc, o co chodzi?

- Taa, wyjaśniliśmy sobie. – wymamrotała, z całej siły starając się, aby ani jedna łza nie spłynęła po moich policzkach.

W tym momencie przydreptał do nas mały Nathaniel, ściskając w pulchnych rączkach kartkę papieru, na którym narysowane były kolorowe kółka i jakieś kreski.

- Mamusiu to dla cie ciebie. – powiedział niewyraźnie. – Podoba ci się?

- Oczywiście skarbie! – zachwyciła się Sara i pocałowała malca w czoło. – Jest przepiękny. – uśmiechnęła się z czułością. – Chcesz ciasteczko?

- Tak! – pisnął chłopiec podskakując wesoło.

Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Mały Tomlinson wyglądał dokładnie jak jego ojciec, ubrany w dżinsowe spodenki, koszulkę w paski i białe buciki. Do tego te rozczochrane włosy, zupełnie jak u Louis’a. Byli do siebie podobni jak dwie krople wody. Tommo nie mógłby wyprzeć się tego chłopca.

- Idź zrób jeszcze jedne rysunek, tym razem dla taty, a później oba przyczepimy na honorowym miejscu. – odezwała się Sara, podając malcu obiecane ciastko.

Nathan skinął główką i podreptał na drugi koniec salonu, gdzie na podłodze miał rozłożone kartki i mnóstwo kredek.

- Jak mniemam honorowe miejsce to lodówka. – mruknęłam z lekkim uśmiechem.

- Tak. – zaśmiała się dziewczyna. – Ale nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się cieszy, kiedy tam coś zawiesimy.

- Domyślam się.

- No, ale nie zmieniaj tematu. – zganiła mnie. – Rozmawiamy o tobie i Harry’m. Mów, o co chodzi.

Uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy, a oczy zaszkliły się od łez. Wzruszyłam ramionami, chcąc pokazać, że to nic takiego, ale wtedy kilka słonych kropel spłynęło po moich policzkach.

- Harry nie chce ze mną być. Uważa, że któregoś dnia i tak bym go zostawiła, bo jest kaleką. – szepnęłam i zaczęłam szlochać.

- Och Ana!

Sara przytuliła mnie mocno, przez co prawie upuściłam kubek, który wciąż z całych sił ściskałam w rękach. Ostrożnie odłożyłam go na bok i wtuliłam się w przyjaciółkę, szukając pocieszenia.

- Harry to palant. – burknęła Sara.

- Ale i tak go kocham. – wymamrotałam niewyraźnie.

 - Wiem. – szepnęła. - To widać.

- Zabawne. Mam wrażenie, że on tego nie widzi.

- Widzi. I on też bardzo cię kocha, ale boi się.

- Gadasz jak moja mama. – powiedziałam i roześmiałam się przez łzy.

Dziewczyna zaśmiała się wesoło i odsunęła ode mnie, aby móc spojrzeć mi w twarz. Wysiliłam się na uśmiech, nie chcąc więcej martwić przyjaciółkę.

- Hej, chyba nie zamierzasz mi powiedzieć, że się poddajesz? – spytała podejrzliwie.

Wzruszyłam ramionami i spuściłam głowę, nie wiedząc, co powiedzieć. Owszem, chyba miałam zamiar się poddać, jednak teraz, po rozmowie z Sarą zaczynałam się zastanawiać, czy to dobry pomysł.

- Kochasz Harry’ego, a on ciebie. Walcz dziewczyno. Nigdy nie jest za późno. – powiedziała. – Pewnie będzie trudno, bo Harry to uparty dupek, ale to nie jest niemożliwe. Ja też musiałam walczyć o Louis’a, więc wiem, o czym mówię.

Tutaj musiałam przyznać jej rację. Sara bardzo długo musiała walczyć o szczęśliwe życie ze swoim ukochanym. Czasami było jej naprawdę ciężko i nie raz prawie się poddała, ale my jej pomogliśmy. Wspieraliśmy ją, ich obydwoje. I udało się. Wynajęli mieszkanie, wzięli wymarzony ślub i teraz żyją razem ze swoim synkiem.

Dlaczego mnie i Harry’emu ma się nie udać? Wiem, że Harry jest uparty i kiedy coś wbije sobie do głowy, to ciężko zmusić go do zmiany zdania, ale jeśli pokażę mu, że naprawdę mi na nim zależy, że chcę z nim być i że nigdy go nie zostawię to może coś zdziałam.

Jeśli się nad tym zastanowić, to nie chcę rezygnować z Harry’ego. Chcę z nim być na dobre i na złe. Chcę go wspierać w tym nieszczęściu, które go spotkało i pomagać mu przetrwać, dopóki nie odzyska czucia w nogach.

- Wiem, że masz rację i nie chcę się poddawać, ale i tak się trochę boję. – szepnęłam.

- Rozumiem.  Ja też się bałam, ale ty mnie wspierałaś, pamiętasz?

- Pamiętam. – wymamrotałam.

- Ja też będę cię teraz wspierać. – zapewniła. – I mogę nawet skopać tyłek Harry’emu, jeśli nadal będzie zgrywał bohatera.

Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Uściskałam mocno przyjaciółkę, która również chichotała pod nosem.

- Cieszę się, że cię mam. – powiedziałam.

- I wzajemnie.

~~`~~ 
- Jest ktoś w domu!? – krzyknęła Sara zamykając za nami drzwi.

Powoli przeszłam przez korytarz, wcześniej stawiając Nathana za podłodze, gdyż chłopiec był już bardzo niecierpliwy i śpieszyło mu się, by odszukać swoich wujków. Kiedy weszłam do salonu w towarzystwie przyjaciółki, z kuchni wyłonił się Niall z małym łobuzem na rękach. Na mój widok na twarzy blondyna pojawił się szeroki uśmiech.

- Już myśleliśmy, że zapomniałaś, gdzie mieszkamy. – powiedział.

- Ze wstydem muszę przyznać, że próbowałam. – mruknęłam rumieniąc się troszkę.

Usiedliśmy na kanapie, a Nathan zaczął biegać po całym salonie, zbierając po drodze, co ciekawsze „zabawki”. Ale ogóle rzecz biorąc był całkiem grzeczny, więc w spokoju mogliśmy rozmawiać.

- Dlaczego nie przychodziłaś? – zwrócił się do mnie blondas. – Martwiliśmy się.

- Musiałam trochę pomyśleć. – wymamrotałam.

- Dość długo myślałaś. – zauważył.

- Wiem, ale potrzebowałam tego. – wyznałam. – Teraz już będzie lepiej. Obiecuję.– szepnęłam zerkając na Sarę.

Chłopak uśmiechnął się do mnie ciepło, przez co zrobiło mi się jakoś lżej na sercu.

- Chłopcy mówili, kiedy wrócą? – spytała Sara.

- W sumie niedługo powinni wrócić.  – mruknął Niall.

- A Zayn? – spytałam głupio. – Chyba nie jest z nimi?

- Poszedł spotkać się z Perrie.- wyjaśnił chłopak.

Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Odkąd zerwałam z Zayn’em i ogóle trochę go ochrzaniłam na temat jego zachowania wobec Perrie, chłopak zaczął się bardziej starać. Przeprosił dziewczynę i wydaje mi się, że znowu są razem, choć nie jestem tego jeszcze pewna. W każdym razie, spotykają się prawie cały czas. Często widziałam ich wspólne zdjęcia w Internecie, tak samo jak i moje. Media wciąż stają na głowie, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o moim rozstaniu z Zayn’em, jednak żadne z nas nie chce wypowiadać się na ten temat.

- Fajnie, że się spotykają. – powiedziałam.

- Sam nie wiem. To straszna jędza.

- Właściwie, co my o niej wiemy? – zaczęłam się zastanawiać na głos. – Ja wiem tylko tyle, że jest w zespole i że kiedyś już była dziewczyną Zayn’a.

 - Ja też wiem tylko tyle. – bąknęła Sara. – Dlaczego mówicie, że to jędza?

- Kiedy przez ten krótki czas była z Zayn’em, cały czas przychodziła na nasze próby, strasznie się rządziła i w ogóle byłam nie do wytrzymania. Nawet nie wiecie, jak się cieszyliśmy, kiedy się w końcu rozstali. – westchnął.

- Może się zmieniła. – wzruszyłam ramionami.

- Oby. – burknął Niall.

Zaśmiałyśmy się, na widok zbolałej miny blondasa. No, przecież nie mogło być, aż tak źle. Ten jeden raz, kiedy z nią rozmawiałam, faktycznie wydawała mi się jędzowata, ale przecież ludzie się zmieniają. Niall na pewno naginał prawdę.

W tym momencie drzwi wejściowe trzasnęły i naszych uszu doszedł charakterystyczny odgłos kroków oraz kół wózka. Serce zabiło mi mocniej, jednak starałam się zachować neutralny wyraz twarzy.

Już po chwili w salonie pojawił się Louis, Liam i Harry. Dwaj pierwsi uśmiechnęli się na mój widok, natomiast Harry znieruchomiał. Wręcz widziałam, jak zastanawia się, czy nie uciec. Zabolało mnie to i to mocno.

- Cześć. – wymamrotałam.

- Cześć. – odparł chłopak.

Czułam, że wszyscy na nas patrzą, przez co było mi jeszcze gorzej. Do tego z całych sił musiałam się starać, aby nie zacząć się wiercić pod ich spojrzeniami.

- Wy dwoje chyba powinniście porozmawiać. – zaproponowała Sara.

- My nie.. – zaczął Harry.

- Owszem. Musicie. – burknął Louis.  –Zostawimy was.

Sara i Niall podnieśli się na równe nogi, a następnie wszyscy jak jeden mąż skierowali się do kuchni. Louis po drodze zgarnął swojego synka, który zaczął piszczeć z radości na widok ojca.

- Powodzenia. – szepnęła Sara, gdy przechodziła obok mnie.

Kiedy zostaliśmy sami, poczułam się jeszcze bardziej niezręcznie, zwłaszcza po tym, co ostatnio powiedział mi Harry. Roztarłam ramiona, spoglądając na swoje stopy. Nie wiedziałam, co powiedzieć.

- Co u ciebie? – uniosłam głowę słysząc niepewny głos Harry’ego.

- W porządku. – szepnęłam drżącym głosem. – Znowu mieszkam u taty. – powiedziałam nerwowo.

- To wspaniale. – uśmiechnął się.

Skinęłam głową i spuściłam wzrok, czując napływające do oczu łzy. Zacisnęłam mocno powieki i wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić.

- Harry ja… Przepraszam. – wymamrotałam zerkając na niego. – Zależy mi na tobie i nie chcę cię stracić. Skoro nie chcesz być ze mną to… to w porządku. Pogodzę się z tym. Chcę jednak, żebyś pozwolił mi nadal uczestniczyć w swoim życiu, jako przyjaciółka. Chcę ci pomagać, wspierać cię, po prostu być przy tobie, jak kiedyś.

Harry przyglądał mi się uważnie, mrugając szybko powiekami. Przełknęłam ślinę, czekając na jego odpowiedź. Minęło kilka dobrych minut, zanim ponownie usłyszałam jego głos.

- Jako przyjaciółka? – spytał.

- Tak. – szepnęłam.

Chłopak wahał się przez chwilę, aż w końcu skinął głową, uśmiechając się słodko. Serce zabiło mi mocniej na ten widok, jednak musiałam się powstrzymać, przez rzuceniem mu się na szyję i wycałowaniem go. Zamiast tego, zwyczajnie odwzajemniłam uśmiech.

- Czyli między nami, wszystko będzie okej? – zapytałam.

- Chyba tak.

- Czy to naprawdę było takie trudne?

Zaskoczeni spojrzeliśmy w stronę kuchni, skąd wychylały się głowy naszych przyjaciół. Na ich twarzach widniały wesołe uśmiechy. Zerknęłam na Harry’ego i po chwili wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- Mogliśmy to przewidzieć. – powiedziałam ze śmiechem.

- Nie mogliście się powstrzymać, co? – burknął Harry.

~~`~~
Mijały kolejne dni, kolejne dni rehabilitacji Harry’ego. Na początku wszystko wydawało się być w porządku. Miło było patrzeć, jak w oczach chłopaka błyszczą iskierki nadziei oraz determinacji. Tak bardzo chciał zobaczyć jakieś efekty tych działań, że czasami nie chciał nawet kończyć zajęć. Louis i Liam siłą musieli go stamtąd wyciągać.

Tak jak obiecałam, przez cały czas byłam przy nim i wspierałam go, kiedy czasami pojawiały się u niego wątpliwości. Często przez pół nocy siedzieliśmy w salonie albo w jego pokoju i po prostu rozmawialiśmy. Uwielbiałam te momenty. Móc być przy nim, czuć jego bliskość, jego zapach, móc patrzeć na jego dobrze znajomą twarz. Przez pewien czas czuliśmy się skrępowani, bo przecież oboje wiedzieliśmy, co do siebie czujemy i ciężko było zachowywać się tylko jak przyjaciele, ale z biegiem czasu przyzwyczailiśmy się do tego.

Po niecałych dwóch miesiącach, sprawy zaczęły się komplikować. Proste rozmowy przestawały już działać. Cała nadzieja, jaką miał Harry na to, że któregoś dnia znowu stanie na nogi, po prostu wygasła. Na rehabilitacje jeździł już tylko dlatego, że my go do tego wręcz zmuszaliśmy. W innym przypadku, całkiem by to olał.

Do tego wszystkiego, policja wciąż nie mogła znaleźć sprawcy wypadku, przez który Harry i my wszyscy musieliśmy tyle wycierpieć. Śledztwo komplikował fakt, że nie było żadnych świadków, nikt nic nie widział. Niedobrze mi było na samą myśl, że ten drań, który był za to wszystko odpowiedzialny, nadal był na wolności.

- To nie ma sensu. – powiedział Harry.

Spojrzeliśmy na niego nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Siedzieliśmy wszyscy w salonie i rozmawialiśmy. Za jakieś pół godziny chłopcy mieli jechać z Harrym na kolejne zajęcia, więc chcieliśmy jakoś rozluźnić atmosferę, ale chyba nam nie wyszło.

- O czym ty mówisz? – zdziwił się Louis.

- O rehabilitacji. O moim życiu. O wszystkim! – warknął chłopak, uderzając pięścią o podłokietnik swojego wózka. – To nic nie daje. Nie ma żadnych efektów. Tracimy tylko czas.

- To nie prawda. – zaprotestowałam.

- Och błagam. Chyba już nawet wy nie wierzycie w to, że znowu będę chodził. – burknął.

- Jak możesz tak nawet myśleć? – tym razem to ja warknęłam.

Chłopak pokręcił głową, nawet na nas nie patrząc. W takich momentach jak ten, miałam ochotę po prostu siąść i płakać, a może raczej ryczeć.

Zanim którekolwiek z nas zdążyło coś powiedzieć, do salonu wszedł Zayn, w towarzystwie Perrie. Wszyscy popatrzyli po sobie zdziwieni, a cała złość, która jeszcze przed paroma sekundami wisiała w powietrzu, gdzieś wyparowała. Mimo, że minęło już tyle czasu, Zayn ani razu nie przyprowadził Perrie do domu, tak więc teraz wszyscy byli zdziwieni.

- Cześć. – jako pierwsza odzyskałam zdolność mówienia.

- Hej. – wymamrotała speszona Perrie.

Po chwili wszyscy wymruczeli słowa powitania. Zayn uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością, a ja odwzajemniłam ten gest. Dobrze wiedziałam, że ten chłopak również potrzebuje trochę wsparcia.

- My chyba powinniśmy się zbierać. -  mruknął Liam, patrząc na Louis’a i Harry’ego.

- Ja nigdzie się nie wybieram. – burknął Harry.

- Nie wydurniaj się. – odezwał się Louis.

- Nie wydurniam się. Po prostu nie mam zamiaru więcej jeździć na te zasrane rehabilitacje! – warknął. – Chce wrócić do domu. – dodał ciszej.

- Jesteś w domu.  – mruknął Liam.

- Chce wrócić do Holmes Chapel. – wyjaśnił.

Zamarłam, widząc ból, a także determinację w jego oczach. Wiedziałam, że Harry był już w stu procentach zdecydowany, żeby wyjechać. Ja jednak nie chciałam i nie mogłam pozwolić mu wyjechać.

- Harry zastanów się jeszcze. – szepnęłam.

- Przemyślałem to i chcę wyjechać. – powiedział patrząc mi w oczy. - Dla mnie nie ma już żadnej przyszłości. Cholera, nawet w takim momencie jak ten, kiedy jestem wkurzony i chcę być sam, nie mogę wejść po schodach i zamknąć się w pokoju, bez pomocy któregoś z was. Tak będzie najlepiej. Kiedy wrócę do domu, będę mógł zapomnieć o tym wszystkim, co się wydarzyło. Albo przynajmniej będę próbował.

Kiedy Harry mówił, kątem oka spostrzegłam, że Perrie zaczęła nerwowo wygładzać sukienkę. Zmarszczyłam czoło.

- Perrie, wszystko okej? – spytałam.

Wszyscy spojrzeli na nią, przez co dziewczyna wyraźnie zaczęła denerwować się jeszcze bardziej. Zayn uścisnął jej rękę, chcąc w ten sposób dodać jej otuchy.

- Ja już tak dłużej nie mogę. – szepnęła.

- To znaczy? – spytał Louis.

- O czym mówisz? – dopytywał się Zayn.

- Wiem, kto spowodował ten wypadek. – wymamrotała wskazując na Harry’ego.

Oczy wszystkich rozszerzyły się dwukrotnie. Wpatrywaliśmy się w dziewczynę z rozdziawionymi buziami. Harry wyglądał na najbardziej zaskoczonego. Przez ten cały czas, kiedy policja poszukiwała jakichś świadków, Perrie wiedziała, kto potrącił Harry’ego.

- Kto? – spytaliśmy prawie wszyscy jednocześnie.

- Eleanor. 



__________________________________________
No i po długich męczarniach w końcu udało mi się napisać kolejny rozdział. W ogóle wyszedł inaczej, niż planowałam, ale chyba nie jest aż tak źle.
Nie wiem jeszcze, czy będzie jeszcze jeden rozdział, czy już epilog. Jeszcze tego nie przemyślałam. 
Chyba tyle, jak narazie.
Ps. Pojawił siędrugi rozdział drugiej części Nathan Knight Story (http://my-life-is-suck.blogspot.com/) Serdecznie zapraszam ;)
Pozdrawiam 
@Twinkleineye 

9 komentarzy:

  1. Czytając ten rozdział przez cały czas byłam zdenerwowana. Eleanor to świnia. Jak mogła to zrobić Harremu. Nadal mam nadzieję, że Hazza wyzdrowieje.
    Pozdrawiam Emilka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeeeeej pod konic tego rozdziału już wiedziałam, że ten wypadek nie hył przypadkowy a koniec rozdziału tylko mnie w tym uświadomił :)
    Wspaniale to rozpisałaś.
    Heh...ty wiesz, że ja zawszę będę za tym, żeby Ana była z Zaynem choćby nie wiem co, wię znasz moją opinię XD
    Czekaj czekja...właśnie czytam Twoją notkę...CO!?!?!?! Jaki epilog, jak to koniec!?!?!!?!?!?!?!!!? Nie możesz nam tego zrobić, twój blog jest zbyt wspaniały, by go kończyć!;)
    Pozdrawiam i życzę dalszej weny;*

    OdpowiedzUsuń
  3. zabiję tę sukę... ale rozdział jest świetny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram @Nicole Shanti, nie możesz nam tego zrobić! Dlaczego zawsze mi to robisz kochana? Kończysz opowiadanie w momencie, kiedy moja ciekawość co do losów bohaterów sięga zenitu. I przestań w końcu narzekać, że Ci rozdziały nie wychodzą! Jak myślisz? Czy gdybyś kiepsko pisała miała byś tylu czytelników? No błagam Cię, dziewczyno!
    Powtarzam po raz setny KOCHAM TWOJE OPOWIADANIA bez względu na to o czym one są.
    Co do tego rozdziału. Wiedziałam, po prostu byłam pewna, że to Eleanor. Muszę się przyznać, że w pierwszej chwili pomyślałam o Zaynie jako o sprawcy, ale, że Ty zawsze kończysz opowiadanie Happyend'em, momentalnie wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Akcja jak zwykle świetna. Trzymasz nas w ciągłym napięciu i to właśnie sprawia, że z niecierpliwością czekam na dalszy rozdział.
    W takiej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak oczekiwać następnej notki ; )

    Pozdrawiam
    Ola ;*

    ps. Przepraszam, że ostatnio w cale nie komentowałam, ale mam teraz strasznie mało czasu i sporo prywatnych problemów, co z resztą widać po moim blogu XD

    OdpowiedzUsuń
  5. wiedziałam, że to któraś z nich! Harry nie może się poddać... po prostu nie może.
    a ty nie możesz skończyć tego opowiadania! błagam nie, nie rób nam tego... błagam cię... :(((((((( będę płakać.. :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju twój blog jest świetny : )
    Czytam i czytam : *
    Nie kończ jeszcze tego opowiadania ;c


    ps : chciałabym cię zaprosić na mojego bloga w którym występuje Harry . http://mood-for--love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. Bardzo mi się podoba twój styl pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super!;)
    Mam nadzieję, że skoro już kończysz bloga, to, że chociaż epilog będzie z Zaynem i Aną... Wolę taką parę niż Hazzę z nią.;)
    Ale zrobisz jak będziesz chciała. :*

    OdpowiedzUsuń